Rozdział VII

742 32 1
                                    

Ava

Mówi się, że nieśmiertelni nie mają uczuć. Kieruje nimi jedynie żądza krwi. Jeśli coś się dzieje, po prostu to wiedzą. Znają kierunek, w jakim mają podążać, żeby zaspokoić swoje żądze. Ja jednak byłam kimś więcej, niż tylko chciwym krwiopijcą. Potrafiłam czuć, przeżywać emocje, posiadałam intuicję. Z jednej strony było to darem, z drugiej - przekleństwem. Starałam się więc wyzbywać zbędnego roztrząsania się nad tym, co ludzkie. To była moja broń. Bezlitosność, chłód i opanowanie. Brak pokus oznaczał brak dodatkowych problemów.

A jednak, tym razem moja intuicja kazała mi zainteresować się tym, co dzieje się z panienką Moore. Czułam, że coś się zmieniło. Towarzyszył mi palący niepokój, więc wbrew temu, co postanowiłam, ruszyłam za nią. Wracała ze szkoły samotnie, pogrążona w rozmyślaniach. Nie było szans, że mnie dostrzeże. Zdawało się, że oddała się całkowicie innej rzeczywistości. Jej spojrzenie było mętne i nieruchome. Gdyby żyli tu tacy jak ja, mogłabym zaryzykować stwierdzeniem, że ktoś rzucił na nią czar.

Wyłoniłam się bezszelestnie spośród drzew i dołączyłam do niej.

- Och, Madeline. Skąd się tu wzięłaś?- spytała nieuważnie.

- Wybrałam się na spacer.- odparłam cierpko. Poczułam dziwną woń, która była mi dobrze znana, jednak towarzyszyły jej obce, słodko-gorzkie nuty. Momentalnie zakręciło mi się w głowie, a oczy niemal zaszły czerwienią. Przed utratą kontroli powstrzymał mnie jedynie silny zamiar nieujawnienia się chwilowo przed Hayley.

Steven West. On tu był. Jest nadal.

- Widziałaś się ze Stevenem Westem, tak?- spytałam wprost, nie siląc się na przyjemny ton. Hayley spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem. Widziałam, jak drgnęły jej usta.

- Tak, skąd wiesz?- odparła.

- Widziałam, jak rozmawialiście.

- Kiedy pytałam cię o Laurę West, mówiłaś, że jej nie znasz.

- Bo nie znam. To pewnie jakaś rodzina?- mruknęłam, chcąc jak najszybciej uciąć tę beznadziejną przepychankę. Chwyciłam Hayley za rękaw i wymusiłam, by się zatrzymała.- Posłuchaj mnie, Steven West i cała ta jego zgraja to nie jest towarzystwo dla ciebie. Nie zadawaj się z nimi, bo spotka cię coś złego.

- To zabrzmiało jak groźba. Wybacz, ale będę zadawać się, z kim chcę.- powiedziała Hayley stanowczo. Kiedy mierzyła mnie tym swoim stalowym spojrzeniem, niemal czułam coś na rodzaj ostrza noża przebijającego mnie na wskroś. Albo te jej oczy były po prostu wyjątkowe, albo kryło się w nich coś więcej.

- Radzę ci posłuchać starszej koleżanki.- kontynuowałam.- Znam Stevena Westa nie od dziś i mogę ci przyrzec, że to nie jest ktoś, kto miałby ci wiele do zaoferowania. Skrywa wiele tajemnic, tak jak cała jego rodzina. Nikt w okolicy nie ma o nich zbyt dobrej opinii.

Hayley skrzyżowała ręce na piersiach i przekrzywiła głowę, przyglądając mi się buntowniczo. Wyglądała zabawnie, jednocześnie tak, jak niesforna nastolatka, która zamierza wykłócać się ze mną o podwyższenie kieszonkowego i jednocześnie tak, jakby chciała mnie zaraz skarcić tonem doświadczonej matki.

- Posłuchaj, kim ty w ogóle jesteś, żeby mówić mi, z kim mam się zadawać, a z kim nie. Nie znasz mnie i tym bardziej się nie przyjaźnimy, więc mam gdzieś twoje narzekania.- powiedziała z pełną śmiałością. Uniosłam lekko kącik ust.

- Nieźle. Okazuje się, że jesteś pyskata. Mało kto miałby odwagę odezwać się do mnie takim tonem. Cóż, jeszcze się przekonasz, co będzie na ciebie czekać. I niekoniecznie będzie to Steven West.- odparłam z wyższością i w jednej sekundzie zniknęłam jej z oczu. Nie obchodziło mnie to, jak bardzo musiała być znów oszołomiona. I tak już przesądziła o swoim losie, stając się mate Stevena Westa. To było jednoznaczne z wyznaczeniem na siebie wyroku. Mogłam ją uratować, ale czy chciałam?

Księżycowa Dama 🌒🌗🌒 || Część 1 || ZAKOŃCZONA ✔Where stories live. Discover now