Rozdział 4

684 64 9
                                    

Witam!

Naprawdę was przepraszam! Jezu zapomniałam totalnie o rozdziale, a jeszcze internet nie chce mi kurwa działać i wattpad mi się ładuje JEBANE PÓŁ GODZINY mad

Naprawdę przepraszam, wynagrodzę to wam, małym shocikiem tak za 15 minutek, okej?

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy!

Miłego czytania <333

--------------------------

Pov. 3os.

Pojechał na szpital, chciał sprawdzić czy czasem jego stan się nie pogorszył.

- O, witam ponownie doktorku! - krzyknął do lekarza, który pomógł mu uciec kilka dni temu.

- Dzień dobry panie Speedo, co pana tu sprowadza? - Medyk odwróci się do niego z uśmiechem. Wiedział, że i tak wróci do szpitala ze względu na swój stan.

- Chciałbym się przebadać - Jak powiedział, tak zrobili i już po chwili Albert siedział na kozetce. - Od paru dni kręci mi się w głowie i mam mdłości.

- Ma pan dalej lekki wstrząs mózgu, musi pan-

- Przestań do mnie mówić pan - warknął na lekarza.

- Dobra, musisz więcej odpoczywać i najlepiej nie wychodzić z domu. Inaczej ci się pogorszy, a tego raczej nie chcesz.

- Okej, a jak z policją? Dowiedzieli się, że mi pomogłeś?

- Powiedziałem, że groziłeś mi bronią.

- No to do zobaczenia doktorku. - westchnął bezsilnie i wyszedł z budynku. Tak jak zalecił lekarz, udał się do domu. Naprawdę nie chciał zasłabnąć podczas jakiejś akcji z ZakShotem lub zadania, nie było mu to potrzebne. Napisał do jednego z szefów warsztatu i wypisał sobie urlop. Siedział w domu, oglądał seriale, czytał, nudził się, ale nie chciał ryzykować za bardzo. Gdy dochodziła godzina dziewiętnasta usłyszał dzwonek swojego telefonu. Wziął komórkę w rękę i ujrzał nazwę numeru, który do niego wydzwaniał. Laborant. Odebrał mając nadzieję, że nie jest potrzebny na odbicie.

- Słuchaj Speedo, potrzebujemy cię, musisz pomóc nam popilnować Lestera, dasz radę?

- Przyjadę, daj lokalizację. Będę za chwilę.

- No patrząc na twoje umiejętności-

I się rozłączył. Nie miał zamiaru słuchać tego dennego żartu. Pojedzie, popilnuje dzida i wróci do domu. Wyszedł na parking, usłyszawszy dźwięk SMS'a, zatrzymał się w miejscu. Otworzył wiadomości i zobaczył lokalizację GPS od Quinna. Wsiadł do samochodu, odpalił silnik i wystukał GPS'a od razu na niego jadąc.

W każdą ulicę skręcał małym driftem, łamał dozwoloną prędkość ponad o dwa razy więcej kilometrów. Lubił jeździć w ten sposób, często mógł poczuć wtedy dreszczyk adrenaliny, ale żałował, że nie umie prowadzić tak dobrze jak niektórzy w ekipie.

Dojechał na miejsce do którego Laborant dał mu lokalizacje. Przed małym budynkiem stała część osób z głównego składu, od razu wyszedł z samochodu i skierował się w ich stronę. Na miejscu znajdował się Sindacco, Quinn i Gilkenly. Zeszli do piwnicy. Wszyscy nie wiedzieli gdzie są, więc wiernie szli za Quinnem. Na dole siedział Lester. Speedo podszedł trochę bliżej mężczyzny, a reszta stanęła bliżej wyjścia. Zrobili naradę przez telefon co robią dalej i z kim chcą współpracować, a Lester zawołał Alberta, bo chciał mu przekazać coś ważnego, ale inni na razie nie mogli wiedzieć.

- Daj swój telefon - powiedział starszy, a szarooki z małym ociąganiem podał mu komórkę. Mężczyzna z okularami klikał w przyciski na telefonie, co chwilę mrucząc coś pod nosem. Po dłużącej się dla Alberta chwili, znów miał swoją własność w rękach. - Wiem, że wybierzecie tamtych, więc wgrałem ci na komórkę program nad którym długo pracowałem. Nic nikomu nie mów, teraz w telefonie posiadasz aplikacje do wyścigów - powiedział, a białowłosy otworzył lekko buzię ze zdziwienia. - Uważaj, bo zaczniesz się ślinić, ale nie na mój widok, a na jego - Speedo obrócił się w stronę w którą wskazał starszy, ale zobaczył tylko niebieskie tęczówki patrzące w jego stronę.

