Rozdział XIV

464 23 0
                                    

Hayley


Tonęłam. Z każdą chwilą opadałam coraz niżej, zbliżając się do dna. Nie było ucieczki. Nie było szans. Nie było niczego poza wszechogarniającą ciemnością. A więc tak wyglądała śmierć.

Myślałam, że będzie gorzej. Myślałam, że ból rozejdzie się po całym moim ciele, ale bolało tylko trochę, na początku. Właściwie najgorsze było to, że wciąż byłam świadoma. Wiedziałam, że nie mogę walczyć. Wiedziałam, że umieram.

Gdy już czułam, że moje ciało dotyka dna, usłyszałam głos. Z początku odległy, niewyraźny. Z każdą chwilą stawał się jednak coraz donośniejszy.

- Hayley!

Ktoś mnie wołał, a ja nie mogłam odpowiedzieć. Ktoś mnie szukał.

- Hayley!

Ciemność zaczęła rozstępować. Gdzieś w oddali pojawiło się światło. Gdybym tylko mogła się ruszać, próbowałabym do niego dotrzeć.

Nie wiem, ile minęło czasu, do momentu, w którym stało się już całkiem jasno. Tkwiłam zawieszona w lazurowej przestrzeni, zastanawiając się, co będzie następne, i czy to już niebo, czy może przedsionek czegoś innego. Dopiero po chwili zorientowałam się, że już nie opadam niżej. Może już dotarłam do końca. Może zostanę tu tak na zawsze. Może to na tym to polega.

- Hayley.- usłyszałam znów.- Znajdę cię. Obiecuję.

I nagle, zupełnie niespodziewanie, wynurzyłam się na powierzchnię. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam szeroko oczy.

***

- Oddychaj.- powiedziała Ava, przyglądając mi się badawczo.

- Gdzie ja jestem?- wyszeptałam. Wciąż jeszcze nieprzytomnie rozejrzałam się dookoła. Kamienna posadzka, solidne ściany i masywne drzwi. Zimno. Niczym w spiżarni potwora.

- Victor zamknął tu nas po tym, co mu zrobiłaś.- odparła wampirzyca.

- Co ja mu zrobiłam?- zdumiałam się i w tym samym momencie aż syknęłam z bólu. Z mojej rany na szyi wciąż sączyła się strużka krwi. Ava westchnęła i podała mi szklaną buteleczkę, którą wcześniej kazała mi włożyć do kieszeni kurtki.

- Wypij.- nakazała. Po kilku łykach obrzydliwego wywaru poczułam, że nabieram nieco sił. Krzywiąc się, ostrożnie dotknęłam mojej szyi. W miejscu, w którym przed sekundą tkwiła rana, wyczułam teraz zaledwie zgrubienie.- Nie regenerujesz się tak szybko jak my, więc musisz się czymś wspomagać. Przedtem wlałam ci kilka kropel do ust, bo inaczej byś się wykrwawiła.

- Jakim cudem ja jeszcze żyję?- spytałam, podpierając czoło dłonią. Wydarzenia sprzed momentu mojego popadnięcia w nicość wracały do mnie stopniowo. Przybywały falami, za każdym razem wywołując u mnie zawroty głowy i gęsią skórkę.

Ava wstała z podłogi i podeszła do metalowych drzwi.

- To wszystko dzięki twojej przypadłości. Moc Luny.- wyjaśniła bez cienia emocji.

- Och.- stęknęłam.- Nie sądziłam, że rzeczywiście ją posiadam.

- Gdyby tak nie było, Victor nie wiłby się z bólu. Twoja krew była dla niego jak trucizna.

Nagle wszystko zrozumiałam. Ava wiedziała o tym, że moc Luny sprawi, że przeżyję ugryzienie wampira i jednocześnie zaszkodzi to jemu. To dlatego chciała sprowokować Victora. Uratowała mnie.

Księżycowa Dama 🌒🌗🌒 || Część 1 || ZAKOŃCZONA ✔Where stories live. Discover now