Rozdział 16. Jak to nie możesz mi powiedzieć?

67 6 6
                                    

Perspektywa Rainbow Dash

Applejack się ode mnie oderwała.

- Póki co nie mogę ci powiedzieć.
Powiedziałam spoglądając na dziewczynę.

- Jak to nie możesz mi powiedzieć? Dash o co chodzi?!
Spojrzała zmartwiona.

- Nie mogę, naprawdę, bardzo bym chciała, ale muszę jeszcze ogarnąć to wszystko.

- Co ogarnąć? Wyprowadzasz się?

- Można tak powiedzieć...

- Gdzie?!

- Nie mogę powiedzieć, przepraszam...

- Daleko stąd? Będziemy się spotykać? Na weekendy będziesz wracać?

- Narazie zadajesz za dużo pytań, ale będę mogła powiedzieć ci dopiero jakoś w lutym.

- To dlatego chodzisz tak dużo na siłownie?

- Za dużo pytań.
Powiedziałam z lekką irytacją, choć widziałam minę AJ, wyglądała na dość zmartwioną, smutną, taką, zmieszaną.
- Ale napewno będę musiała zmienić kolor włosów.

- Jak to?!
Oburzyła się lekko.

- Ale spokojnie, napewno do nich kiedyś wrócę.
Uspakajałam dziewczynę.

- Ja w to nie wierze.
Złapała się za głowę.

- Zaufaj mi, wszystko będzie dobrze.
Powiedziałam spokojnym tonem.

***

Więc, większość czasu uspakajałam Dziewczynę, głupio mi, że muszę się tak z tym wszystkim kryć, najpierw muszę jeszcze ogarnąć do końca moją psychikę, choć czuje, że wszystko jest już dobrze.

Wróciłam do domu, zmęczona rozmowami z Basistka, rzuciłam się na łóżko, a wnet do mojego pokoju weszła moja mama, pytając mnie czy wszystko dobrze, postanowiłam, iż powiem moim rodzicom co mam w planach.

Perspektywa Applejack

Co może dziać się z Dash? Jak to się wyprowadza? Jak to zmienia kolor włosów? Co z naszym zespołem? Chwyciłam za telefon, by do niej napisać, bo tego pytania akurat jej nie zadałam.

Applejack:
Dash? A co z Zespołem, skoro się wyprowadzasz?

Dashie <3:
Nic się nie martw, postaram się to wszystko ogarnąć, najwyżej będziecie przez jakiś czas grać bezemnie.

Applejack:
A na trasie będziesz, prawda?

Dashie <3:
Myślę, że tak

Applejack:
Myślisz? Czyli nie jesteś tego pewna?

Dashie <3:
Nie do końca, ale zaufaj mi, jak przyjdzie odpowiedni czas, to ci powiem :*

Applejack:
No dobrze, ale wszystko dobrze?

Dashie <3:
Nawet lepiej niż dobrze, o nic się nie martw ❤️

Jak mam się nie martwić, jak nic mi nie chce powiedzieć. Oby ten czas w którym mi to ma powiedzieć, nadszedł jak najszybciej.

Było koło godziny 21, poszłam się umyć, i ogólnie ogarnąć, porządek w pokoju miałam, bo jutro o 16 się spotykamy na prezenty, i w tym roku padło na mój dom, ale dla mnie nie było w tym problemu.

Kiedy już się ogarnęłam walnęłam się zmęczona na łóżko, chociaż dalej spokoju mi nie dawały słowa Dash, jak to nie może mi jeszcze powiedzieć? O co jej chodzi, na kwaśne jabłka...


