Rozdział 45

12 2 0
                                    

„Zwierzątko to duża odpowiedzialność”

Raven i Saotoru wrócili do domu jakieś dwie godziny temu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Raven i Saotoru wrócili do domu jakieś dwie godziny temu. Siedzieli w salonie, rozmawiając razem, gdy nagle Raven dostała wiadomość. Oczywiście zrobiła, jak proszono, powiedziała Saotoru, że musi wyjść na chwilę, więc wyszła, zostawiając go samego z Satanem.

Gdy tylko wyszła, ujrzała blond włosą czuprynę z białą czapką. Od razu rozpoznała Luke'a i do niego podeszła.

-Raven...! Przyszłaś, dziękuje! - Powiedział radośnie, po czym zmienił minę na lekko zmartwioną. - Martwiłem się... Nie wiem, co by mi ktoś mógł zrobić, gdyby mnie zobaczył w takim miejscu.

-Potrzebujesz czegoś?

-Ta. Gdybym nie potrzebował to bym nie przyszedł do tego legowiska demonów.

-Racja.

-Więc przejdźmy do rzeczy. Będę potrzebował zostać u ciebie na noc.

-Eh..? - Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.

-Proszę, błagam cię...!

Chłopak zrobił maślane oczy, na co dziewczyna tylko westchnęła i się zgodziła. Chłopak uradowany, przytulił ją, po czym ruszył za nią do pokoju. Na jego nieszczęście, nie do jej własnego.

-Raven, to nie jest ani trochę to, o czym mówiłem. - Zaczął blondyn. - Jestem pewien, że mówiłem o noclegu w twoim pokoju... - Powiedział spokojnie, po czym zapytał donośnym głosem dość zbulwersowany. - ... Więc co robimy w pokoju Beelzebuba?!

-Mówisz zbyt głośno. Jeśli nie chcesz, by inni wiedzieli, że tu jesteś, powinieneś być ciszej. - Powiedział ze spokojem rudowłosy.

-Odpowiedzcie na pytanie!

-Nikt nie może skorzystać z pokoju Raven.

-Co? Co masz na myśli przez to, że nikt nie może z niego korzystać?

-To wszystko przez custard.

-Custard...?

-Raven i ja mamy dzielić pokój na razie. Nie mamy wyboru. To rozkaz Lucifera. Nie przypominam sobie proszenia, by ktoś przyniósł psa z ulicy, by przynieść go tutaj, nie wspominając o tym, że ten pies nie przestaje szczekać.

-Hej! Nie porównuj mnie do psa! - Krzyknął zdenerwowany. - Poza tym nie byłem przyniesiony z ulicy! Przyszedłem tutaj z własnej woli!

Beelzebub tylko przewrócił oczami i nalał soku do szklanki i wyciągnął rękę z tym sokiem w stronę Luke'a.

-Masz napij się na uspokojenie.

-C-Co to ma być...? ...Jest czerwone. Mam nadzieję, że to nie jest jakiś dziwny napój... Typu krew dziwnego stworzenia, czy coś! Powiedz, że to nie to!

-To tylko sok z granatu.

-C-Co?! Beelzebub, czemu jesteś dla mnie miły? Przeraża mnie to. - Powiedział, biorąc szklankę do ręki.

-Bo dałeś mi raz ciasto.

-Dałem? - Zapytał, biorąc łyk soku. - ...Ah, racja mówisz o tym razie...

-Jakim? - Zapytała Raven.

-To nie jest ważne, serio. Ale ostatnimi czasy zacząłem uczyć się piec ciasta, ciastka i takie rzeczy.

-Wow, to super!

-N-Nie, to nie jest nic niesamowitego. W sensie, robię to ledwo od 300 lat, czy coś. Wciąż jestem amatorem! - Powiedział z błyskiem w oku i promiennym uśmiechem. - Ale tak, to prawda. Michael uwielbia słodkości wszelkiego rodzaju. Więc chciałbym mu pewnego dnia zaprezentować ciasto, które sam upiekę! Oto, dlaczego to robię! - Nagle jego radość przerodziła się w poważne spojrzenie. - Swoją drogą, jakiś czas temu testowałem nowy przepis na ciasto, gdy akurat złożyło się, że Beel przechodził nieopodal. Powiedział, że był głodny, więc...

