18. Zapalniczka z pingwinem

1.1K 32 17
                                    


Michu popierdolił nazwy naszego ulubionego kurczaka z nero a, że akurat wykurwiście i oryginalnie to brzmi, postanowiliśmy dać nam taką nazwę — wyszczerzył się Franek, w moją i Laury stronę.

— A trzydzieści trzy? — nadal dopytywałam bo ciekawość nadal we mnie pulsowała.

— To numer naszego gimnazjum — klasnął w dłonie, na co lekko się zaśmiałam.

— Teraz to wszystko ma sens — prychnęłam lekko ściągając buty.

Po przejechaniu uberem wylądowaliśmy w domu Krzyśka. Rozebrałam się z zimowych ciuchów i wolnym krokiem weszłam w głąb mieszkania. Nie wiedząc czemu, czułam się okropnie. Moja bateria społeczna się dosłownie z nieznanych powodów się wyczerpała. Nie chciałam niepokoić tym swoich przyjaciół dlatego na twarz wlepiłam sobie sztuczny uśmiech i próbowałam ukryć to, że czuję się najprostszej w świecie, źle. Nawet żarty Wygusia mnie nie śmieszyły, co oznaczało, że naprawdę było coś nie tak. Gdy usiedliśmy na wielkiej kanapie w salonie, odrazu przylepiłam się do rogu mebla i wyciągnęłam telefon. Gdy Laura coś się mnie pytała lub chłopcy, tylko przytakiwałam. Tak bardzo nie chciałam zrobić im przykrości, ale nie umiałam trzymać emocji na wodzy. Miałam ochotę się rozpłakać mimo tego, że w tym momencie nie miałam żadnych powodów aby to zrobić. Raz nawet przyłapałam się na tym, że wryłam wzrok w jeden punkt i dosłownie odcięłam się od świata. Po dłuższej chwili postanowiłam pójść do łazienki i się uspokoić, bo naprawdę się bałam, że w końcu dam upust emocją i będę musiała się tłumaczyć co się dzieje. Ale co ja miałabym powiedzieć, skoro sama nie wiem?

— Idę do łazienki, zaraz wrócę — oznajmiłam ich tak aby usłyszeli i skierowałam się do najbliższej łazienki.

Spojrzałam w lustro i co tam zobaczyłam? Dziewczynę, która nie wie co ze sobą zrobić. Próbowałam w jakiś sposób się uśmiechnąć, ale jedyne co wychodziło to grymas, który nawet nie przypominał uśmiechu. Nienawidziłam takich momentów, wtedy pokazywałam, że jestem po prostu jednym słowem, słaba. Bycie słabą nauczyło mnie tego, że jeśli chcesz przetrwać musisz udawać, że tak naprawdę jesteś silna, mimo, że tak nie jest. I to działało. Do czasu, gdy ta słabość nie zaczęła pojawiać się coraz częściej. Gdy emocje wchodziły nad zdrowy rozsądek wiedziałam, że to nie skończy się dobrze. Do moich oczy napłynęły łzy, a gdy tylko je zobaczyłam przechyliłam głowę do tyłu i zaczęłam szybko mrugać.

— Nie proszę, tylko nie to — załkałam łamiącym się głosem machając dłońmi przed twarzą aby łzy nie wypłynęły.

Nagle zza drzwi usłyszałam ciche pukanie. Rozszerzyłam oczy tak mocno, że mnie zabolały i odwróciłam się w stronę drzwi. Nie wiedząc co zrobić spuściłam wodę w ubikacji i zaczęłam myć ręce chcąc udać, że się załatwiałam.

— Natka? — usłyszałam czyiś głos, ale odrazu wiedziałam kto to.

— Już wychodzę — oznajmiłam już głośniej i wytarłam mokre dłonie w pierwszy lepszy ręcznik. Nawet nie chce wiedzieć kogo jest i do czego służył.

Przekluczyłam klucz i otworzyłam drzwi. Michał stał oparty o ścianę z założonymi rękami, wpatrywał się we mnie jak w obrazek a ja nie wiedziałam o co chodzi.

— Wszystko okej? — zapytał przejęty, a ja byłam blisko do tego aby znów się popłakać. Zacisnęłam mocno oczy i wzięłam głęboki oddech.

— Tak, tak. Po prostu potrzebowałam chwili — uśmiechnęłam się słabo.

— To dla dlaczego płaczesz? — podniósł lekko brwi, nadal mówił z przejętym tonem.

Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi, ale jak poczułam, że mam lekko mokre policzki odrazu zajarzyłam. Łzy zaczęły mi wylatywać z oczu, a ja nawet tego nie czułam. Jaki bezsens.

OD NIENAWIŚCI DO MIŁOŚCI || MATAWhere stories live. Discover now