Sytuacja została już chyba opanowana, a mój brzuch został owinięty dość grubą warstwą bandażu. Doktor uprzedzając mnie, żebym nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów, przyprowadził z powrotem wcześniej wyproszonego chłopaka, po czym oboje do mnie podeszli.
         - Więc... czy pamiętasz cokolwiek? Jak się nazywasz, kim jesteś, lub skąd pochodzisz? - odezwał się w końcu pracownik szpitala, wiercąc we mnie dziurę swoimi szarymi tęczówkami.
       - Tak. Jestem... jestem... - zaczęłam stanowczo, lecz po chwili zdałam sobie sprawę ze wszystkiego. Nic nie pamiętam.
        - Proszę się uspokoić. Niestety ma pani amnezję, co dość często się zdarza po takich wypadkach... Lecz nie jesteśmy na razie w stanie stwierdzić jakiego jest ona stopnia, trwała, czy chwilowa. - wypowiedział to wszystko z takim spokojem... Amnezja, wypadek... Chwila, chwila, wróć... Wypadek?! Patrzyłam na niego zszokowana, nic nie rozumiejąc.
        - Ehhh... no to po kolei, tylko mi nie przerywaj. - ostrzegł mnie mężczyzna po czym kontynuował - Nazywasz się Sakura Haruno i masz 15 lat. Ten chłopak tutaj to Sasori Haruno-twój starszy o 2 lata brat. Był wypadek samochodowy, w wyniku którego trafiłaś do szpitalna i byłaś w śpiączce przez 5 dni.
       Z cierpliwością wysłuchałam go do końca. Czułam jak z każdym kolejnym słowem po moich policzkach spływa coraz więcej łez.
      Przecież przez ten wypadek straciłam całe swoje życie i wspomnienia, nie wiadomo nawet czy to na stałe. Możliwe, że straciłam siebie na zawsze!
      Tępym wzrokiem spojrzałam na czerwonowłosego, którego oczy były pełne współczucia, troski i zmęczenia.
        Czyli to jest mój brat...
       Spostrzegłam, że zostałam z nim sama, a lekarz zdążył się stąd ulotnić. Chłopak niepewnie usiadł na krześle przy łóżku, a między nami zapanowała nieskazitelna cisza.
       - Sakura... nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że się obudziłaś - powiedział szczerze się uśmiechając.
      - Sasori... - zaczęłam zduszonym głosem.
      - Hmm?
      - Bo podobno był wypadek samochodowy.... Kto był kierowcą? - spytałam niepewnie, nadal ze łzami w oczach. Chłopak patrzył na mnie z pewnym powątpieniem i bólem.
      - Sakura... nie powinienem ci tego mówić... - powiedział po chwili, a ja nie dopuszczałam i uparcie się na niego patrzyłam - Ehhh... ciężko mi to mówić, ale jechałaś podobno z rodzicami... oni niestety nie przeżyli. - mówił to ze łzami w oczach, a ja kompletnie się załamałam.
       Przez ten cholerny wypadek straciłam wspomnienia, dawną siebie i rodzinę... Osunęłam się po poduszce jeszcze bardziej się w nią wtulając i odwracając się tyłem do brata. Chcę być sama... Chce sobie wszystko poukładać... Sasori, jakby czytał mi w myślach, wstał, pogładził mnie ręką po włosach i szepnął żebym się trzymała, odpoczęła, i jakby co, to niedługo przyjdzie. Usłyszałam już tylko zamykające się drzwi. Zostałam sama ze swoimi myślami. Straciłam ich... Został mi tylko brat...
Popadając w jeszcze większy płacz i częste dreszcze, skuliłam się pod kołdrą i odpływałam powoli w sen, który miał mi przynieść chwilę ukojenia.

        Następnego dnia gdy dochodziła już 18, szykowałam się do wyjścia ze szpitala. Brat miał mnie zabrać do siebie do domu i jak mówił będę z nim mieszkać. Szczerze to się cieszę, że nie trafię do domu dziecka, tylko będę przy Sasorim, mimo że go nie pamiętam. Z rana, jak się obudziłam, przyszedł do mnie pan Kizashi by zrobić badania kontrolne i zdjąć szwy z łuku brwiowego, niestety te na brzuchu muszą jeszcze zostać i muszę na nie uważać. Ku mojej uciesze powiedział, że pamięć będzie mi stopniowo wracać ale potrzeba na to czasu.
        Zakładając ubrania z walizki, którą przyniósł mi brat mówiąc, że są w niej moje rzeczy, rozmyślałam skąd ją wziął. Wszystko leżało na mnie jak ulał... czyli faktycznie jest to mój bagaż. Gdy miałam już na sobie granatową, za dużą bluzę z kapturem i czarne rurki, do mojego "pokoju" wszedł czerwonowłosy.
       - No hej siostra, jak się spało? - zagadnął na powitanie z lekkim uśmiechem.
       - Nawet nie najgorzej... Sasori, skąd masz moje rzeczy?
       - Były w samochodzie i przy okazji dowiedziałem się, że mieliście się akurat tego dnia przeprowadzić... - odpowiedział, spuszczając wzrok w dół, jednak po chwili się ożywił, chyba chcąc mi samej poprawić humor. - To co, gotowa?
       Przez jego pogodny uśmiech, aż go odwzajemniłam, tyle że z trochę mniejszym entuzjazmem i kiwnęłam twierdząco głową. Mimo bolącej głowy i opuchniętych oczu, nie chciałam go zamartwiać. Brat podszedł do mnie, by zabrać walizkę oraz żeby pomóc mi w przejściu drogi dzielącej nas od pojazdu. Co jak co, ale każdy ruch sprawiał mi jeszcze ból, jednak lekarz się nade mną zmiłował i pozwolił mi opuścić szpital, twierdząc, że poza nim szybciej wrócę do formy, tak samo jak moja pamięć. Ruszyliśmy przed siebie do jego samochodu, do czarnej Hondy i zajęłam miejsce pasażera z przodu, a po chwili dołączył do mnie mój brat na siedzeniu kierowcy. Odpalił silnik i ruszył. Po chwili rozmowę zaczął chłopak.
        - Jeszcze ci nie mówiłem, gdzie jesteśmy. To jest Konoha, małe ale przyjemne miasto. - powiedział z uśmiechem. - Dzisiaj jest piątek, a do szkoły pójdziesz w poniedziałek. Wiem, że chętnie zostałabyś w domu, żeby się do wszystkiego przyzwyczaić, ale im szybciej się znajdziesz wśród rówieśników, tym lepiej, poza tym nie che żebyś się odcięła od świata. - Spojrzał na chwilę na mnie, by po chwili znów zwrócić wzrok ku ulicy. Szczerze mówiąc to ma rację, lepiej żebym nie uciekała przed światem, tylko w nim normalnie żyła.
        - I nie masz się co martwić, będziesz chodziła do gimnazjum do 2d, spoko klasa, nawet znam paru... W tym samym budynku znajduje się liceum, do którego chodzę. Więc mimo wszystko jesteś na mnie skazana. - Dopowiedział z szczerym uśmiechem, na co również tak zareagowałam. - Masz jakieś pytania?
         - Tak właściwie to póki co jedno.... Dlaczego mam różowe włosy? Byłam aż tak wielkim pustakiem, że się tak przefarbowałam? - spytałam z lekkim sarkazmem, chociaż muszę przyznać, że taki kolor mi się nawet podoba... Miałam na siebie świetny widok w lusterku bocznym, a moje długie kudły rzucały mi się strasznie w oczy. Nim chłopak odpowiedział, usłyszałam jego śmiech. Zdezorientowana spojrzałam się na niego. - No ale serio pytam!! Nie śmiej się ze mnie... - powiedziałam lekko już naburmuszona.
         - Oj, nie gniewaj się... Zaskoczę cię, bo masz różowe włosy od urodzenia, co każdego dziwiło i nikt nie wiedział jak to możliwe. I odpowiadając na twoje drugie pytanie, nie, nie byłaś pustakiem. Nienawidziłaś ich i byłaś ich całkowitym przeciwieństwem. Zamiast sukienek i mini nosiłaś zwykłe spodnie, a nawet czasem dresy. - Zaśmiał się ponownie, a ja nad wszystkim myślałam. Czyli byłam typem chłopczycy...
       - Sasori... a jacy byli rodzice? - spytałam po chwili, chcąc chociaż trochę dowiedzieć się na ich temat.
       - Sakura... - chłopak zaciął się na chwilę. - Pogadamy o tym na spokojnie w domu, dobra?
       - Ok. - mruknęłam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nie zadając więcej pytań, patrzyłam na ulice i mijane obiekty.
      Wkrótce się rozpadało, a mi chciało się spać... odwrócona w kierunku bocznej szyby z opartą o nią głową, obserwowałam mijane domy, drzewa i ludzi. Coraz głośniejsze dudnienie kropel wody o nasz samochód sprawiało, że powoli odpływałam, aż w końcu zasnęłam.

Zapomniane ~ SasuSaku [P O W R Ó T]Where stories live. Discover now