Rozdział XII

577 25 1
                                    

Hayley

Najgorsze uczucie, jakie mogło być, to uczucie uwięzienia. Byłam wolną duszą, która nie uznawała żadnych ograniczeń. Musiałam mieć przestrzeń dla siebie, dla swoich marzeń i dziwactw. Chodziłam własnymi ścieżkami i kiedy ktoś mówił mi, co mam robić, od razu zamykałam się w sobie, stawałam się wroga i daleka. Steven West przekroczył wszelkie granice. Mogłabym nawet stwierdzić, że jest niebezpiecznym psycholem, który chce mnie ubezwłasnowolnić. Znałam jednak jego tajemnicę, próbowałam oswoić się z jego naturą. Ale jak można było zaufać komuś, kto na twoich oczach przemienił się w ogromnego wilka, a potem oznajmia, że znajdzie mnie, choćbym uciekła na koniec świata? Jak można zaufać komukolwiek, skoro twoja najbliższa przyjaciółka okazała się być wilkołakiem? Co, jeśli mój sąsiad nagle okaże się być wampirem?

Chciałabym wreszcie obudzić się z tego okropnego snu.

Chciałabym zapomnieć o pocałunku mrocznego rycerza.

Chciałabym cofnąć czas.

Ale czy na pewno...?

Postanowiłam wrócić do punktu wyjścia. Czyli do domu. Nie tłumaczyłam się Laurze ani jej rodzicom, po prostu spakowałam swoje rzeczy i wyszłam. Stevena przy tym nie było, ale wiedziałam, że był przygotowany na to, że zniknę.

Gdybym tak tylko mogła zniknąć naprawdę...

***

Leżałam w swoim łóżku, przewracałam się z boku na bok i usiłowałam zasnąć. Bezskutecznie. Gonitwa myśli tocząca się w mojej głowie była przeszkodą nie do przejścia. Tak wiele wydarzyło się w tak krótkim czasie. Pierwszy raz w życiu czułam się jak mała, nic nieznacząca kropla w wielkim oceanie. Tyle, że Steven mówił, że dla niego jestem całym światem.

Kiedy znów przekręciłam się na drugi bok, usłyszałam dziwny huk. Potem rozległy się kolejne, jednak zdecydowanie cichsze. Miałam wrażenie, że ktoś chodzi po dachu.

- Stevenie West, jeśli to ty...!- zawołałam i gwałtownie ucichłam. Co ja mu mogłam zrobić? Byłam przy nim zupełnie bezsilna. Odgłosy jednak ustały. Zacisnęłam mocno powieki i wypuściłam powietrze z płuc. Może mam już jakieś omamy słuchowe?

- Dobry wieczór, Hayley.- usłyszałam nagle. Gwałtownie poderwałam się z łóżka, krzycząc wniebogłosy. Przede mną, niczym jakaś cholerna zjawa, stała Madeline.

- Skąd się tu wzięłaś?! Jak tutaj w ogóle weszłaś?!- wrzeszczałam. To wszystko przypominało już jakiś horror. Sama Madeline wyglądała zresztą jak z horroru. Miała przejmująco bladą cerę i mroczne spojrzenie, tak jakby była nie z tego świata. A jeśli rzeczywiście nie była?

- Uspokój się.- powiedziała beznamiętnie.- Chciałam tylko porozmawiać.

- Nie mogłaś tego wymyślić o normalnej porze?- warknęłam.- Weszłaś sobie bez zaproszenia w środku nocy, nawet nie wiem jak, i jeszcze każesz mi się uspokoić?

Madeline skrzyżowała ręce na piersiach, lecz jej wyraz twarzy nadal pozostał niewzruszony.

- Odważnie. Ale wrzeszcz na mnie, ile chcesz. Wrzeszcz jeszcze głośniej.- odparła. Wtedy aż mnie zatkało. Ta dziewczyna albo miała niezmierny tupet, albo była niespełna umysłu.

- Wynoś się stąd!- wydusiłam w końcu. Zaśmiała się ironicznie.

- Ani myślę.

- Wynoś się!- huknęłam znów i w tym momencie stało się coś nieoczekiwanego. Moja biblioteczka stojąca naprzeciwko biurka zachwiała się i runęła na ziemię wraz ze wszystkimi książkami. Dobrą chwilę zajęło mi wyjście z oszołomienia, za to Madeline nawet nie mrugnęła. Wręcz przeciwnie, widać było po niej pewną satysfakcję.

Księżycowa Dama 🌒🌗🌒 || Część 1 || ZAKOŃCZONA ✔حيث تعيش القصص. اكتشف الآن