- Czekaj co? - zapytał nie rozumiejąc, a staruszek tylko cicho się zaśmiał, siadając na małym krzesełku.

- Posłuchaj słyszę ludzi nad nami, muszę kończyć - powiedział Quinn, rozłączając się z Erwinem. Nagle wbiegli ludzie w ciemnych strojach. Nim Albert zdążył chociaż wyciągnąć pistolet już został postrzelony. Upadł na ziemię z cichym jękiem. Szare oczy zdążyły tylko zauważyć jak zamaskowani ludzie biorą staruszka ze sobą.

- Nie - mruknął z jękiem. Mógł tylko patrzeć jak go wynoszą człowieka, który dał mu aplikacje, o której marzył.

Nie wiedział ile leżał na ziemi, jęcząc cicho z bólu. Nie wiedział ile leżał tak, próbując podnieść się lub zobaczyć co z Vazquezem, Davidem lub Michaelem.

Po wielu dłużących się minutach, poczuł w końcu jak ktoś podnosi go z ziemi. Słyszał krzyki, ale jakby z oddali. W końcu reszta głównego składu dojechała do domku w którym przebywali. Wiedział to, słyszał ich przejęte głosy. Miał nadzieję, że to przez niego się tak niepokoili, ale wewnętrznie wiedział, że nie. Myślał, że jeżeli już to martwili się o Sindacco albo nawet o Quinna czy Gilkenlyiego. Oni byli bardziej prawdopodobni do jakiegokolwiek zamartwiania się o nich.

Nicollo jechał przed siebie byleby jak najszybciej dotrzeć na szpital. Nie chcieli stracić nikogo z nich. Na szczęście David i Vasquez zostali tylko ogłuszeni, niestety Laborant i Speedo zostali bardziej ranni.

Speedo uchylił oczy, dostrzegając nad sobą lekarza, który pomógł mu kilka dni temu w ucieczce ze szpitala. Spojrzał na niego niezrozumiale, ale po chwili przypomniał sobie co tutaj robi. 1111 zabrał Lestera, a on został przy tym ranny.

Widział, że lekarz będzie informować innych o jego stanie zdrowia ,a nie chciał martwić innych swoim wstrząsem mózgu. Tylko jedyny problem polegał na medyku, który w tej chwili się nim opiekował. Miał nadzieję, że nie zdradził jego stanu innym, ani że tego nie zrobi.

-Albert, musisz zostać w szpitalu na dłużej ze względu na swój stan. Widzę, że nie stosujesz się do moich zaleceń więc sam cię przypilnuję. Przy twoim wstrząsie powinieneś siedzieć w domu. Idę poinformować resztę o twoim stenie. - Białowłosy złapał lekarza za rękę.

- Słuchaj doktorku, powiedz im, że to ze względu na ranę postrzałową, a nie wstrząs mózgu, jasne? Oni nic nie wiedzą - powiedział, próbując podnieść się wyżej na łóżku. Poczuł promieniujący ból, więc natychmiast przestał, a na jego twarzy pojawiło się skrzywienie.

- Obowiązuje mnie tajemnica lekarska, jeśli nie chcesz, żebym coś mówił danej osobie, ja nie mogę tego zrobić - Uśmiechnął się uprzejmie w jego stronę. - I przestań mówić na mnie "doktorku", tak jak ja przestałem nazywać cię per "Pan". - Białowłosy zaśmiał się cicho i skinął głową. - Dobra patrząc na to co się wydarzyło, mogłeś skończyć o wiele gorzej niż jest teraz, chociaż też nie jest najlepiej. Do jutrzejszego dnia będziesz musiał tutaj zostać.

- Dobra dobra, ale powiesz im, że muszę tu zostać przez postrzał, a nie przez wstrząśnienie? Wiesz muszę się upewnić

- Nie - powiedział, uśmiechając się lekko. - A teraz wypoczywaj.

Cisza. Czekając na prawdę - Albert Speedo x Vasquez SindaccoKde žijí příběhy. Začni objevovat