Rozdział 17

657 64 41
                                    


W momencie, kiedy wrócili do domu, żaden z nich się do siebie nie odezwał. W trakcie drogi powrotnej również panowała cisza. To wcale nie było tak, że nie chcieli ze sobą rozmawiać, po prostu nie wiedzieli co powiedzieć. Jak odsunęli się od siebie, jeden widział czerwone policzki drugiego, oraz lekko rozczochrane włosy. Clay nie mówiąc ani słowa zamknął się w swoim pokoju. George na początku myślał, że zrobił coś nie tak i to jego wina, lecz przecież blondyn sam zainicjował pocałunek. Jako pierwszy się w jego stronę nachylił, więc Davidson nie miał za co siebie obwiniać. No, jego zdaniem, prawie. Na elektronicznym zegarze stojącym obok telewizora widniała godzina 3:50. Brunet opadł na łóżko i zakrył się kołdrą. To samo zrobił i zielonooki, tyle że tej nocy w swoim pokoju. Oboje zasnęli wczesnym porankiem przez ich myśli. Żaden z nich nie rozumiał co stało się kilka minut temu oraz dlaczego. Clay wiedział, że tego chciał i nie żałował tego za żadne skarby. Gdyby miał drugą szansę znaleźć się w tamtej sytuacji, to niczego by nie zmieniał, no może oprócz tego, że położyłby swoje dłonie na biodrach mężczyzny. W tamtej chwili liczyli się tylko oni, i oboje to czuli. Blondyn jedyne czego chciał wtedy bardziej, to mieć George na swoich kolanach, siedzącego na nim i zatapianiem się w jego ciepłych ustach, oraz przeplatać palce przez jego ciemne włosy, które były takie miękkie. Blondyn przetarł twarz dłońmi i głośno westchnął. Wiedział, że Davidson zaczyna mu się podobać, i na dodatek od początku uważał go za atrakcyjnego, lecz po tym pocałunku wszystko się nasiliło. Mężczyzna po prostu bał się, że może się w nim zakochać. Chciał temu tak bardzo zaprzeczyć, ponieważ to nie mogło się wydarzyć. Zwyczajnie obawiał się w nim zadużyć, bo przecież znajdowali się w najgorszej do tego sytuacji. Jedynej miłości jakiej oczekiwał od życia to tej prawdziwej. Tego chciał i nie wiedział czy Davidson czułby taką do niego. W ogóle on nie wiedział co ten czuję. Nie rozmawiali od momentu pocałunku. Przez myśli przeszło mu, że mógł go tym jedynie wystraszyć, dlatego się nie odzywał, lecz zbył tą myśl. Brunet nie odzywał się, bo zapewne nie był w stanie wytłumaczyć co się stało i był w zwyczajnym szoku. Owszem, to była prawda. Clay, pomimo tego, że bał się wypowiedzieć na głos słowa opisujące to co czuję, i nawet obwiniał się o nie, to jednak wiedział co to jest. Wiedział, że chciał George, w każdym tego słowa znaczeniu. Nie mógł przestać myśleć o jego długich palcach, które przeplatały się przez jego i tak już rozczochrane włosy. George za to miał okropny chaos w głowie. Nie był pewny na której myśli się skupić najpierw, więc zaczął tworzyć w głowie listę tego, co się stało.

1. Całował się z Clayem (swoim porywaczem).

2. Chciał tego, tak bardzo tego chciał. I nie był pewny czy to właśnie nie było najgorsze.

3. Czuł jak jedna z dużych dłoni blondyna ciągnie go lekko za włosy, a druga spoczywa na jego talii, lekko ją ściskając, co absolutnie wystarczyło, aby przyprawić mężczyznę o motylki w brzuchu. Tak bardzo starał się wtedy nie wydać z siebie żadnego dźwięku.

4. Dotykał jedną ręką tej idealnie zarysowanej szczęki, której tak często się przyglądał, gdy mężczyzna znajdował się do niego bokiem i wtedy było widać jego profil.

5. Drugą dłonią wplatał palce w te miękkie, lekko kręcone włosy Claya.

6. Nigdy nie czuł się tak dobrze, jak w tamtej chwili. Był w stanie usiąść na blondynie i może zacząć się poruszać, gdyby nie ta czerwona lampka, która mu się wtedy zapaliła.

7. Zapaliła mu się czerwona lampka, która przypomniała mu z kim to robi, o tym, że był to facet, oraz o tym, gdzie się wtedy znajdowali.

8. Przerwał ten pocałunek, mówiąc, że jest już późno i powinni wracać.

Morderca z ulic Brighton | DNFWhere stories live. Discover now