-Mm... Samo myślenie o tym sprawia, że chciałbym mieć trochę tego ciasta teraz...

-Chciałem tylko, żeby spróbował tego i dał mi swoją opinię, ale wciągnął je całe, nie robiąc ani gryza! Nawet nie miał czasu, by tego skosztować!

-Było dobre i ci to nawet wtedy powiedziałem.

-Uwielbia jeść, a jego słownik praktycznie nie istnieje. Byłby najgorszym smakoszem wszechczasów.

-Aha... A tak poza tym, to po co tu jesteś? - Zapytała lekko zakłopotana brunetka.

-...! Cóż, um... - Spuścił wzrok. - ...To wszystko wina Simeona. Nie byłbym tutaj, gdyby nie on. Jest zbyt przyjazny wobec tych demonów. - Podniósł wzrok i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. - Jesteśmy aniołami, dumnymi obywatelami Celestial Realm! A co więcej, zdajemy raporty do samego Archanioła Michaela! - Powiedział z dumą, po czym zmarkotniał. - A i tak przez ten program wymiany studenckiej, zostaliśmy wysłani tutaj do Devildomu ze wszystkich możliwych miejsc–a co więcej, mamy współpracować z tymi demonami! To niewiarygodne! W sensie, mówimy tutaj o DEMONACH! Sama myśl o rozmowie twarzą w twarz jest odrażająca!

-Um, nie zapominajmy, że ja sam jestem demonem... - Mruknął pod nosem Beelzebub.

-Skoro mamy zaprzyjaźnić się z demonami, to co myślisz, że może się wydarzyć potem, huh? Już ci mówię co: zostaniemy skoruptowani! Zawsze go o tym ostrzegałem, ale on mnie ignoruje. A później po prostu wychodzi na herbatkę do Diavolo... Zasugerował nawet, abym poprosił Barbatosa o nauczenie mnie tajników pieczenia ciast i ciastek! Uwierzysz w to?! Prawda, mówi się, że Barbatos jest największym cukiernikiem we wszystkich trzech światach, ale jest DEMONEM. - Dało się w jego głosie wyczuć niechęć do demonów i lekką frustrację. - Simeon nawet nie słucha tego, co ja do niego mówię! Mógłbym nawet zniknąć z powierzchni ziemi, o ile, by go to obchodziło! - Zawył smutny i jakby zdenerwowany. - Nie zdziwiłbym się, nawet gdyby uważał, że jestem denerwujący. Może nawet myśli o mnie jak o psie–głośnym psie, który się nie zamyka!

-To prawda, że się nigdy nie zamyka. - Powiedział pod nosem rudowłosy.

-Simeon, by prędzej spędzał czas z DEMONAMI niż ze mną...!

-Oh... A więc to wszystko przez zazdrość... - Powiedział do siebie samego Beelzebub.

-Powiedziałem Simeonowi, że to koniec naszej przyjaźni, po czym wyszedłem z Purgatory Hall–naszego dormitorium–więc nie mogę tak po prostu wrócić na kolanach, nie po tym, co zrobiłem... - Powiedział przygnębiony, a następnie spoważniał. - O to, dlaczego proszę o nocleg.

-Nawet jeżeli nienawidzisz demonów?

-Cóż, a mam jakiś inny wybór? To jest jedyne miejsce, o jakim pomyślałem, by przyjść.

-Um... - Dziewczyna wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z demonem. - Jako że to twój pokój Beel, może ty zdecyduj?

Beelzebub milczał przez większość czasu, po czym westchnął.

-Dobrze, Luke może zostać. Wiszę mu za to ciasto, które mi raz dał.

-...Serio?! Mogę zostać?!

-Tylko upewnij się, że żaden z moich braci nie dowie się o tobie. Gdyby się dowiedzieli, że udzielam schronienia aniołowi, wykopaliby mnie z dormitorium.

-W porządku! Zostaw to mnie! Upewnię się, że nikt się o mnie niedowie! Myślisz, że pozwoliłbym jakimś demonom się znaleźć?! NIE SĄDZĘ!

-W takim razie zrób nam przysługę i bądź cicho.

-Oh, um... Ok!

Cała trójka jeszcze chwilę pogadała, po czym Raven i Beelzebub poszli zjeść kolację. Anioł wykorzystał to, aby pooglądać pokój.

Wymiana studencka [Obey me!]Where stories live. Discover now