Rozdział 27. Ja... Cie tylko lubie...

66 4 5
                                    

Przez cały czas, Do opiekowała się mna. To kochane z jej strony, ale od dłuższego czasu, zaczęła chodzić z głowa w chmurach, cały czas się zamyśla i w ogóle. Postanowiłam o to zapytać.

Idąc wieczorem do naszego pokoju, złapałam ją za rękę.

- Do, możemy porozmawiać?
Spojrzałam na dziewczynę, na co ta się zarumieniła.

- Umm... Tak... Pewnie...
Odparła nieśmiało.

Dziwne było dla mnie to, że się taka nieśmiała zrobiła i w ogóle. Ale dobra. Odeszłyśmy kawałek dalej, by w spokoju porozmawiać.

- Słucham, co chcesz.
Odchrząknęła.

- Emm... zauważyłam, że ostatnio strasznie się zmieniłaś.

Dziewczyna uniosła brew pytająco.

- W innym znaczeniu, jakby. Taka się wstydliwa zrobiłaś, a na dodatek ciagle się zamyślasz.
Powiedziałam spokojnie.

- Wydaje ci się... Haha
Powiedziała nerwowo.

- No dobrze, w każdym bądź razie, wiesz, że zawsze ci pomogę, jeśli coś się będzie działo.
Uśmiechnęłam się uroczo, na co ta zareagowała tak samo. Przytuliłam ją, poczułam jak dziewczyna przytula mnie mocniej. Chyba coś było na rzeczy, ale jeśli nie chce o tym rozmawiać, to nie będę naciskać.

***

Minęło kilka dni od tego, jak próbowałam rozmawiać z przyjaciółką. Byłyśmy w trakcie treningu, a szło mi całkiem dobrze, nawet bardzo dobrze, sama z siebie dumna byłam. Usiadłyśmy na ławce, chwyciłam w dłoń wodę i zaczęłam ją pić.

- Jak ci idzie w zespole? Dogadujecie się?
Spojrzała na mnie brązowowłosa przyjaciółka.

Oderwałam butelkę od ust i zaczęłam.

- Myślę, że dobrze mi idzie. Dogadujemy się też nieźle, ale jeszcze żadnych problemów nie rozwiązywałyśmy przemocą czy coś. Chociaż strasznie wykańczające jest koncertowanie, lecz ma to swoje plusy, na przykład, możesz widzieć jak ktoś się cieszy z tego, że tu jest.

Uśmiechnęłam się lekko.

- A jak się nauczyłaś grać na gitarze?
Pytała dalej.

- Normalnie, lecz łatwo nie było, razem z Applejack się uczyłyśmy. Próby nadal razem robimy sobie.
Spojrzałam na dziewczynę, która przyglądała mi się non stop.

- Applejack to twoja dziewczyna, tak?
Spochmurniała trochę.

- Tak...
Uśmiechnęłam się ponownie.

- Ładna z niej dziewczyna... Urodę ma cudowna.

- Jest przecudowna, nie tylko z wyglądu, ale też z charakteru.
Mówiłam zafascynowana o dziewczynie.

- A nie przeszkadza jej to, że jesteś w wojsku? Że nie widzicie się? Co z zespołem?
Dalej zasypywała mnie pytaniami.

- Nie, nie przeszkadza, tak myślę. A co z zespołem... nie wiem... ciężko jest powiązać jedna prace z druga, ale wiem, że ta kapela to zapewne będzie moje źródło dochodu.

- Mam tak wiele pytań do ciebie... ale nie mamy czasu. Chodź dokończymy trening.
Wstała z ławki, podała mi dłoń, która od razu chwyciłam.

Perspektywa Applejack

Kolejny nudny dzień, moje życie bez Rainbow zrobiło się nudne, mówi, że szybko zleci te 11 miesięcy, ale mi się to cholernie długo ciągnie. Leżałam na łóżku, załamana, nie potrafię żyć bez mojej ukochanej, miesiąca bez niej wytrzymać nie umiałam, a co dopiero te głupie 11. Kto w ogóle jej podsunął pomysł z tym wojskiem... Przecież nie jesteśmy złym zespołem, jakieś pieniądze dostajemy za to co tworzymy, nie małe pieniądze w zasadzie, jak na zespół który zaczyna dopiero, to myślę, że to dużo.

Stwierdziłam, że nie mogę leżeć cały dzień, i płakać za Dash, wstałam po czym podeszłam do szafy, wzięłam sportowe ubrania, w które się odziałam, założyłam buty inne niż moje kowbojki, sportowe... wyszłam przed dom, zaczęłam powoli truchtać w stronę sadu, lecz nadal nie mogłam przestać myśleć, co jeśli Do mi odbije Dash? Przecież to będzie okropne...

—————————————————————————
Hej!!!! Sorki, że tak krótki ten rozdział, i nudny, ale następny postaram się, aby był lepszy, bo jak widać po tytule to w drugiej części, będzie się coś działo!

Dobranocka!!💗

Mówiłam ci już kiedyś, że cie kocham? - AppleDash Where stories live. Discover now