Part 2 / Rozdział 11 - Upomnienie

755 43 9
                                    

- Harry przestań chlapać! - po dłuższym przesyłaniu sobie chciwych spojrzeń wylądowałam z Harrym w wannie, biała piana była naszym przyjacielem.

- Nie zasłaniaj się tak. Myślisz, że nie wiedziałem cię nagiej? - schlebił z uśmieszkiem. Siedzieliśmy na przeciwko siebie. Czułam jak chłopak próbował opleść moje nogi swoimi. Opatrunek, który miał na sobie nadawał się do wyrzucenia. Tak to jest kiedy nie używasz rozumu tylko serca. Poprzez wspólną kąpiel brunet chciał poprawić mój humor, który nie był wystarczająco pozytywny.

- Tak ale było ciemno..... - zaczęłam się tłumaczyć.

- To nie jest dobra odpowiedź promyczku. Drzwi do pokoju są zamknięte, wszystkie okna w hacjendzie również. Nikt tutaj nie wejdzie. Z resztą monitoring jest włączony. Napisałem Louisowi, że zejdziemy za 45 minut. Oni w tym czasie opracują nowy plan i przygotują coś do zjedzenia - odpowiedział pewnie, zabierając kapki piany na dłoń.

- Harry! Nie możemy tak robić! Musimy im pomóc. Nie mogą wszystkiego robić za nas. To niesprawiedliwe. Z resztą sam mówiłeś, ze spędzimy w wannie tylko 10 minut.

- Nic nie jest niesprawiedliwe. A teraz chodź umyje ci plecy. - oświadczył zdmuchując z dłoni puszyste kopki białej pijany prosto na moją twarz.

- Nie śmiej się Harry. - oświadczyłam z oburzeniem kiedy chłopak nie mógł ukryć chichotu. Chciałam wyjść z łazienki, założyć czyste ciuchy i pomóc lokatorom. Nie mogliśmy przedłużać pobytu tutaj. Musieliśmy jak najszybciej opuścić hacjendę. Tylko minuty bądź godziny dzieliły nas od kolejnego, niebezpiecznego spotkania, którego tym razem woleliśmy uniknąć.

- Nie złość się na mnie. Jak doprowadzimy się do porządku pomożesz mi ponownie założyć opatrunek? - nagle posmutniał.

- Tak oczywiście lecz nie, nie gniewam się. Ja tylko... - zamilkłam podziwiając cudowny widok za oknem. Słońce świeciło wysoko nad drzewami. Las, w którym spędziłam pierwszą noc z Harrym wyglądał cudownie. Gdybyśmy nie spacerowali tamtej nocy kto wie jak mogłyby potoczyć się nasze losy. Być może cała sytuacja z czarnym kapturem nie miałaby w ogóle miejsca?

- Tak? Powiedz mi. - nalegał ze smutkiem w głosie.

- Boję się, że... że ponownie może zrobić nam krzywdę. Nie chcę patrzeć na to jak cierpisz - w końcu mogłam to powiedzieć. Spojrzałam jeszcze raz w panoramę za szkłem wyobrażając sobie jak cudowne mogłoby wyglądać życie bez żadnych problemów. Bez zastraszania, gróźb, rozlewu krwi.

- Chodź tutaj. - oznajmił podpływając bliżej. Kiedy miałam się ruszyć Harry był już u mojego boku. Rozchylił ramiona tak bym mogła swobodnie wpaść w jego objęcia. Przytulanie półnagiego chłopaka koiło wszelkie nerwy. Skuliłam ciało skupiając całą uwagę na delikatnie, miękkiej skórze bruneta. W odpowiedzi chłopak ułożył podbródek na mym czole, zaciskając jeszcze mocniej swoje ciepłe ramiona.

- Wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Wyjdziemy z tego, zobaczysz. Razem zawsze raźniej. Zemszczę się na tym całym skurwielu za to co ci zrobi.

- On powiedział, że pragnie zemsty. My niczego nie zrobiliśmy Harry, ja niczego złego nie zrobiłam. - poprawiłam się.

- Wierze, że niczego nie zrobiłaś. Taki anioł jak ty nie skrzywdziłby nawet muchy. - za pomocą gąbki zaczął przecierać moje wilgotne plecy. Wykonywał okrężne ruchy rozcierając waniliowy żel.

- Cóż.... pamiętasz jak Niall wspomniał o tym byś zobaczyła Anglię? Kiedy już wakacje dobiegną końca? - spytał szeptem składając pocałunki w zagłębiu mojej szyi, jego ręka w dalszym ciągu pracowała robiąc przyjemny masaż nad łopatkami. Przymrużyłam powieki rozkoszując się obecną chwilą. Woda z każdą minutą robiła się coraz chłodna. Czym prędzej musieliśmy opuścić łazienkę i wrócić z powrotem do chłopaków.

Sweet Temptation "Słodkie Pożądanie" (Harry Styles)Where stories live. Discover now