Rozdział 3

695 69 21
                                    

Witam!

Dzisiaj troszeczkę krótszy rozdzialik... I tak dodając - Nienawidzę szkoły :)

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy!

Miłego czytania kochani <33

----------------------------------------------------

Pov. Albert

Przyjechałem na warsztat i zaparkowałem niechlujnie samochód na wolnym miejscu. Wszedłem na teren budynku i ujrzałem Vasqueza stojącego koło szafki z narzędziami.

- Jedziesz się przejechać? - zapytałem, zauważając, iż szatyn się nudzi.

- Jasne, nie mam nic do roboty - powiedział i wysiedliśmy do mojego samochodu.

Po dłuższej chwili zauważyłem na nami niebiesko czerwone migające światła. Zwolniłem i zatrzymałem się na poboczu. Chwilę później do okna podszedł funkcjonariusz z wyciągniętym notesem, spojrzał na mnie i zapytał:

- A to pan ostatnio poddał naszego funkcjonariusza? - Spojrzałem na niego zdziwiony.

Natychmiast odpaliłem silnik i ruszyłem. W lusterku zauważyłem, że policjant biegnie do swojego radiowozu, ale skręciłem parę razy w kilka krętych uliczek i już nie miał prawa nas znaleźć.

- O jakie poddanie mu chodziło?

- Eee - Próbowałem wymyślić coś na szybko, by dalej nie dopytywał. - Poddałem jednego policjanta, bo chcieliśmy odbić Davida - powiedziałem szybko z lekkim uśmiechem. Spojrzałem na niego i zauważyłem, że szatyn musiał mi uwierzyć, bo pokiwał głową w zrozumieniu, patrząc na widoki za szybą.

Time skip - Kolejny dzień

- Panowie robimy bank! - krzyknął złotooki, podbiegając do nas. - No to tak, Carbo ogarnij sprzęt, Speedo ty jedziesz ze mną. Vasquez i Labo wy ogarniacie zakładników. Wszystkim pasuje? - zapytał, a my kiwnęliśmy głowami. Wsiadłem do jestera z Erwinem i ruszyliśmy szukać sułtana do ucieczki. Właśnie wytrychowalem samochód, gdy usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Spojrzałem na powiadomienie i zobaczyłem SMS'a od tego samego numeru co wcześniej. Nacisnąłem na wiadomość i ujrzałem GPS'a z kolejnym zadaniem. Świetnie.

- Erwin, weźcie na moje miejsce Labo, ja odpadam - powiedziałem, a Knuckles spojrzał na mnie zdziwiony.

- Coś się stało? - zapytał, wsiadając do pojazdu. Uchylił szybę, by usłyszeć moją odpowiedź.

- Nie, muszę coś załatwić - Schowałem ręce w kieszenie, żeby nie zobaczył, jak się trzęsą. Nikt nie może się dowiedzieć.

- Dobra - I odjechał. Liczyłem na jakąś podwózkę, ale jak widać, sam muszę sobie ogarnąć samochód.

Niedaleko zobaczyłem BMW z włączonym silnikiem, więc podbiegłem do niego. Prawdopodobny właściciel pojazdu zaczął biec w moją stronę, więc jak najszybciej odjechałem. Wpisałem odpowiednią lokalizację i pojechałem w wyznaczone miejsce. Dojechałem na miejsce i wysiadłem z samochodu. Tuż pod moimi nogami leżała karteczka, podniosłem ją i sprawdziłem jej treść. "Obserwuj komendę przez 4 godziny, notuj, kto wchodzi na służbę i kto z niej schodzi i o jakiej godzinie. Ile przebywa na niej High comment, a teraz dostaniesz nagrodę za poprzednie zadanie. Podnieś wzrok." Uczyniłem to co było napisane na kartce i zobaczyłem trzy pikowane kurtki z czerwonymi obszyciami. Spakowałem je do bagażnika i odjechałem.

Siedziałem na dachu budynku, patrząc na komendę. Gmach, na którym byłem znajdował się naprzeciwko budynku departamentu policji. Zgodnie z wytycznymi obserwowałem policjantów, od razu wszystko zapisując. Zauważyłem, że minęły już cztery godziny, więc skierowałem się do drabiny. Zacząłem schodzić szczebel po szczeblu gdy nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Czułem jak mój uścisk na drabinie lżeje, a ja zaczynam spadać. W ostatnim momencie otrząsnąłem się i złapałem się mocniej drabiny, wręcz się do niej przytulając.

Zszedłem z drabiny i skierowałem się w stronę samochodu. Wsiadłem do pojazdu i odjechałem spod budynku, od razu skręcając w drogę na warsztat. Zaparkowałem pod moim miejscem pracy i zauważyłem Erwina, Carbonarę i Vasqueza rozmawiających o udanym napadzie. Podszedłem do nich z małym uśmiechem, cieszyłem się, że im się udało.

- Czemu nie mogłeś być na napadzie? - zapytał mnie Erwina, Vasquez spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Dostałem ważną wiadomość i musiałem odpuścić - powiedziałem, a na końcu lekko westchnąłem, dodając pewności moim słowom.

Poszedłem w stronę biura i przebrałem się w strój roboczy. Wyszedłem na stanowisko pracy i zacząłem naprawiać samochody. Najpierw był chiburek, później neon i inne samochody, na które już nie zwracałem uwagi. Po prostu naprawiałem automatycznie, trochę jak robot.

Właśnie wymieniałem płyn chłodniczy w jednym z samochodów, ale zaprzestałem tej czynności gdy znów tego dnia poczułem zawroty głowy. Kręciło mi się w głowie i czułem jakbym, zaraz miał zwrócić całą zawartość mojego żołądka. Złapałem się za brzuch i poszedłem na tył warsztatu. Oparłem się o ścianę i zjechałem po niej, siadając na podłodze.

Usłyszałem kroki z daleka, a po chwili przed sobą zobaczyłem szatyna. Stał z rękami na ramionach, patrzył na mnie zdenerwowany.

- Wszystko dobrze? - zapytał i jego wyraz twarzy zmienił się na zmartwiony. Uklęknął przede mną i położył mi rękę na ramieniu. Spojrzałem mu w oczy i odpowiedziałem:

- Tak, to zwykłe zmęczenie - Przymknąłem oczy i oparłem głowę o ścianę.

- Masz odpocząć - powiedział i złapał mnie pod ramię. Podniósł mnie z ziemi i zaprowadził mnie na parking. Podszedłem do skradzionego wcześniej samochodu, wyciągnąłem paczkę z bagażnika i wsiadłem do Vamosa Vasqueza. Szatyn zajął miejsce kierowcy, odpalił silnik i pojechał w stronę apartamentów. Oparłem głowę o szybę i lekko przymknąłem oczy. Siedziałem tak przez całą drogę, chyba naprawdę jestem zmęczony.

Cisza. Czekając na prawdę - Albert Speedo x Vasquez SindaccoWhere stories live. Discover now