16. Trzy butelki wina

1.1K 30 0
                                    



— Co ja mam mu niby kupić? On ma wszystko — jęknęłam do telefonu gdy rozmawiałam z Laurą na Facetime'ie.

— Fakt, ma wszystko. Ale warto spróbować. Ja wylosowałam Ankę, więc kupię jej jakąś książkę — oznajmiła, lekko mnie uspokajając.

— Jezu, czemu Maks? — westchnęłam głośno, tym samy zakrywając twarz dłońmi.

— Nie narzekaj tylko, się ubieraj. Spotkajmy się przy głównym wejściu do złotych, okej? — zapytała, wszystko i tak ustalając wcześniej beze mnie.

Spoko, za dziesięć minut wychodzę — rozłączyłam się.

A więc cel na dzień dzisiejszy brzmiał ,,Prezent dla Maksa''. Miałam nadzieję, że go zrealizuje, bo naprawdę nie miałam pojęcia co mu kupić. On miał tak naprawdę wszystko co chciał. Tak naprawdę jak każdy z nas miał dzianych rodziców, co pogarszało sprawę.  A jeszcze bardziej pogarszało sprawę to, że gadaliśmy może ze dwa razy w życiu. A jedna rozmowa skończyła się na tym, że dałam mu kosza i póżniej już nigdy się do mnie nie odezwał.

Ubrałam się w jakieś wygodnie ciuchy, bo pewnie będziemy długo chodziły po sklepach.
Poprawiłam mój lekki makijaż i odpięłam telefon od ładowarki. Szybko skierowałam się na dół, a gdy zastałam tam mojego tatę oglądającego wiadomości na telewizorze, wiedziałam, że to on będzie moją dzisiejszą ofiarą.

— Tatoo, zawiózł byś mnie do centrum? Spotykam się Laurą — uśmiechnęłam się szeroko, oczywiście nie zapominając aby dodać, że spotykam się z Zielińska. Obydwaj moi rodzice mieli do niej słabość, a ja to tylko wykorzystywałam.

— Dobra, chodź — klasnęłam dłońmi z radości jak się zgodził. Nie muszę się tuczyć komunikacją miejską. Już nie mogę się doczekać aż w końcu będę miała swoje auto, będę mogła jeździć kiedy chce, jak chce i z kim chce. Marzenie.
No najpierw to trzeba zdać prawko, a z moimi umiejętnościami pewnie za pierwszym razem się nie uda.

Gdy jechałam samochodem to pomyślałam, że fajnie by było kupić coś na te nieszczęsne mikołajki coś dla moich przyjaciół. Jako pierwszy na myśl przyszedł mi Michał, nawet sama nie wiem dlaczego. Oprócz alkoholu, szlugów lub zioła nie miałam zupełnie pomysłów. No cóż nie moja wina, ze jestem słaba w takie rzeczy.

— Masz może jakiś pomysł co kupić przyjacielowi na mikołajki? — zapytałam się. Mój tata przez chwilę patrzył nadal na drogę, ale kolejną chwilę później obdarzył mnie spojrzeniem z lekkim uśmiechem.

— A to jakiś wyjątkowy przyjaciel? 

— Czyja wiem — wzruszyłam ramionami, odwracając wzrok na drogę za oknem po mojej stronie. — Lubię z nim spędzać czas, pomagamy sobie i się wspieramy. To chyba normalna przyjaźń.

— Widzę jak oczy ci się błyszczą, Natalko — burknął, starając się zachować powagę jednak po chwili znów się uśmiechnął. — Kup mu coś co ci się z nim kojarzy. To najlepszy pomysł. Lub zrób coś sama, napewno to doceni — podał mi rozwiązania.

Chwilę zamknęłam się w swojej głowie, ale paru namysłach odrazu wiedziałam co mu kupię. Niby taka mała rzecz, ale i tak wiem, że będzie się z tego cieszył jak małe dziecko, którym w sumie jest. Uśmiech odział moje usta i odrazu zmieniłam swoje nastawienie na te zakupy.

— Czyli trafiłem.

— Co? — zapytałam z niezrozumieniem.

— Mówię, że trafiłem z prezentem. Widzę ten twój uśmieszek i oczy jak o nim mówisz. Coś mi tu świta, że to nie tylko przyjaciel — zaczął zachowywać się jak Franek, a ja miałam ochotę na niego krzyknąć. Oczywiście się pohamowałam, bo później sama bym dostała wpierdol, i to jeszcze większy. Lepiej nie ryzykować życiem.

OD NIENAWIŚCI DO MIŁOŚCI || MATAWhere stories live. Discover now