Rozdział 18

604 59 25
                                    

Witam!

W dzisiejszym rozdziale dowiemy się jak pracownicy warsztatu zareagowali na powrót Speedo. A także czemu Laborant tak bardzo śmieje się z relacji Alberta i Vasqueza. Jak zareaguje Vasquez na małą bliskość Alberta z Amy? Albo czy postanowią porozmawiać jaki był prawdziwy powód wyjazdu?

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy!

Miłego czytania <333

---------------------------------------

Pov. Speedo

Siedzimy na wyspie już trzy dni, a czuje się tu jak w klatce. Dosłownie. Vasquez zachowuje się jak matka, która próbuje uchronić od wszystkiego swoje dziecko. Tylko, że w tym przypadku ja jestem dzieckiem i czuję się już bardzo niekomfortowo. Jestem osaczony i traktowany jak jajko w opałach. Kurwa przecież się od razu nie rozbije na papkę gdy spadnę ze stołu!

Sindacco zachowuję się jakby chciał wyręczyć we wszystkim, jakbym był kobietą w ciąży. Chyba już wiem jak się czują, gdy każdy im zabrania coś nosić lub zrobić. Oczywiście doceniam, że się martwi, ale zaczyna mnie to cholernie denerwować. Zabrania mi nosić drewno, by napalić w kominku, a gdy odezwę się, że jakoś wcześniej to robiłem to słysze w zamian, że jestem debilem i nie dbam o swoje zdrowie. Naprawdę miło.

Może ma trochę racji z tym, że w obecnej sytuacji powinienem się trochę oszczędzać i powinienem o siebie zadbać, ale nie mogę sobie na to pozwolić. Nie mogę przestać ćwiczyć, muszę być przygotowany, więc wymykam się w nocy, by chociaż trochę potrenować i odpocząć od jego nadopiekuńczości.

Właśnie siedzę nad klifem i podziwiam ocean. Ten widok, uderzających o skały fal, albo ruch nieokiełznanej wody przy brzegu mnie uspokajał. Żywioł wody był nieprzewidywalny i czasami bardzo niebezpieczny, ale bardzo piękny. Kochałem siedzieć w tym miejscu, zawsze tutaj spędzałem zachody słońca. Czasami sam, a czasami z Vasquezem, jak się akurat przypałętał.

Chciałbym tu zostać, już na zawsze. Spokój, cisza i piękne widoki. Czasami bardzo przeszkadzał mi ten gwar miasta i hałasu, więc często jeździłem na Sendy lub Paleto. Gdybym znalazł kogoś kto, by mnie pokochał... Chciałbym mieszkać tu z tą osobą. Na zawsze. Niestety teraz nie mogę przebywać tu zbyt długo, Dante potrzebuje mojej pomocy i nie mogę go zostawić samego. Moje przemyślenia przerwała ręka dotykająca mojego ramienia. Odwróciłem wzrok od oceańskich fal i spojrzałem na osobę zakłócającą mój spokój.

- Jutro wracamy tak? - zapytał niebieskooki, patrząc w dal.

- Tak - odpowiedziałem. - Niestety tak. - westchnąłem, odwracając od niego wzrok.

- Albert, pamiętasz co mi obiecywałeś?

- Oczywiście, że tak. Jakbym miał zapomnieć? "Od razu po powrocie stąd masz się udać do lekarza, aby cię przepadał". - powiedziałem regułkę, którą powtarzał mi od kilku dni. Próbowałem udawać jego głos, ale trochę mi nie wyszło przez co szatyn zaczął się cicho śmiać.

- Ja tak nie mówię, ale niech ci będzie. - wciąż śmiał się cicho, przez co ja też się lekko uśmiechnąłem. - A jeżeli nie pojedziesz to zaciągnę cię tam siłą. - Tutaj akurat mówił prawdę. Wiem, że byłby zdolny, by włamać mi się do domu, wyciągnąć z łóżka w piżamie i porwać, żeby zawieść do szpitala.

- Dobrze... - spojrzałem na niego. - Mamo. - dodałem, uśmiechając się w arogancki sposób.

- Debil. Naprawdę od tej samotności stałeś się bardziej głupi. - również się uśmiechnął.

- Naprawdę miło o mnie mówisz, żeby tak debilem mnie nazywać? - westchnąłem, wciąż się cicho śmiejąc. Kocham się z nim droczyć.

Siedzieliśmy przez dłuższy czas w przyjemnej ciszy. Czasami rozumieliśmy się bez słów, nie były one potrzebne. Czułem się przy nim dobrze i wiedziałem, że nie muszę się stresować, żeby nie powiedzieć czegoś źle. W sumie, nic dziwnego, że spędzamy ze sobą tyle czasu, że teraz dziwnie, by było tyle go nie spędzać w taki sposób. Vasquez zrobił się dla mnie bardzo ważny, stał się kimś za kogo oddał bym życie. Nie wiem czy on za mnie też, ale to nie ważne, nie chciałbym żyć bez jego udziału w nim. Byłoby... Tak pusto. Kiedyś taką osobą był Dante, chociaż po ostatniej rozmowie zrozumiałem, że również zrobiłbym wszystko, żeby przeżył.

Cisza. Czekając na prawdę - Albert Speedo x Vasquez SindaccoWhere stories live. Discover now