Rozdział XXVIII

315 15 0
                                    

Steven


Pierwsze, co ujrzałem, to ciemna mgła. Dopiero po dobrej chwili zorientowałem się, że to mój pokój spowity w ciemności. Musiała być już noc.

Ile ja tak leżałem, cholera?!

Usiłowałem usiąść, ale po wykonaniu najmniejszego ruchu piekący ból przeszył moją lewą rękę. Syknąłem, zaciskając zęby i rozejrzałem się dookoła. Po jednej stronie łóżka wisiały jakieś kabelki, które, jak się okazało, były podłączone do różnych części mojego ciała. No pięknie.Chciałem zawołać, by ktoś zabrał ode mnie to ustrojstwo, ale słowa ugrzęzły mi między suchymi wargami. Z trudem przełknąłem ślinę i opadłem na poduszki.

- Alfa! Nie do wiary!- usłyszałem po chwili. Do pokoju wpadł lekarz wraz z Rossem i Frankiem, którzy wyglądali tak, jakby co najmniej zobaczyli ducha.

- Jak dobrze, że do nas wróciłeś.- powiedział z radością Frank.

- Przez ile czasu byłem nieprzytomny?- spytałem, mrużąc oczy od zapalonego światła i pozwalając lekarzowi się badać.

- Trzy dni.

- Kurwa.

- Spokojnie, Alfo. Muszę być pewny, że twoje czynności życiowe są stabilne.

- Wszystko w porządku.- zapewniłem i wówczas świadomość tego, co się stało, spadła na mnie niczym kilkutonowy ciężar.- Hayley! Gdzie ona jest? Co z nią?

- Siłą kazaliśmy jej udać się na drzemkę. Czuwała tu przy tobie cały czas.

- Ale jak ona się czuje?- nie ustępowałem. Choć byłem mocno poddenerwowany, na wieść o tym, że Hayley była przytomna i była tu ze mną, przyjemne ciepło wypełniło moje serce.

Nie czekając na odpowiedź, szarpnąłem się mocno, wyswobadzając się z macek sprzętu medycznego i poczłapałem do wyjścia. Odnalazłem Hayley w jednym z mniejszych pokoi. Spała w dziwnej pozie, oddychając niespokojnie. Zgadłem, że dręczy ją jakiś koszmar.

- Moja Lee.- wyszeptałem, rozczulony jej widokiem do granic możliwości. Usiadłem na krańcu łóżka i wierzchem dłoni pogłaskałem dziewczynę po policzku. Jak na zawołanie, tak jakbym poraził ją prądem, drgnęła i otworzyła oczy. Widząc te dwie piękne srebrne gwiazdy, rozpłynąłem się w środku ze szczęścia. Czy nie o to właśnie walczyłem?

- Steven?- zapytała sennie. Na potwierdzenie pocałowałem ją czule w usta. Dotyk jej zimnych palców na mojej szyi wywołał u mnie miłe dreszcze.- Ja już nie śpię, prawda?Pokręciłem głową. Hayley, kiedy rzeczywistość wreszcie do niej dotarła, z okrzykiem radości padła w moje ramiona.

- Co to za wybuch entuzjazmu, panno Moore?- roześmiałem się, krzywiąc się pod naciskiem na moją rękę w gipsie.- Jeszcze nigdy nie widziałem, żebyś tak ochoczo okazywała emocje.

- Cieszę się, że żyjesz.- prychnęła. Przytuliłem ją mocno i znów spojrzałem w oczy, w które nie mogłem się napatrzeć. Myśl, która pojawiła się kilka dni temu w mojej głowie, o tym, że te gwiazdy mogłyby kiedyś dla mnie zgasnąć, miażdżyła mnie wewnętrznie.

- To ty uratowałaś mi życie, skarbie.- powiedziałem cicho, głaszcząc ją po włosach. Przygryzła wargę, tak jak zawsze, kiedy coś ją trapiło.

- Nie. To ty zabiłeś Victora, chwilę przed tym, kiedy miał się na mnie rzucić. Do tej pory zastanawiam się, jak to możliwe. Byłam pewna, że umierasz. Nie potrafiłam ci pomóc. A potem spojrzałam w miejsce, gdzie leżałeś i nie było cię tam. Myślałam, że... - Głos ugrzązł jej w gardle, a w oczach natychmiast pojawiły się łzy. Pogłaskałem ją po twarzy, zjeżdżając kciukiem w kącik ust.

Księżycowa Dama 🌒🌗🌒 || Część 1 || ZAKOŃCZONA ✔Where stories live. Discover now