Rozdział 39

10 3 1
                                    

„Nowy, tymczasowy pokój”

-...I co wtedy się stało? - Zapytał Lucifer, krzyżując ręce na piersi.

-NO WEEEEEŹ! - Jęknął poirytowany Mammon. - Ile razy mam ci to powtarzać? Byłem głodny, więc poszedłem do kuchni coś zjeść... I kiedy grzebałem w lodówce, Beel niespodziewanie przyszedł i mnie zaatakował!

-Zjadłeś mój custard.

-Nie, ja NIE zjadłem twojego custard, Beel. Powiedziałem ci, że to tylko trzymałem w ręce, to wszystko.

-Kłamca. Jadłeś to. Czuję to. Pokrywka była zdjęta.

-Co? Nie patrz tak na mnie, Prawdopodobnie była otwarta od samego początku.

-Specjalnie napisałem moje imię, a ty i tak to zjadłeś.

-Eh? Napisałeś?

-Oczywiście, pisało tam „Należność Beelzebuba. Zjesz, zginiesz”.

-Oh....doprawdy? Huh...Nie zauważyłem...

-Mówiłam ci przecież! - Fuknęła Raven.

-To był mój custard.

-Ty się nigdy nie poddasz, co nie? No ale cóż, w zasadzie to ja nie mam z tym nic wspólnego, ponieważ to Saotoru był tym, który to zjadł. - Na jego słowa Saotoru lekko spanikował.

-Mammon mnie na to namówił! - Powiedział zgodnie z prawdą.

-Co....hej! Nie zwalaj całej winy na mnie!

-Wiedziałem, że za tym stoisz, nim Saotoru zdążył cokolwiek powiedzieć, Mammon.

-Chwila, poczekaj. Wow, nie ufasz swojemu starszemu bratu ani trochę, co nie? ...W sensie, wiedziałem, że mi nie ufasz, ale wciąż.

Lucifer wstał z kanapy i stanął przed nimi, prostując się i patrząc na każdego z osobna.

-Więc, pozwólcie mi to wyjaśnić. - Zaczął szatyn. - Mammon był głodny, więc późno w nocy poszedł szukać jedzenia w kuchni i pociągnął za sobą Raven i Saotoru. I wtedy znalazł custard od Beela. Następnie namówił Saotoru do zjedzenia kremu. A kiedy Beel zobaczył, co się stało, był tak zły, że stracił kontrolę nad sobą i wpadł w szał. - Beelzebub lekko spuścił wzrok. - Kuchnia została kompletnie zniszczona wraz z pokojem Raven i Saotoru, który znajdował się po przeciwnej stronie ściany. A to wszystko przez twój drobny żart.

-...Cóż, myślę, że to właściwie podsumowuje całość, prawda? - Zapytał Mammon, drapiąc się po karku.

-Mój custard...

-A teraz słuchajcie mnie uważnie. Cała trójka, ty Raven możesz iść do salonu za ten czas. W zasadzie niczym nie zawiniłaś.

-Posiedzę tutaj. - Powiedziała, patrząc na Saotoru, który w głębi duszy modli się, by kara, jaką przewiduje nie była bolesna ani nic w ten teges.

-Jak uważasz. W takim razie...

-Ugh... Coś czuję, że to zajmie wieki...

-To niesprawiedliwe, to ja tu jestem ofiarą.

-...Mówiliście coś?

-Co? Nie, skądże...

-Zacznijmy od tego, że wasza lekkomyślność dotknęła nie tylko Diavolo, ale także...

[ 3 godziny później ]~•੭ु⁾

-Dobrze, a więc skoro mamy to już wyjaśnione, to oczekuję, że każde z was się czegoś nauczyło.

-W...wow... To zajęło wieki...

-Jestem głodny...

-Raven, Saotoru, wygląda na to, że nie będziecie mogli przez jakiś czas korzystać z własnego pokoju. Wiecie, bo jest pozbawiony ściany. - Ludzie kiwnęli na jego słowa. - Więc na razie chcę, żebyście zostali w pokoju Beela. Ewentualnie zostaje wam salon.

-CO?! Czekaj chwile. Czemu chcesz przenieść Saotoru i Raven do jego pokoju? - Zapytał zdziwiony Mammon. - W sensie, w moim pokoju jest dużo miejsca, co nie?!

-To sprawa trywialna, Mammon. - Odpowiedział mu Lucifer poważnym głosem, po czym uśmiechnął się zadziornie. -  Tylko nie bądź o to zazdrosny, to by świadczyło o niedojrzałości.

-Co...zazdrosny?! K-ko-kogo nazywasz zazdrosnym?! - Zapytał oburzony i oblany rumieńcem. - Tak jakbym był zazdrosny... Pff! - Parsknął, po czym spojrzał twardo, ale niepewnie Luciferowi w oczy. - Poza tym, Saotoru ma pakt ze mną! Co oznacza, iż powinien dzielić pokój ze mną, a Ray, by sobie mogła dzielić pokój z Beelem do woli.

-Twój pakt jest nieistotny. Poza tym, jeśli się nie mylę, to w pokoju Beela jest dodatkowe łóżko. - Na jego słowa, Mammon tylko warknął pod nosem. Po chwili, szatyn obrócił się do drugiego ze swoich braci. - Rozumiesz, Beel? To nie jest prośba.

-...Ta, rozumiem.

-Ugh... To ssie... - Jęknął niezadowolony Mammon. - Możemy już sobie iść?

-Tak. Beel, idź wraz z Raven i Saotoru po ocalałe rzeczy, jakie zostawili i pomóż im to zanieść do twojego pokoju. - Beelzebub kiwnął głową na znak, że rozumie i zaczął wychodzić wraz z ludźmi. - A ty Mammon, na przyszłość sobie uważaj. Miałeś ich pilnować, by nie zginęli, a nie pchać do grobu.

-Ta, ta... Jasne, wiem. - Machnął ręką i wyszedł za nimi.

Lucifer upadł swobodnie na kanapę i dał nogę na nogę uprzednio sięgając po kieliszek z Demonusem. Westchnął i spojrzał na kieliszek i stertę papierów, jaka była na stoliku.

-Ani chwili spokoju... - Westchnął i wziął łyk alkoholu.

Wymiana studencka [Obey me!]Where stories live. Discover now