Rozdział 13. Łeb do góry, dzielny pacjent

71 4 7
                                    

Perspektywa Rainbow Dash

Minęło kilka tygodni od tego, że dowiedziałam się z czym się zmagam, jest to zespół stresu pourazowego, czyli zaburzenie lękowe, muszę chodzić do terapeuty, by z tego gówna wyjść, zaraz zacznie się grudzień, styczeń i trasa. Byłam już na kilku pogawędkach u terapeuty, oraz zaczęłam brać tabletki, które powinny pomóc mi to jako tako zacząć normalnie funkcjonować, zaczęłam spać normalniej, obawy o kolejne pobicie już nie są duże, lecz nadal jakieś są, da się to wyleczyć całkowicie, ale potrzebuje czasu, wiadomo, nic nie przychodzi od razu, prócz tego zaczęłam o tym mówić, oczywiście prasowe ścierwo się też tym interesuje, znaczy media, tak tak...

Właśnie byłyśmy po wywiadzie, bynajmniej ja byłam, i reszta, ostatnia szła Rarity, chociaż nie był to zbyt wywiad, a takie rozmowy do Kamery, jakkolwiek to nazwać, trwało to półgodziny. Dlaczego? Otóż w maju ma wyjść nasz film, nie za dużo tego? Niedawno wydałyśmy płytę, niedługo wyruszamy w trasę koncertowa, która będzie trwać aż do Lipca, a teraz jeszcze film? No, no, nieźle się tam bawią, aktualnie siedziałam w mojej garderobie, i się przeglądałam w lustrze, No udałam się moim rodzicom hehe. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia, stanęłam na białym długim korytarzu, a w net zjawiła się moja fotograf na medal, Sunshi, podeszła do mnie.

- Porobisz mi zdjęcia?
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, podawając jej mój telefonu.

- Jasne.

Postałam chwile pod ściana, pouśmiechałam się, i takie, tam, a Shimmer zrobiła mi sporo fajnych zdjęć do wstawienia.

***

Wróciłam właśnie do domu, położyłam się plackiem na łóżku i gapiłam się w sufit, za chwile mamy grudzień, Święta, Nowy rok, Trasę, Moje urodziny, jak ten czas szybko leci, usłyszałam w pewnym momencie, jak rozbrzmiał się dźwięk mojego telefonu, podniosłam go leniwie i spojrzałam na wyświetlacz, to była Spitfire, bez chwili namysłu przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam go do ucha.

- Hej Dash, jutro trening, będziesz?
Usłyszałam lekko ochrypnięty głos dziewczyny.

- Jasne, że tak, a czemu?

- Soarin miał drobny wypadek...

- Jaki wypadek?
Zaniepokoiłam się

- Rękę złamał.

- Ale jak ją złamał?
Próbowałam powstrzymać śmiech.

- Sama nie wiem, ale cię potrzebujemy...
Także się zaśmiała.

- Dobra, będę, o której mam być?

- Po lekcjach

- No w porzo. Do jutra.

- No hej.

Rozłączyła się, a ja wróciłam do gapienia się w ścianę, ten miesiąc akurat jest ciężki, zreszta jak każdy, za 2 dni miałam kolejna sesje, nawet nie wiedziałam jaka.

*Tydzień później*

W tamtym tygodniu nie działo się nic ciekawego, jeśli mam być szczera, ciągle dom, szkoła, próba, trening, takie tam, nic nowego. Zaczął się grudzień, i zrobiło się ewidentnie zimniej, byłam po szkole, a umówiłam się z Applejack, przydałoby się ogarnąć, wstałam od biurka, podeszłam do szafy by ubrać na siebie coś lżejszego. Mam dres na myśli, bo ile można zapitalać w Jeansach. Przebrałam się, wzięłam telefon, i klucze od domu na wszelki wypadek, bo moi rodzice lubią czasami gdzieś wyjść, zarzuciłam na siebie moja kurtkę skórzana, kuźwa w niej jest tak ciepło... założyłam glany, najlepsze buty jakie człowiek mógł stworzyć... i wszłam z domu, skierowałam się na przystanek, stałam chwile, kiedy przyjechał autobus, wsiadłam do niego, usiadłam na końcu, przy oknie, wyciągnęłam telefon, przeglądałam internet. Kiedy dosiadł się do mnie pewien chłopak o granatowych włosach.

——————————————————————————
Hejka, sorki za Taki krótki rodział.

Dobranoc

Mówiłam ci już kiedyś, że cie kocham? - AppleDash Where stories live. Discover now