Rozdział X

619 25 1
                                    

Hayley

Wieczór mijał naprawdę przyjemnie. Steven i Oscar wybrali się na wspólny trening, a my siedziałyśmy z Laurą przy kominku i plotkowałyśmy, co i rusz wybuchając głośnym śmiechem. W końcu zwabiło to też jej rodziców, którzy postanowili się do nas przyłączyć. Pani West była roześmianą, otwartą osobą, pełną rodzinnego ciepła, ale z odrobiną szaleństwa. Patrząc na nią, wyobrażałam sobie, że właśnie taka będzie moja przyjaciółka w przyszłości. Pan West był za to zdystansowany. Początkowo przyglądał mi się bacznie i podejrzliwie, jakby miał co do mnie jakieś zastrzeżenia. Mówił niewiele, za to wyraźnie czymś się denerwował. Opuszkami palców stukał nerwowo o kanapę i zdawał się dumać o rzeczach wielkiej wagi, przynajmniej na to wskazywała jego śmiertelnie poważna, sroga mina. Jaki ojciec, taki syn. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to po nim Steven odziedziczył swoje ponure usposobienie, cholerny mruk. Z wyglądu też byli do siebie bardzo podobni, mieli podobną posturę i ten sam, zamaszysty i stanowczy krok. Steven jednak był wyższy i trochę szerszy w ramionach. Miał też nieco ciemniejsze włosy.

- Uwierz, rodzice nie byli zadowoleni, kiedy zauważyli, że między mną i Oscarem zaczyna iskrzyć.- kontynuowała swoją opowieść Laura, wydobywając mnie tym samym z krainy rozmyślań.

- Ciekawe, jak ty byś zareagowała, moja panno!- zawołała pani West.- Oscar to niemal mój synek, więc wyobrażałam sobie, że zawsze będziecie jak brat i siostra, że będziecie sobie dokuczać tak jak ty i Steven, ale będziecie w stanie skoczyć za sobą w ogień.

- Och, przecież i tak na tym stanęło.- Laura przewróciła oczami, a pani West tylko westchnęła.

- Będziesz miała swoje dzieci, to zrozumiesz.

- Steven i Oscar wracają.- powiedział pan West, wyglądając przez okno. W tej samej chwili rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, a w następnej sekundzie obaj zdyszani panowie byli w salonie.

- Ale jesteś spocony. Nie waż się mnie nawet przytulić, póki nie weźmiesz prysznica.- zastrzegła Laura, podczas gdy Oscar starał się wreszcie złapać oddech. Mimowolnie zerknęłam na Stevena i na jego nastroszoną grzywkę, z której skapywały kropelki potu. Odgarniając niesforne kosmyki, przyłapał mnie na gorącym uczynku. Natychmiast spuściłam wzrok.

- Wiecie co, ja chyba też pójdę pod prysznic. A potem będę chciał z kimś porozmawiać.- powiedział. Czułam na sobie jego spojrzenie, bo coś aż paliło mnie od środka. Casanova jeden. Nie bądź aż tak uległa, Hayley.

- Kiedyś ta młodzież była inna.- westchnął niespodziewanie pan West.- Ja moją żonę po prostu przerzuciłem za ramię i uciekłem z nią, więc nie miała innego wyjścia, niż wyjść za mnie.

Wszyscy oprócz Stevena wybuchnęli śmiechem. Nawet ja się uśmiałam, choć nadal było mi niezręcznie. W oczach Steven pojawił się zaś niebezpieczny błysk.

- Rozumiem, że w średniowieczu tak się właśnie robiło, ale żaden z ciebie rycerz, tatku. Masz za słabe bicepsy.

- Czy ty rzucasz mi wyzwanie?- spytał bojowniczo pan West.

- Może.- odparł Steven.- Ale moim zdaniem pokaz siły i brawury nie zawsze wystarczy. Najważniejsza walka to ta o serce księżniczki.- dodał po chwili i uraczył mnie tym swoim miażdżącym spojrzeniem, które tym razem przejawiało jakby odrobinę ciepła i nadziei.

- Nie każda księżniczka daje się nabrać na czułe słówka i bukiety róż.- skwitowałam. Steven zdawał się być zaskoczony.

- Są jeszcze miłosne ballady.- podsunął Oscar, ale jakoś nikt mu nie odpowiedział, więc wzruszył tylko ramionami i oznajmił, że idzie pod prysznic. Ja i Laura udałyśmy się zaś do kuchni, żeby coś przekąsić. Steven za to zniknął nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak. Dołączył do nas w momencie, kiedy już wkładałyśmy brudne naczynia do zmywarki.

Księżycowa Dama 🌒🌗🌒 || Część 1 || ZAKOŃCZONA ✔Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα