Rozdział 18. Gdzie idziesz?

56 6 13
                                    

Perspektywa Rainbow Dash

Właśnie był 5 luty, miałam już kilka dni temu powiedzieć dziewczynom, o moich zamiarach, a że dostałam się, to mogę to powiedzieć, dzisiaj miałyśmy przerwę od koncertów, a jutro koncert w naszym mieście wiec bez problemu.

Dash:
Hej hej, spotkamy się ślicznotko?

Napisałam do basistki, długo na wiadomość zwrotna czekać nie musiałam.

Applejack ❤️:
No jasne, w naszym parku za pół godziny?

Dash:
Tak.

Applejack ❤️:
To do zobaczenia <3

Dash:
Do zobaczenia :3

Trochę się stresuje, ale muszę jej powiedzieć. Ruszyłam wiec pieszo do parku, z racji na duża ilość czasu nie było problemu bym się spóźniła.

Dotarłam na nasza ławkę, i siedziałam na niej, kiedy usłyszałam znajomy głos.

- Hej Dash!
Odwróciłam głowę, po czym ujrzałam krzycząca Applejack.

- No hej!
Wstałam, oraz podeszłam do niej, dając jej buziaka w policzek na przywitanie.

- Czy dzisiaj jest ten dzień?

- Tak, ale to później, chodźmy może najpierw pogadać o nieco ważniejszych rzeczach, w naszej kawiarni, mam taka ochotę na gorąca czekoladę, że to po prostu nie wyobrażalne.

- Hm... niech ci będzie.
Powiedziała lekko zirytowana, lecz cóż się dziwić, jak tyle już czeka, aż jej w końcu powiem.

Ruszyłyśmy do naszej kawiarni, gadałyśmy o pierdołach, aż dotarłyśmy, otwarłam drzwi i puściłam kowbojkę pierwszą. Przekroczyłam próg kawiarni, złożyłyśmy zamówienie, i usiadłyśmy, kiedy kelnerka przyniosła nam zamówienie, zaczęłam pić mój napój, a Applejack swój.

- Daj spróbować.
Spojrzałam maślanymi oczami na dziewczynę, która chwile po moich słowach podała mi swoje picie. Wzięłam łyka.

- Bardzo dobreee.
Uśmiechnęłam się uroczo, basistka wyciągnęła dłoń w stronę moich ust, niepewnie się odsunęłam, a ta wzięła przewróciła oczami, wiec przysunęłam się z powrotem, a ta palcem starła trochę napoju z mojego kącika ust, po czym obie się zaśmiałyśmy.

- Wiesz... będzie mi trochę brakować normalnego życia...
Westchnęła blondynka.

- Taaa... to fakt... wiesz co ostatnio zrozumiałam?
Uniosłam wzrok z powrotem na dziewczynę, która ręką się podpierała i błądziła gdzieś wzrokiem za okno.

- No?
Skierowała swój wzrok na mnie.

- Że na wszystko przyjdzie jeszcze czas...
Uśmiechnęłam się kącikiem ust, po czym prychnęłam śmiechem cicho.

- Co masz na myśli?
Wzięła rękę i znowu na mnie spojrzała lekko marszcząc przy tym czoło.

- Nic szczególnego.
Spojrzałam na nią.

- A No, uznajmy, że ci wierze.
Zaczęła się śmiać.

***

Pobyłyśmy trochę w kawiarnii, oraz byłyśmy na spacerze, było coś koło 18. A ja już chciałam zbierać się do domu.

- Wiec?
Applejack założyła rękę na rękę.

- Ale co?
Nie wiedziałam o co jej chodzi.

- Nie udawaj, że nic nie wiesz Dashie.
Uśmiechnęła się chytro.

- Mów o co ci biega.
Uniosłam brew.

- Nie miałaś mi czegoś przypadkiem powiedzieć?
Zaczęła się niecierpliwić.

- Ah, no...
Westchnęłam.

- Wiec, powiedz, ileż można czekać.

Wzięłam głęboki wdech i wydech, poczułam jak w całym moim ciele wszystko się napina z stresu, myślałam że łatwiej mi to będzie powiedzieć.

- Ja...

- Ty?

- Posłuchaj Applejack, podjęłam kilka miesięcy temu pewna decyzje. Którą podjęłam po ukończeniu leczenia.

- Jaka decyzje? Czy to ma związek z tym, że się przeprowadzasz?

- Tak...

- No to mi powiedz, czekam już tyle czasu...
Powiedziała lekko zmartwiona.

- Ja idę do wojska.

- Gdzie idziesz?
Powiedziała z niedowierzaniem.
- Nasza trasa się ledwo zaczęła, a ty nagle se do wojska idziesz? Chcesz to wszystko rzucić?

- Nie rzucić, myślałam o tym już dawno, w ogóle, przed tym jak powstała kapela. Ale musiałam mieć 18 lat by wstąpić do wojska.
Wykrzyczałam.

- Ale...

- Po za tym dopiero za 2 miesiące jadę na szkolenie.
Przerwałam jej, mówiąc głośno.

- Jakie szkolenie?! Na ile niby?

- 28 dni, myślisz, że dlaczego podjęłam się leczenia, zaczęłam chodzić na siłownie, będę musiała zmienić kolor włosów? Bo tam ważne jest by być sprawnym fizycznie i psychicznie, aby być sprawna na szkolenie z sprawności fizycznej.

Dziewczyna spuściła głowę na dół.

- Ale jak to? Zostawiasz mnie, rodzine i wszystko?
Powiedziała łamiącym się głosem, uniosłam jej brodę, i spojrzałam w jej oczy do których napływały łzy. Po czym ją przytuliłam.

- Nie poradzę sobie bez ciebie, przez ten miesiąc...

- Spokojnie skarbie, najpierw jadę na 28 dni.

- Najpierw?!
Odkleiła się ode mnie i wykrzyczała.

- No tak, jeśli uda mi się to później na 11 miesięcy...

- Oh Dash...
Rozpłakała się.

- Nie martw się słońce... zawsze będę cie kochać i tak. Nic ani nikt tego nie zmieni, uwierz mi.
Przytuliłam dziewczynę.

——————————————————————————
Macie nowy rozdział, bo mnie zabijecie, że was tak trzymam w niepewności 🙄🙄🙄

Mówiłam ci już kiedyś, że cie kocham? - AppleDash Where stories live. Discover now