PROLOG

3.4K 49 7
                                    


„Jeśli doprowadzisz do porządku własne wnętrze, to, co na zewnątrz samo ułoży się we właściwy sposób".
~E. Tolle

24.09.2018

— Natala! — głos mojej przyjaciółki wybudził mnie z chwilowej drzemki.

Szybko zerwałam się z ławki, ale jednak chyba za szybko bo przez chwilę kręciło mi się w głowie. Rozejrzałam się po klasie a gdy wszystko sobie poukładałam, lekko westchnęłam. Spojrzałam na nauczyciela i zachciało mi się śmiać, jednak w dobrym momencie się opanowałam.

— Ten typ mógłby prowadzić podcasty do spania, zasnęłabym w minutę — prychnęłam cicho w jej stronę. Laura pokręciła tylko głową na boki.

Mówiłam prawdę w stu procentach, profesor Andrzejewski czyli nauczyciel matematyki gadał tak powoli, że dało się zasnąć odrazu gdy zaczynał te swoje nudne monologi. Gadał cały czas o jakiś teoriach, które i tak nikogo nie obchodziły. Mimowolnie wybuchnęłam śmiechem, spóźniony zapłon. Już po chwili w klasie zapanowała martwa cisza a ja przeklinałam siebie w myślach. Po sekundzie usłyszałam honorowe słowa profesorka, a ja miałam ochotę właśnie w tym miejscu zapaść się pod siebie i tam zostać.

— Co cię tak bawi Kalinowska? Do tablicy! W tej chwili — dodał na końcu gdy zauważył, że nie mam zamiaru wstać.

— Widzi Pan, ta ławka jest naprawdę wygodna, może tu zostane — uśmiechnęłam się sztucznie tak aby się zgodził, jednak on tylko popatrzył się na mnie z lekkim niedowierzeniem.

— Zapraszam — wskazał palcem na tablicę.
Tylko niezauważalnie wywróciłam oczami i przelotnie spojrzałam na Laurę. Ona o mało też nie wybuchnęła śmiechem.

Już miałam iść do tablicy z zamiarem stania przy niej do czasu kiedy profesorek nie poda mi wyniku, ale moje uszy usłyszały dźwięk, którego za dnia nienawidziłam a teraz był moim zbawieniem, bo za nic nie rozumiałam tego tematu. Spojrzałam cwano na nauczyciela, a jego twarz pokazywała tylko wkurzenie.

— Tym razem ci się poszczęściło, Dowidzenia — zirytowany wyszedł z klasy a ja w stronę jego pleców pokazałam środkowe palce.

— Boże, czasem nie mogę uwierzyć w to jaka jesteś dziecinna — usłyszałam głos Laury i odrazu się odwróciłam. Dziewczyna podała mi plecak i razem ruszyłyśmy do wyjścia.
Laura była moją najlepszą przyjaciółką, ale nie mogę także zapomnieć, także o chłopakach.

Franek, Krzysiek, Adam i.. Michał.

Tego ostatniego totalnie nie trawie i nie nazwałabym go swoim przyjacielem, ale przyjaźni się z moimi przyjaciółmi więc nie mam wyjścia aby nie widywać go codziennie.
Nigdy tak naprawdę nie wiedziałam czemu się nie lubimy, po prostu od początku się nie trawiliśmy. I zostało tak aż do teraz.

Już po chwili Franek szedł z nami, a ja śmiałam się z jego suchych żartów. Ten chłopak umiał rozśmieszyć mnie dosłownie każdym swoim słowem. Przy nim nie dało się być smutnym, samym byciem był rakietą energii.

— Powiem ci Kali, że poszczęściło Ci się i to nieźle! — zaśmiał się przypominając to co zdarzyło się dosłownie pięć minut temu. Oczywiście musiał nazwać mnie tym głupim przezwiskiem, które powstało przez moje nazwisko, Kalinowska.

— Wykorzystałam swoje szczęście na co najmniej miesiąc — zawtórowałam śmiechem.

— A co do dziś to idziemy może na schodki? — zapytałam i oczekiwałam oczywiście, że odpowiedzą Tak. Schodki to nasz drugi dom.

