Rozdział 24

761 64 18
                                    

Witam!

Malutkie spóźnienie, ale w tym rozdziale dowiemy się co dalej z relacją Capeli i Xandera? Czy dojdzie do czegoś więcej? A może zostaną na męczącej ich platformie niezrozumianej miłości?

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy!

Miłego czytania <3333

--------------------------------------

Pov. Capela

- Jezu w końcu! - krzyknąłem do telefonu. - Wiesz jak bardzo było to po was widać? Aż ja sam czułem się zmęczony!

- Wcale nie... - odburknął, a ja już oczami wyobraźni jego wkurzony wyraz twarzy.

- Wiesz co Albert? Gdyby wzrok mógłby zabijać to Vasquez zabiłby mnie w momencie zobaczenia nas razem na dokach. Jezu, ja widziałem w jego oczach tą zazdrość!

- Przestań, ała... - Usłyszałem jęknięcie, a po chwili szelest. - Debilu, rozmawiam, nie widzisz? - Usłyszałem głos białowłosego i zacząłem się cicho śmiać.

- Jak z dziećmi. - Na samą myśl, że ci dwoje w końcu są razem, uśmiech sam cisnął mi się na usta. Też chciałbym mieć takiego chłopaka, najlepiej, żeby miał brązowe oczy, niebieskie włosy, a na imię Xander... Znaczy co? Chyba się rozmarzyłem...

- Z kim rozmawiasz? - Nagle po drugiej stronie słuchawki usłyszałem głos Vasqueza.

- Z Dante. - odpowiedział mu, a po chwili jęknął cicho z charakterystycznym "ała" w jego wykonaniu. - Możesz przestać mnie gryźć?! Znowu będę musiał nosić golf. - charknął cicho, chyba już mając gdzieś, że jest ze mną na linii.

- A po co? Nie zakładaj go, niech wiedzą, że jesteś zajęty. - Kolejne jęknięcie - Przeze mnie - Cichy śmiech ze strony Sindacco, przeważył na tym, że postanowiłem się rozłączyć. Nie będę im przerywać zabawy. Chociaż patrząc na to, że teraz rozpoczęła się ich mała kłótnia to bym nie przeszkadzał, ale mam parę rzeczy do zrobienia.

- Tylko ostrożnie mi tam i Vasquez nie przedziuraw mi go!

- Zobaczymy.

- Że co?!

- Paa. - I się rozłączyłem.

Włączyłem silnik mojego radiowozu i zgłosiłem powrót do patrolu. Nic specjalnego się nie działo, no może poza małą strzelaniną koło kwadraciaka. Jak przystało na Los Santos Police Department złapaliśmy wszystkich.

- 403 status pierwszy - Na sam jego głos przez moje plecy przeszedł dreszcz. Zacisnąłem ręce na kierownicy i na chwilę przymknąłem oczy.

Dlaczego muszę tak na niego reagować? Dlaczego chcę, by znów złapał mnie za rękę? Tak jak przy odwiedzinach u Grzesia. Dlaczego chcę, żeby jego ręce dotykały mojego ciała, a jego usta były całowane tylko przeze mnie? Dlaczego musiałem się zakochać akurat w nim? Dlaczego cały czas muszę o nim myśleć?

- Dante zgłoś. - Moje jakże przerażające mnie myśli przerwał komunikat na radiu.

- Zgłaszam. - odpowiedziałem od razu. Próbowałem kontrolować swój głos, żeby nie było słychać żadnego drżenia.

- Przyjedź na komendę, pojedziemy na wspólny patrol.

- Jadę - odparłem krótko i zawróciłem kurs, by dojechać na komendę. Kolejny dzień patrolu i znowu z Xanderem...

Gwałtownie zahamowałem. Nagle dotarło do mnie kto zgłosił do mnie na radiu. Ciężko przełknąłem gulę, która powstała w moim gardle. Już bardziej rozkojarzony podjechałem pod miejsce mojej pracy, a gdy zaparkowałem, na miejsce pasażera od razu wpakował się Wayne.

Cisza. Czekając na prawdę - Albert Speedo x Vasquez SindaccoWhere stories live. Discover now