Rozdział IX

642 27 1
                                    

Steven

Rodzice przyjechali niedługo po północy. Laura wybiegła im na powitanie, jak zwykle nie hamując wybuchów entuzjazmu. Ja trzymałem się z boku, ale też się cieszyłem, nie widzieliśmy się przecież od kilku miesięcy. Ta wycieczka zdecydowanie im się należała. Widać było, że oboje odżyli i bawili się świetnie.

- Cześć, dzieciaki. Widzę, że nasz dom jeszcze stoi, jakże się cieszę.- mruknął ojciec, ściskając swoją ukochaną córeczkę w niedźwiedzim uścisku.

- Och, Steven, czyżbyś jeszcze bardziej wyprzystojniał, kiedy nas nie było?- zagaiła mama, gładząc mnie z czułością po policzku. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co zaszło.- Czy mi się wydaje...?

- Dobrze ci się wydaje.- Skinąłem głową. Mama wydała z siebie radosny okrzyk i mocno mnie przytuliła. Tak, zdecydowanie były z Laurą jak dwie krople wody.

Ojciec podszedł do mnie i klepnął mnie po bratersku w plecy.

- No wreszcie! Już myślałem, że będę musiał się ciebie wyrzec.- zawołał i roześmiał się zadziornie, lecz zaraz dodał już poważniejszym, pełnym dumy tonem:- Bardzo dobrze. Wataha potrzebuje Luny.

- Steven też potrzebuje swojej Luny. Mam nadzieję, że wkrótce poznamy tę szczęśliwą wilczycę.- wtrąciła podekscytowana mama.

- No i właśnie w tym tkwi kłopot. Hayley nie jest wilczycą. Jest człowiekiem.- westchnąłem. Ojcu jakby zrzedła mina, ale mama nadal uśmiechała się dzielnie. Cóż, ojcu zawsze zależało na tym, żeby wataha była jak najsilniejsza, dlatego zawsze powtarzał, że najlepiej by było, gdyby partnerkami wilków były wyłącznie wilczyce. Wieść o tym, że Luną, czyli władczynią stada i prawą ręką Alfy została właśnie zwykła dziewczyna, z pewnością go nie zachwyciła.

- To nie zmienia faktu, że jest Luną. Musi mieć w sobie coś wyjątkowego, skoro twój wilk wybrał akurat ją.- powiedziała mama, zerkając na ojca ostrzegawczo.

- To prawda, jest wyjątkowa. I to na tyle, że jest ścigana przez Avę Verner.- odparłem ponuro. Samo wspomnienie starcia z nią, które miało miejsce dosłownie trzy godziny temu, wystarczyło, bym znów był nieziemsko wściekły. Na razie udało nam się ją unieszkodliwić, ale tylko na jakiś czas. Moc mate i Luny oddziaływała już i na mnie, dlatego rana, jaką zrobiłem Avie, nie zagoi się tak szybko. Mogłem teraz zadawać jej ból i poważnie ją uszkodzić, ale nadal nie mogłem jej zabić. Wierzyłem jednak, że w końcu znajdę na to sposób.

Reakcja rodziców była taka, jak się spodziewałem.

- Że co takiego?! I ty mówisz nam o tym dopiero teraz?!- huknął ojciec.

- Nie chciałem do was dzwonić, bo wiedziałem, że od razu przyjedziecie i zepsujecie sobie wakacje.

- Jesteś durniem! Czy ty zdajesz sobie sprawę, na co narażasz swoją watahę?! Jako Alfa powinieneś zapewnić swojemu stadu bezpieczeństwo!

- Wiem o tym. Poza tym, bez urazy, ale nie będę słuchać twojego marudzenia, bo jak sam powiedziałeś, jestem Alfą, ty już nie.- warknąłem. Ojciec nie pozostał mi dłużny.

- Więc może za szybko przekazałem ci to stanowisko, skoro nie potrafisz...

- Reign!- skarciła go mama.- Macie natychmiast przestać. Jesteśmy rodziną i musimy działać razem, tym bardziej w obliczu zagrożenia. Przede wszystkim trzeba też chronić tę dziewczynę.Ojciec nadal trząsł się ze złości, ale nie śmiał sprzeciwić się matce. Była jego mate i do całkiem niedawna Luną, dlatego jej słowo było dla niego świętością. Nawet kiedy był srogim, nieustraszonym Alfą, w wielu wypadkach słuchał się swojej kobiety. Teraz jednak dobrze wiedział, że ma ona rację.

Księżycowa Dama 🌒🌗🌒 || Część 1 || ZAKOŃCZONA ✔Where stories live. Discover now