7. Coca Cola

1.3K 27 12
                                    

„Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż być kochanym za to, kim się nie jest." ~ Kurt Cobain

LAURA

*Dzień imprezy u Krzyśka''

Dzisiaj właśnie wyprawiamy imprezę, jak co każdy piątek. Tym razem trafiło, że w domu naszego przyjaciela, Szczepana. Aktualnie wracamy uberem ze sklepu.

— Ile kupiliście alkoholu? — zapytał Franek, przeciągając ostatnie słowo.

— No z dziesięć litrów jest na pewno. Ale się dziś nakurwie — zaśmiał się Krzysiek a inni mu zawtórowali. 

— Boże święty, znów będę musiała zbierać was z podłogi. Tragedia — przewróciłam oczami tym samym się śmiejąc.
To ja zawsze byłam tą osobą, która zawsze wszystkim zbiera lub odwozi.
No cóż, jak się nie pije to tak jest.

— Zaprosiliście już wszystkich? W ogóle co się dzieje z Michałem. Nie ma z nim kontaktu od wczoraj — wyłonił się Adam, który siedział z przodu.

— No właśnie! Trzeba zadzwonić do Michała i Natalii, tylko ich chyba nie zaprosiliśmy — krzyknął Krzysiek.

— Natalia się przeziębiła, więc nie dzwoń do niej bo i tak nie przyjdzie — skłamałam i odrazu żałowałam tego kłamstwa. Sama się zdziwiłam, że tak powiedziałam. Przecież nie jesteśmy pokłócone ani nic, więc. Nie wiem czy czuję do niej żal, przez to jak potraktowała mnie wtedy przed kawiarnią, czy może chodzi o coś innego. Nie mam pojęcia, przecież to moja najlepsza przyjaciółka, a ja właśnie skłamałam, że jest chora i nie przyjdzie.

— A no dobra. To zostaje nam nasz kochany Michałek — przyłożył telefon do ucha, prawdopodobnie dzwoniąc do Matczaka.

— No siema stary — przywitał się.

— A dobrze, dobrze wszystko. Ale słuchaj tego! Dzisiaj imprezka u mnie, więc wbijaj — uśmiechnął się szeroko i dalej drążył rozmowę.

— Przecież wiesz, że impreza u mnie jest o wiele lepsza niż jakiś klub. Nie gadaj tylko wpadaj! — nie słyszałam Michała, ale mogłam się domyślić, że właśnie chciał iść do klubu.

Po chwili już zakończyli rozmowę, a Matczka za jakiś czas miał przyjść.
Już byliśmy pod domem Krzyśka mimowolnie się uśmiechnęłam. Pośpiesznie wszyscy razem wyszliśmy i podziękowaliśmy kierowcy.

***

— Laurka! Ty jak zwykle bez picia co? Jak tak można, przecież to grzech! — objął mnie Franek, mówiąc te swoje kocopoły.

— Oj Franek, Franek. Nie wszyscy są takimi alkoholikami jak ty  — uśmiechnęłam się szeroko, ale niestety sztucznie.

— Ja alkoholik? — wskazał palcem na siebie. – Nigdy w życiu —  zaczęłam się śmiać z jego głupoty.

— Już się tak nie chichraj, tylko chodź. Jakiegoś drineczka sobie zrobimy — złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do kuchni.
Wyjął plastikowe kubeczki i do jednego wlał wódkę i colę, a do drugiego samą colą, czyli dla mnie.

— Perfekcyjne drinki — wskazał swoje dzieło i znów szeroko się uśmiechnął.

Nagle poczułam wibracje w telefonie, po czym odrazu go wyciągnęłam. Po odblokowaniu zauważyłam nową wiadomość do Mojej Mamy.

Mama:

Hej córcia, jak tam impreza?

Uśmiechnęłam się po zobaczeniu wiadomości, moja mama nigdy nie miała powodu aby stracić zaufanie no do mnie, a więc zawsze puszczała mnie na imprezy.
Stwierdziłam, że nie będę nic odpisywać, tylko szybko ustawiłam się do zdjęcie z Frankiem i pokazałam kciuka, że wszystko w porządku.

— Franek, zdjęcie! — krzyknęłam odchodząc trochę od naszych napojów. Szybko zrobiłam zdjęcia i wysłałam do Mojej Mamy.

