Rozdział 2

30 6 0
                                    

„Mammon, awatar Chciwości”

-Wygląda na to, że ten idiota wreszcie przybył...

Wszyscy odwrócili wzrok w kierunku zmachanego demona, który spojrzał się ze złością na dwójkę ludzi.

-HEJ! Kim ty myślisz, że jesteś człowieku!? Nie, obydwoje! Że macie czelność wzywać Wspaniałego Mammona!?-Wydarł się biało włosy. Pomarańczowooka schowała się za swym fiołkowookim towarzyszem.- Słuchajcie uważnie, bo powiem to tylko raz. Jeżeli cenicie swoje życie, to lepiej oddajcie mi wszystkie pieniądze, jakie macie, teraz! I wszystko inne co bardzo cenicie! W innym wypadku zetrę z tych waszych twarzy wasze głupie i szczęśliwe uśmieszki... Poprzez jedzenie was!-Raven wyjrzała przez ramię Saotoru z lekkim przerażeniem, podczas gdy Saotoru stał i spoglądał na demona ze zniewagą.-Zaczynając od waszej głowy, robiąc sobie drogę niżej, aż dojdę do—

-Mammon, zamknij się albo Cię uderzę!-Powiedział donośnym głosem Lucifer, wymierzając ręką liścia w tył głowy swego brata.

-G'AH, AŁŁ! Hej, co to miało być!? Myślałem, że dasz mi przynajmniej szanse bym był cicho, zanim mnie w ogóle uderzysz!

-Raven, Saotoru, to jest Mammon i jest on awatarem chciwości. I okazuje to w każdej możliwej formie. Gdy nagle zaczyna kogoś "lubić", ta osoba ma nagły napływ pieniędzy. Jednakże z tego, co słyszałem, jeśli zechce zerwać wszelkie więzi z tą osobą, bogactwo, jakie ta osoba miała znika, a ta zostaje bez żadnego Grimmu przy duszy-powiedział blondyn.

-Iiii jest on także masochistą. To bardzo ważne-dopowiedział brzoskwiniowooki.

-W rzeczy samej. I tak się składa, że mam pewną robotę dla mojego brata masochisty.

-Wy wszyscy! Przestańcie kłamać! Nie prosiłem się o to uderzenie i ja NIE JESTEM masochistą!-Po sali rozniosły się szepty i śmiechy, białowłosy warknął coś pod nosem.

-Mammon, będziesz miał za zadanie zająć się tymi ludźmi i w pewnym sensie opiekować przez całą wymianę. Oczekuję twojego pełnego zaangażowania.

-Co!? Czemu ja!?

-Aww, szczęściarz z ciebie, Mammon! Jestem zazdrosny...-Jęknął Asmodeus.

-W porządku, w takim razie, dlaczego TY się tym nie zajmiesz, co Asmodeus?!

-Co? Weź, jestem zbyt leniwy.

-Myślałem, że powiedziałeś, że jesteś o mnie zazdrosny!?

-Poddaj się, Mammon. Nie możesz się z tego wycofać-powiedział Satan.-Sam wiesz, że nie możesz odmówić żadnemu z rozkazów Lucifera, czyż nie?

-Ale dlaczego to zawsze muszę być ja!? Czemu nie Beel? Czemu on tego nie może zrobić!?

-To nie jest robota, w której możemy ufać Beelowi. Równie dobrze moglibyśmy poprosić go o zjedzenie tych ludzi.

-Tsa, nie mógłbym obiecać, że bym tego nie zrobił.

-Jesteście bezużyteczni, wiecie o tym!?

-...Mammon?

-C-Co?

-Dla pewności, chyba nie chcesz mi powiedzieć że się mi sprzeciwiasz, prawda?

Cisza wypełniła salę, jedyną rzeczą, jaka była słyszalna to głośne przełykanie śliny Mammona.

-Ugh...!-Warknął z wściekłością.- Nienawidzę was! Każdego z osobna!..-Spojrzał gniewnie na wszystkich, po czym spojrzał na Lucifera czekającego na odpowiedź. Odwrócił wzrok z gniewem.-Dobrze... DOBRZE! Zrobię to, ok!?-Warknął wściekły po czym podszedł do nowych studentów z wymiany.-Słuchajcie mnie dokładnie. Tak bardzo jak nie chcę się wami zajmować, tak bardzo nie mam wyboru. Jest to ogromny ból w tyłku i jestem zbyt ważny jak na takie rzeczy, ale Lucifer kazał mi to zrobić, więc tak też uczynię... W zamian macie mi nie przynieść żadnych problemów, zrozumiano!?-Obydwoje kiwnęli głowami.- Dobrze, na to liczyłem. Tak długo jak Będziecie robić jak karzę, nie powinno być żadnych problemów.

-Dobrze, skoro sprawa z waszym opiekunem załatwiona, przejdźmy do zadań-odrzekł Lucifer.

-Jakich zadań?-Spytała brunetka, przechylając głowę na bok.

-Dobre pytanie...

No i zaczął się monolog. Raven słuchała wszystkiego starając się wszystko, dokładnie zapamiętać. Saotoru w przeciwieństwie do niej, myślał jak będzie miał niby żyć z demonami pod jednym dachem oraz o tym, co będzie robić jak będzie w domu.

-...Można by nawet powiedzieć, że to taki eksperyment, by zobaczyć, kto wygra.

-A co by się stało, gdybym przegrała?

-Nie ma określonej kary... Chcesz bym wymyślił jedną?-Spytał z uśmiechem, na co brunetka się wzdrygnęła.-Już, już. Nie patrz się tak na mnie. Nie bierz też tego na serio. Nie będziecie tego robić samemu. W końcu nie macie żadnych magicznych umiejętności, w porównaniu do innego studenta z wymiany ze świata ludzi... Więc moi bracia i ja pożyczymy wam trochę swoich sił. Do was i tylko do was... Kto i ile to ustalimy później.

Wymiana studencka [Obey me!]Where stories live. Discover now