— Ja chętny i Laurka pewnie też, ale nie wiem jak z Michałem, pokłócił się z Igą i jest nie w humorze — na wspomnienie o dziewczynie, aż zrobiło mi się nie dobrze. Wystarczyłoby, że powiedziałabym o kilka zdań za dużo  Matczakowi a już dawno by z nią nie był. Nie lubiłam jej wcale, już bardziej przechodził mi chłopak niż ona. Chociaż była starsza o rok tak samo jak chłopcy, nie licząc Franka, była po prostu tępa.
Nie była brzydka fakt, ale też nie była jakoś wybitnie ładna. Przesadzała ze szpachlą na twarzy i tak samo z ubieraniem. Nie widziałam jej w czymś co nie miało w tytule mini
Jednak nie chciałabym aby zerwali, chłopak by się chyba załamał, a ja nie chce mieć w grupie złamanego serca.

— Mimo, że za nim nie przepadam to liczę, że się pogodzą. Michał za bardzo ją kocha — wzruszyłam rękami, mówiąc samą prawdę.

— Chyba już się pogodzili — odezwała się Laura pokazując palcem na Michała, który właśnie całuje się z jakże wcześniej wymienioną Igą.

— No i widzisz, po problemie — klasnęłam dłońmi. Szybko poszło.

— Czyli za jakieś dwie godziny idziemy razem na schodki tak?

— Dokładnie — uśmiechnęłam się szeroko, już miałam pisać na grupę ale zza moich pleców wyjawili się nasi przyjaciele.

— Czy ja usłyszałem schodki? — krzyknął Szczepan. — Boże ale wy jesteście fake friends, idziecie sami w święte miejsce? Żal — poczuj ironie.

Głośno się zaśmiałam co nie umknęło na uwadze wszystkim dookoła.

— Jezu, Krzysiek. Właśnie miałam pisać na grupę! — poczochrałam mu włosy, dobrze wiedząc, że strasznie tego nie lubi. Popatrzył na mnie mrużąc oczy, a ja już wiedziałam co się kroi.

— O ty! — krzyknął i już po chwili wisiałam do góry nogami.

— Boże Szczepan odstaw mnie! Adam pomóż — jęknęłam z irytacji, tym samym waląc rękoma plecy Krzyśka. Popatrzyłam się na chłopaka, którego prosiłam o pomoc a ten tylko zaśmiał się ale już po chwili stałam na nogach, lekko się chwiejąc. 

— A może pójdziemy do Nero? Pogoda za bardzo nie dopisuje — zaproponowała Laura.

Dziewczyna zawsze była głową naszej rodzinki. Była najbardziej odpowiedzialna, grzeczna i poważna. Czasem mam dość tego jak czasem mi matkuje ale za to też ją kocham.

— Dobry pomysł, a może zwiniemy się już? — Adam jak zwykle jeśli chodzi o wagary to jest do tego pierwszy. W sumie tak samo jak ja.

— Witam towarzystwo — zza rogu wyłonił się Matczak.

— My już sobie planujemy kto z kim będzie miał dzieci, a ty dopiero przyłazisz — Franek zrobił swoją aktorską minę a na twarzy Michała było widać zmieszanie i wypisane wielkie Co?

— Żartuję stary, właśnie zrywamy się do Nero, więc mam nadzieję, że idziesz z nami — Matczak popatrzył się na Igę i głośno westchnął. Już wiedziałam, że nie będzie fajnie.

— Nie wiem czy Iga się zgodzi, ostatnio mi zarzuciła, że zdradzam ją z Natalią —
wyszczerzyłam oczy na to co powiedział. Przez chwile nikt nic nie powiedział.

— Czekaj co? — wypaliłam. — Ty i ja? Przecież to się na nawet nie łączy — powiedziałam zażenowana. Odsunęłam się od niego na dobrą odległość, tak aby Iga sobie już nic nie dopowiadała.

Z Matczakiem dosłownie unikamy się jak ognia, a więc nie mam pojęcia przez co Iga mogła tak pomyśleć.

— Co nie? Ale ona jest tak chorobliwie zazdrosna, że już mam dość — głośno westchnął, odwracając od nas wzrok.

Popatrzyłam się na niego z współczuciem. Chłop tak strasznie się starał a gówno dostawał, czasem mam wrażenie, że Iga go nawet nie kocha. Ale o tym i tak pewnie dowiemy się w odpowiednim czasie.

________________________________

witam w mojej pierwszej książce! z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale jeśli jakieś widzicie to śmiało piszcie. długo przełamywałam się aby wystawić wam to co piszę, no i się przełamałam. wszystkim, którzy to czytają bardzo dziękuje oraz tym, którzy komentują i dają gwiazdki, również <3

buziaki:*

OD NIENAWIŚCI DO MIŁOŚCI || MATAWhere stories live. Discover now