Rozdział 26

12 3 1
                                    

„To nie fair”

Podczas gdy Raven spała w najlepsze, Saotoru zbierał się do RAD. Aktualnie czeka na niego Solomon przed domem lamentacji, gdyż mieli iść razem.

-Przynajmniej posprzątała... - Mruknął pod nosem zakładając plecak i wychodząc z sypialni. - Jednakże nie wybaczę jej tego, że musiałem spać na kanapie w salonie, a ona teraz może się wyspać. Ughhh.... - Wyszedł z domu i podszedł do Solomona. - Hej.

-Cześć. Wyglądasz okropnie, nie wyspałeś się, czy co? - Saotoru tylko rzucił mu zmęczone spojrzenie i udał się w kierunku furtki. - Czyli tak.

Szli w ciszy w stronę RAD'u. Cisza ta nie była niekomfortowa. Saotoru był zbyt zmęczony i zdenerwowany, by gadać, a Solomon był myślami gdzieś głęboko swego umysłu.

Gdy dotarli do RAD, od razu ruszyli do swoich sali. Saotoru usiadł w ławce i niemalże od razu się na niej położył. Najprawdopodobniej z zamiarem ponownego zaśnięcia.

-Zmęczony? - Zapytał Satan, wchodząc do sali i siadając do swojej ławki, by się rozpakować. Niestety odpowiedziało mu tylko ciche pochrapywanie. - ... No cóż...

-{Time Skip~•੭ु⁾

Po zakończeniu wszystkich lekcji, Satan i Saotoru wracają razem do domu.

-...I jeszcze mnie wywalili z pokoju! Powiedzieli, że albo będę oglądać z nimi, albo mam sobie iść! No to sobie poszedłem spać do salonu.

-Uhm. Rozumiem.

-Jeszcze sobie mogą teraz siedzieć w domu! Ughhhh...

-Cóż... Mimo wszystko jestem pod wrażeniem, że dali radę go przegadać, by im dał wolne. Tak czy siak... Jestem ciekawy co planują. Asmo mi powiedział, że ma to jakiś związek z Levim.

-Tym od anime? - Satan mu przytaknął. - Znowu? Ciekawe, o co chodzi tym razem.

Weszli do domu lamentacji, gdzie się rozeszli w swoje strony. Satan do pokoju, a Saotoru do kuchni, gdzie jest Beel i coś je.

-Hej. - Brzoskwioniowowłosy sięgnął po coś do jedzenia.

-Hej.

Wymienili się tylko spojrzeniami. Saotoru po prostu poszedł do swojego pokoju.

-... Przeszkadzam? - Stanął w miejscu i spojrzał na Raven, która siedziała na ziemi, a za nią na łóżku Asmodeus, który ją czesał.

-Tak/Nie. - Wypowiedzieli równocześnie.

-Aha... To ja przyjdę potem. - Odłożył plecak i poszedł do salonu.

-...Czemu powiedziałaś, że nie?

-Czemu powiedziałeś, że tak?

-...Racja... - Kontynuował czesanie jej delikatnych włosów. - Może dałabyś się zaprosić na wypad do spa, hm? A później może do kawiarenki... A później.... Kto wie? Może do mojego pokoju i...

-Może, może i nie.

-Czemu nie?! - Zapytał zawiedziony. - Przecież bym cię nie zjadł!

-Nie mam pewności poza tym... Patrząc na grzech, jaki reprezentujesz to podziękuję. Już samo to, że pozwoliłam ci się bawić moimi włosami to wyżyny mojej tolerancji.

Chłopak nagle zaprzestał czesania i spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami, a jego usta były lekko rozchylone, po czym je złączył w wąską linię i lekko zmarszczył brwi.

-Rozumiem... Nienawidzisz mnie.

-Co? N...

-Ale to nieważne! - Powiedział z energią. - Ponieważ zrobię wszystko byś mnie zaczęła lubić! A nawet kochać! Sprawię, że nie będziesz myśleć o nikim innym poza mną! - Dziewczyna zamarła na chwilę w miejscu na jego słowa, po czym zaczęła się śmiać. - Ej! Co w tym śmiesznego?!

-Nic..! Po prostu brzmisz jak nastolatka z obsesją.

-Aha?! - Złapał się aktorsko za serce i wydał dramatyczny lament: Ranisz me serce!

Dziewczyna tylko na niego spojrzała z rozbawieniem i politowaniem.

-Tak czy siak, nie myśl sobie, że to, że moje moce na tobie nie działają zwalnia cię z bycia jakkolwiek zainteresowaną mą osobą... - Powiedział, po czym nachylił się nad jej uchem. - Nie oszukujmy się... Każdy z nas kiedyś ulega. Nawet ci, którzy się tego bali.

Dziewczyna się wzdrygnęła. To prawda, że nie jest wielkim fanem kontaktów cielesnych przez to, że prawie została zgwałcona. Jednakże nie potrafi sobie wyobrazić jak słowa demona pożądania stają się prawdą w kwestii jej osoby.

-Cóż... Ja będę już wracał. Mam spotkanie z pewnymi Succubami~ Pa, Ray!

Wstał i wyszedł. Dziewczyna tylko siedziała.

-Czemu tak zależy na mojej atencji, huh? Nigdy go nie odrzucono, czy jak? Czy po prostu nie rozumie, że nie lecę na takie rzeczy? ... Dziwny jest. - Spojrzała w lustro. - Ale muszę przyznać, że ma talent.

Przeglądała się w lusterku, podziwiając nową fryzurę. Był to wianek z warkocza z wplecionymi kwiatami i innymi drobnymi ozdobami.

W międzyczasie Saotoru jadł jakiś owoc i odrabiał zadanie z pomocą Lucifera, który akurat tam siedział. Niestety Saotoru nie bardzo rozumie łacinę temu miał problemy z niektórymi zadaniami. Lucifer nie widział problemu w pomaganiu mu, bo nie zadawał on zbędnych pytań. ... No chyba że faktycznie czegoś nie ogarniał.

-Jezu, jakie to jest skomplikowane..! - Jęknął Saotoru, patrząc na to, co już udało mu się zrobić.

-Nie bardzo. Po prostu musisz się poduczyć.

-Nauka jest nudna... - Mruknął i wziął się za dokańczanie zadania.

Demon tylko mu się przyglądał. Nie rozumiał jak można być tak leniwym, by nawet nie zajrzeć na tłumaczenia na język angielski, jakie były w paskach po boku. W końcu jest to język, jaki on raczej rozumie.

I tak minął kolejny dzień w Devildomie.

Wymiana studencka [Obey me!]Место, где живут истории. Откройте их для себя