***

Obudził mnie dźwięk budzika, była 10:35, a ten dzwonił już chyba 30 raz, chociaż nie słyszałam, w każdym bądź razie, zrobiłam wszystko co rano trzeba zrobić, czyli się ogarnęłam, dom trochę ogarnęłam, zrobiłam śniadanie, które zjadłam wspólnie z Applebloom, zaraz po śniadaniu jej nie było, też robiła sobie ze swoimi przyjaciółkami prezenty, wiec poleciała do ich domku na drzewie, Babci Smith i Big Macintosha nie było, bo pojechali na jakieś targi, ale do świąt wrócą. Spojrzałam na zegarek a była już 14:44, jakim cudem ten czas tak zapierdziela? Weszłam do pokoju, by włożyć na siebie coś w miarę eleganckiego, postawiłam na białą koszulę z bufiastymi rękawami, oraz czerwoną spódnice w biała kratkę, z guzikami wzdłuż i przywiązaniem w pasie. Poszłam się ubrać, kiedy już to zrobiłam, musiałam ogarnąć włosy, zrobiłam sobie kucyka, a grzywkę ułożyłam by jakoś wyglądała, mimo iż nie maluje się zbyt często to teraz to zrobiłam, ale wytuszowałam trochę rzęsy, nałożyłam różu, i błyszczyk na usta, cerę mam naprawdę świetna, wiec nie potrzebowałam żadnego podkładu. Zaczęłam układać prezenty, usłyszałam nagle dźwięk dzwonku, zbiegłam po schodach, otworzyłam drzwi a tam stała Rainbow Dash, która biedna ledwo z tymi prezentami się ogarnęła.

- No hej... Ymm możesz mi pomóc?
Zaśmiała się.

- Tak, daj mi te 3 pudła.
Zabrałam je od dziewczyny i wniosłam do środka, ona także to zrobiła, zamknęłam drzwi. Wtachałyśmy je do mojego pokoju, i ustawiliśmy, Hm... 36 prezentów, to dość sporo, narazie było 12. Ale to jeszcze się rozkręci.

Prócz prezentów, zwróciłam uwagę na ubranie Rainbow Dash, wyglądała naprawdę elegancko, a za razem ładnie. Miała tęczową bluzkę, z białym kołnierzykiem, i czarną spódnice, a jej włosy były rozpuszczone. Ma wyczucie stylu.

- Przyjechałaś motorem?
Zapytałam spoglądając na dziewczynę.

- Coś ty? Oszalałaś?
Zaśmiała się
- Mama mnie podwiozła, nie lubię jeździć na motorze w sukience czy spódnicy, Ugh, tak się w ogóle nie da jeździć, a co dopiero z tymi prezentami....

- Ah No tak...
Zamruczałam.
- Dobra chodź, pomożesz mi z jedzeniem.

***

Dobijała już 16:00 wszystkie się już zebrałyśmy, oprócz Rarity. Ta to pewnie się odwali jak zawsze Haha... cała Rarcia. Siedziałyśmy do góry, kiedy w domu znowu rozbrzmiał się dźwięk dzwonka, wyszłam z sypialni i poszłam do drzwi, otworzyłam je, a na progu zastałam krawcowa.

- Oh Applejack... dobrze cie widzieć... kochaniutka, pomogłabyś mi może?
Spojrzała na mnie.

- No jasne.

Wtargałyśmy ostatnie prezenty. Najpierw było jedzonko, i pogadanki, a później prezenty, zaczynała najmłodsza, Dashie... Heh... jest najmłodsza a najwyższa, i najbardziej zarozumiała, zaczęła od mojego prezentu. Dostała naszyjnik z chmura z piorunem, i dorzuciłam jej płytę jej ulubionego zepsolu, oraz jej ulubiona czekolade, a ta rzuciła mi się na szyje, i zaczęła całować mnie w policzek.

- Jeju to nic takiego Dashka...
Uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Kocham cieeee.
Wymamrotała.

- Awww
Usłyszałam po chwili, dziewczyny jak zawsze wymiękły.

Pootwierałyśmy prezenty, każda z nas z wszystkiego była zadowolona, my to potrafimy trafić w swoje gusta.

—————————————————————————

Mówiłam ci już kiedyś, że cie kocham? - AppleDash Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz