Rozdział 17

565 56 4
                                    

Witam

Przepraszam was za spóźnienie! Wciągnęłam się w pisanie i na głowie mam jeszcze nowe zajęcia dodatkowe, które są w takich właśnie godzinach, ale obiecuje, że postaram się nie przenosić rozdziałów o kilka godzin!

W tym rozdziale dowiemy się co dalej z relacją Erwina i Grzesia! Czy Erwin wybaczy Gregoremu? Czy ich relacja wstąpi na nowy poziom? Czy Erwin pomoże Montanhie odzyskać wspomnienia? A może nic się nie stanie, a Gregory wciąż będzie miał problemy z pamięcią?

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy!

Miłego czytania <3333

------------------------

Pov. Erwin

Od wypadku Grzegorza nie miałem z nim kontaktu. Nie miałem czasu ani nie miałem na to ochoty. Jak on mógł o mnie zapomnieć? Ja rozumiem zapomnieć o jakiś losowych ludziach. Ale mnie?! Erwina Pastora Drivera Knucklesa?!

Właśnie jadę na warsztat przekazać reszcie, że Vasquez znalazł Speedo. Na wjeździe zderzyłem się z radiowozem. Wysiadłem rozjuszony z jestera, nie odpuszczę przepuszczenie kłótni, zwłaszcza z policją.

- Jak jeździsz?! - krzyknąłem, ale w środku siebie śmiałem się tak głośno, że normalnie uznaliby mnie za wariata. Miałem nadzieję, że to jakiś kadet. Drzwi od radiowozu się otworzyły, od razu rozpoznałem funkcjonariusza, który postanowił się we mnie wjebać. Gregory Montanha.

- Wybaczy pan, ale ja jechałem przepisowo. To Pan jechał pod prąd - Jego basowy głos rozbrzmiał w moich uszach. Przeszły mnie ciarki po plecach, zdziwiony na reakcje mojego ciała nie odpowiadałem przez chwilę. Teraz to przegiąłeś Monte.

- Jestem właścicielem tego warsztatu. Mogę wjeżdżać jak chce - Moja duma nie pozwoli się przyznać do błędu. Nigdy.

- Dobrze proszę pana, rozwiążmy to polubownie. Ma Pan jakieś biuro, gdzie będziemy mogli przedyskutować ową sytuację? - Zachowywał się jak nie on. On dawno by się na mnie darł i powiedziałby to słynne "Pastorku" do mnie. Od dawna nie był taki poważny, co ten wypadek zrobił z moim Grzesiem?

- Owszem zapraszam za mną. - Wsiedliśmy do swoich aut i zaparkowaliśmy koło warsztatu. - Tędy. - Wskazałem na budynek, który jest na terenie naszego warsztatu. Zaprosiłem go do biura po prawej stronie, usiadłem za biurkiem a on naprzeciwko mnie.

- Więc tak, wjechał pan pod prąd i tu nie ma tłumaczenia, że jest Pan właścicielem. Prawo to prawo. Nie ma wyjątków - Mówił to profesjonalnie jak na funkcjonariusza przystało. Za poważnie jak na niego...

- O nie Gregory, jest wyjątek. Ten wyjątek to ja. Ja mogę. - Zaczęło się we mnie gotować. Nie mogę wytrzymać tak profesjonalnego Grześka. Wkurwia mnie. Jeszcze świadomość, że on nie pamięta większości rzeczy, które przeżyliśmy, jeszcze bardziej mnie denerwowała.

- Panie Erwinie. Nie może być pan wyjątkiem.

- Mogę.

- Nie.

- Tak.

- W takim razie jak nie możemy tego rozwiązać w pokojowy sposób, wystawiam Panu mandat w wysokości 300 dolarów. - Wyciągnął tablet i zaczął w nim coś robić.

- No chyba cię coś popierdoliło debilu. - Wstałem z krzesła. - Posłuchaj mnie, ty kurwo jeb- przerwałem, ponieważ Montanha wstał i zaczął do mnie podchodzić.

- Jeśli tak się sprawy mają. Proszę się obrócić, zostaje pan aresztowany, za obrazę i utrudnianie pracy funkcjonariusza publicznego.

- Hoho, nie tak prędko.

Cisza. Czekając na prawdę - Albert Speedo x Vasquez SindaccoWhere stories live. Discover now