ROZDZIAŁ ÓSMY

297 25 6
                                    


Hoppla! Dieses Bild entspricht nicht unseren inhaltlichen Richtlinien. Um mit dem Veröffentlichen fortfahren zu können, entferne es bitte oder lade ein anderes Bild hoch.


꧁ ꧂


W NOCY ROZMYŚLAŁAM O TYM, ŻE ZA KILKA GODZIN MIAŁAM STANĄĆ NA ARENIE. Byłam wkurzona na samą siebie, bo wiedziałam, że to była ostatnia okazja do tego, żeby chociaż trochę się wyspać. Spanie na arenie było jedną z najgroźniejszych rzeczy, jaką można było wykonać, bo nigdy nie wiedziało się, czy przypadkiem ktoś wtedy nie zaatakuje.

Przewróciłam się na bok, a gdy spojrzałam na zegarek, prawie prychnęłam. Czas nigdy nie działał na czyjąś korzyść, więc nie powinnam się dziwić, że tym razem minuty leciały wyjątkowo szybko, nawet jeśli chciałam, by ciągnęły się przez lata.

Ktoś cicho zapukał do drzwi, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, gdy gość wszedł do środka.

— Hazel, śpisz? — Usłyszałam znajomy głos Finnicka i niemal od razu podniosłam się do pozycji siedzącej.

— Nie — pokręciłam głową, chociaż nie byłam pewna, czy cokolwiek widział w tych ciemnościach. — Nie mogę zasnąć.

— Ja tak samo — wyznał szczerze, a ja zagryzłam dolną wargę.

— Mógłbyś ze mną trochę posiedzieć? Może przy tobie uda mi się zasnąć.

Odair nie odpowiedział, ale niemal natychmiast usłyszałam jego kroki. Usiadł niepewnie na rogu łóżka, a gdy zrobiłam mu miejsce obok siebie, przysunął się bliżej. Siedzieliśmy obok siebie, opierając się o barierkę, a ja nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Było tyle rzeczy, których nie zdążyłam z nim zrobić, albo mu wyznać, ale nawet nie wiedziałam, od której mogłabym zacząć. Czułam się tak, jakbym oczekiwała na wyrok śmierci. I poniekąd tak było, tylko zanim miałam usłyszeć swój wyrok, tak musiałam stoczyć o niego barbarzyńską walkę.

— Chciałem coś ci dać, zanim wyjdziesz na arenę — powiedział cicho Finnick, obracając coś w palcach. Wydawało mi się, że to kawałek jakiegoś sznurka, ale nie byłam pewna. — Pojutrze masz urodziny, więc nie myśl, że o tym zapomniałem. Wszystkiego najlepszego, Hazzy.

Finnick podał mi sznurek i dopiero gdy go chwyciłam w dłonie, zrozumiałam, że tak naprawdę to była bransoletka wykonana z linki. Na całej długości zawiązano węzełki, ale po jednej stronie zrobiono przerwę, by można było regulować długość bransoletki. Wiedziałam, że Finn sam ją wykonał. Tylko on mógł wykonać, tak skomplikowane węzły.

— Dziękuję, Finn. Nigdy nie sądziłam, że spędzę urodziny na arenie. O ile w ogóle przetrwam pierwszy dzień.

— Nie mów tak — warknął cicho i widocznie się spiął. — Po prostu... Nie mów tak. Staniesz jutro na arenie i to przetrwasz. Zrobisz to, bo wiem, jak bardzo chcesz wrócić do domu.

GOLDEN PEARL || the hunger gamesWo Geschichten leben. Entdecke jetzt