꧁ ꧂
W NASTĘPNY DZIEŃ ZARAZ PO ŚNIADANIU ROWAN I EKIPA PRZYGOTOWAWCZA ZNÓW SIĘ MNĄ ZAJĘLI. W międzyczasie Finnick podsuwał mi ostatnie wskazówki, a ja zastanawiałam się, jak bardzo to było dziwne, że paradowałam przed nim tylko i wyłącznie w szlafroku. W Czwórce często widział mnie w kostiumie kąpielowym, ale teraz oprócz tego cienkiego materiału nie miałam na sobie zupełnie nic. Jednak nie czułam się tym jakoś wyjątkowo skrępowana. Może było to związane po prostu, z tym że od mojego przyjazdu do Kapitolu paradowałam w takim stroju przed Rowanem, a pozostała trójka już zdążyła widzieć mnie nago, gdy przygotowywała mnie do parady.
— Pamiętaj, by się uśmiechać — instruował mnie. — Bądź miła i pewna siebie, ale nie zgrywaj niedostępnej. To jest najważniejsze. Musisz być jak najbardziej otwarta, a jeśli zrobisz wszystko, tak jak mówię, to gwarantuję ci, że powalisz ich wszystkich na kolana.
Finnick posłał mi uśmiech, który zobaczyłam w odbiciu lustra. Miałam wrażenie, że mój przyjaciel chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nie wypowiedział swoich słów na głos. Życzył mi powodzenia, zapewnił, że przez cały ten czas będzie na widowni i wyszedł, mówiąc, że musi coś załatwić. Po raz kolejny słyszałam podobne wyjaśnienia i zaczęłam się zastanawiać, czy nie ukrywał czegoś przede mną, czy po prostu z reguły zachowywał się inaczej w Kapitolu. Nie mogłam jednak o tym myśleć, bo o wiele bardziej zamartwiałam się tym, że to był mój ostatni dzień wolności. Nad ranem miałam zostać wyprowadzona na arenę i wziąć udział w corocznej, krwawej jatce.
I w imię czego? Pokazania, że jakiekolwiek rewolucje nie mają żadnego znaczenia, bo Kapitol jest tak potężną metropolią, że ukróci każdą oznakę nieposłuszeństwa?
— Nie kręć się tak — mruknął Westley, kiedy kończył upinać moje włosy.
— Przyrzekam, że jeśli jeszcze raz się ruszysz, to już nigdy więcej nie będę cię przygotowywać — powiedziała nieco nadąsana Enda, ale po chwili zrozumiała, co tak właściwie powiedziała. Cała trójka zamarła i nagle spoważniała. — Och, Hazel bardzo cię przepraszam... Nie to miałam na myśli... Tylko...
— Spokojnie — uspokoiłam ją, łapiąc delikatnie za rękę. Gdybym tego nie zrobiła, to byłam pewna, że Enda by się zaraz rozpłakała. — Ostatecznie, to równie dobrze może być prawda. Nie znam was długo, ale zdołałam poznać waszą pracę. Kochacie to, co robicie, dlatego na tym się skupmy, dobrze?
— Jesteś jedyna w swoim rodzaju, Hazel — powiedziała załzawiona Enda, a później pocałowała mnie w policzek i wszyscy wrócili do swojej pracy. Mimo tego reakcja kobiety nie dawała mi spokoju, aż do momentu, w którym cała trójka skończyła swoją robotę. Zachowywali się tak, bo naprawdę im zaczęło na mnie zależeć, czy po prostu to była już główna cecha ludzi z Kapitolu, gdy kibicowali swoim ulubionym trybutom i wiedzieli, że mogą się z nimi pożegnać?
YOU ARE READING
GOLDEN PEARL || the hunger games
Fanfiction❝Chciałam zapamiętać ten moment, bo wierzyłam, że był jednym z niewielu, gdzie faktycznie mogliśmy być sobą. Złamani, wrażliwi i podatni na zranienie. Przeklęci.❞ the hunger games au!