— Dobra chodź na parkiet! — chciał pociągnąć mnie w stronę salonu, lecz ja stałam w miejscu.

— Wolę tu zostać — wzruszyłam ramionami opierając się o wyspę kuchenną.

— Jak chcesz, ja spadam — ostatni raz, uśmiechnął się do mnie.

Wzięłam łyka coli i już odrazu poczułam, że coś jest nie tak. Jednakże zlekceważyłam sprawę i nadal piłam napój.
Już po chwili czułam zawroty w głowię i rozmazywał mi się widok przed oczami.
Kompletnie nie wiedziałam co co chodzi, przecież ani nic nie piłam, ani nie brałam żadnych narkotyków.
Złapałam się za głowę i bardziej oparłam się o blat. Odepchnęłam się od niego i szybko podeszłam do miejsca gdzie były wszystkich rodzai pić. Złapałam za butelkę wody i prawie odrazu wypiłam połowę butelki. Po kilku minutach było trochę lepiej, choć nadal nie czułam się najlepiej.

— O hej — machnęłam ręką, prawdopodobnie do Natalii. Tak naprawdę to widziałam wszystko rozmazane i w innych kolorach więc nawet nie miałam pewności, że to ona. Zresztą chyba nikt jej nie zapraszał.
Powiedziałam, że jest chora. Przecież jak, któryś z chłopaków ją zobaczy to dowiedzą się,  że kłamałam.

— No cześć. Co tam? — przysiadła się do mnie, szybko wskakując na wyspę.

— Przyszłaś sama? Wydaje mi się, że nikt do ciebi... — lekko bełkotałam, ale Natalia nie zwróciła na to nawet uwagi. Dziewczyna nie dała mi dokończyć.

— Przyszłam z Michałem, gdyby nie on to zapewnie nie wiedziałabym, że robicie jakąś imprezę — wzruszyła ramionami i spojrzała mi prosto w oczy. Nie wiedziałam jak wymigać się z tej sytuacji. Nie dość, że nie czują się sobą i ledwo siedzę na tym blacie to nie wiem jak wyjść z tego bez żadnej sprzeczki. Przecież jak chłopacy się o tym dowiedzą, że ich okłamałam to się pewnie bedą na mnie źli i to grubo.

— Natalia, ostatnio rozmawiatysmy z chlopakami i naszym zaniem jestes strasznie toksyczna. Ciagle ci cos nie pasuje, zawsze musi by tak jak ty chcesz. To juz jest po prostu wkurzajace i po prostu nie pasujesz do nas, zrozum to — zaczęłam pieprzyć jakieś głupoty, przy czym przejęzyczyłam się z dziesięć razy, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało. Czy skłamałam? Jasne, że tak, nigdy nie rozmawialiśmy z chłopakami na taki temat i nigdy byśmy nie gadali.

Dziewczyna długo przy mnie nie posiedziała, bo po chwili już odeszła.
Nawet nie wiedziałam, w którą stronę ale domyśliłam się, że zamierzała wyjść.
Jezu, czemu ja to powiedziałam, przecież to do mnie niepodobne.

Stałam i wpatrywałam się w ludzi, których tańczyli gdy ja ledwo siedziałam na blacie. Czułam jak odlatuję jednak nadal próbowałam trzymać się przy świecie żywych.

— Laura co jest grane? Przed chwilą spotkałem całą roztrzęsioną Natalkę, która powiedziała coś w stylu, że wszystko jej powiedziałaś i do tego, że myślała, że tylko zapomnieliśmy ją zaprosić a okazało się co innego. Laura o co chodzi? Przecież powiedziałaś, że jest chora. Skłamałaś? — powiedział to na tyle szybko, że połowy nie zrozumiałam. Patrzyłam na niego pusto bo właśnie tak się czułam. Jakby coś wyżerało mnie od środka. Sytuacja, którą przed chwilą miejsce nigdy nie powinna się zdarzyć. Ale tym razem to była moja wina, nie Natalii.

— Halo! Laura, odpowiedz no! — zaczął krzyczeć ale obraz przed oczami, rozmazał się na tyle, że nie widziałam praktycznie nic. Teraz wiedziałam jedno.

Odpływam.

________________________________

Cała sytuacja z poprzedniego rozdziału z perspektywy Laury!

Miłego. Zostawiajcie gwiazdki!

OD NIENAWIŚCI DO MIŁOŚCI || MATAWhere stories live. Discover now