Rozdział 13

678 70 11
                                    


Nigdy nie czuł się tak dziwnie oraz niekomfortowo jak tamtego wieczoru. Miał problem z zaśnięciem i udało mu się to dopiero po czasie. Pomimo, że właśnie się kąpał wcale nie czuł się świeżo, czy czysto. Był prawie pewien, że Clay jednak na niego patrzył. Miał wtedy to znajome uczucie czyjegoś wzroku na sobie. Na dodatek świadomość bycia wtedy nagim była okropnie dyskomfortowa. Lecz blondyn przejawiał co do niego dziwnie miłe zachowanie. George właśnie tak nazwałby to co robi. Uważał, że raczej osoba, która kogoś porywa i przetrzymuje nie jest dla tej osoby miła, a Clay zaproponował mu nawet, aby się ogolił. Obudził się z lekkim bólem głowy. Pierwsze co zobaczył to ściana, do której był odwrócony. Powoli podnosił się do siadu. Przetarł twarz dłońmi i wtedy spojrzał się w prawo. Zmarszczył brwi na widok śpiącego blondyna. Brunet jeszcze nigdy nie widział młodszego z tak nie ułożonymi włosami. Sterczały we wszystkie strony. Mężczyzna prawie spadał z krzesła, na którym spał. Jego twarz była zrelaksowana i spokojna jak nigdy. Klatka piersiowa, którą zakrywała koszulka, powoli się unosiła przy każdym wdechu. George usiadł wygodnie i przyglądał się blondynowi. Dlaczego on tu w ogóle był? Zaczął mu mniej ufać, że teraz nawet spał z nim w jednym pomieszczeniu? Starszy nie wiedział co powinien zrobić. Czy go obudzić, czy czekać aż sam to zrobi? Nie miał nawet pojęcia jaka jest godzina. Siedział i wpatrywał się w mężczyznę. Jego nogi były lekko rozchylone, a ręce skrzyżowane na piersi. Głowę miał przechyloną w lewo. Jasne rzęsy były bardziej widoczne na tle jego policzków, a w świetle, w jakim się znajdował, jego piegi również były ładnie uwydatnione i brunet mógł je na spokojnie policzyć. Przysunął się bardziej do ściany, po czym oparł się o nią plecami. Siedział tak jeszcze chwilę, aż nagle Clay zaczął się budzić. Wydał ciche mruknięcie i uchylał powoli powieki. Wyglądał jakby sam był w szoku z powodu gdzie się znajdował. W końcu jego wzrok spotkał się z oczami George'a. Chwilę panowała między nimi cisza. W końcu blondyn postanowił coś powiedzieć.

- Dzień dobry, George. - Davidson po prostu tam siedział. Nic nie odpowiedział. Był zbyt zdziwiony oraz skołowany przez zachowanie młodszego. Clay wyszedł i jak wrócił ze śniadaniem to dopiero wtedy starszy postanowił się odezwać.

- Dlaczego spałeś ze mną w pokoju? - zapytał cicho George. I mówiąc szczerze, blondyn nie wiedział co odpowiedzieć. Usiadł na tym samym krześle, na którym przespał noc, ze swoją własną porcją tostów. Zaczął jeść, aby uniknąć odpowiedzi. Zachowywał się tak jakby pytanie ze strony ciemnookiego wcale nie padło. George nie tknął jedzenia tylko wpatrywał się w młodszego oczekując odpowiedzi. Żadnej jednak z ust mężczyzny nie uzyskał. Brunet nie był pewny czy zadać pytanie ponownie, a może po prostu to zostawić. Uznał jednak, że woli nie wyciągać informacji z jego porywacza, jeśli ten tego nie chcę, więc zabrał się za jedzenie. Jak skończył, odsunął od siebie talerz i znów się położył przykrywając kołdrą. Blondyn wstał i podszedł do niego.

- Nie mogłem spać. - odparł i wziął pusty talerz z łóżka Davidsona.

- Co? - zapytał lekko zdezorientowany George nagłą wypowiedzią blondyna.

- Nie mogłem zasnąć we własnym pokoju, więc przyszedłem tutaj. - odpowiedział i wyszedł. Brunet jeszcze przez chwilę myślał o tej sytuacji jednak po chwili położył się ponownie spać. Obudził go Clay w porze obiadowej.

- Jak można tyle spać. - stwierdził młodszy stojąc nad łóżkiem bruneta, aż ten ponownie się wybudzi i będzie mógł zjeść obiad. Starszy nic nie odpowiedział, a jedynie się podniósł. Przed nim pojawił się makaron z jakimś rodzajem sosu. Zaczął jeść. Od jakiegoś czasu posiłki spożywał razem z blondynem. Ten siedział przy biurku, a on na łóżku.

- Od dawna planowałeś morderstwa? - zapytał nagle George. Sam był zdziwiony tym, że zadał to pytanie. Odłożył widelec i skrzyżował spojrzenia z Clayem. Po plecach przebiegły mu ciarki. Miał problem z odgadnięciem co teraz czuł. Zielone oczy przeszywały jego każdą, pojedynczą komórkę. W dalszym ciągu nie mógł z nich nic odczytać co coraz bardziej zaczynało go frustrować. Blondyn przełknął jedzenie, które miał w buzi i odłożył talerz na biurko obok niego, na chwilę odwracając wzrok od starszego. Ponownie spojrzał w jego stronę opierając łokcie na swoich kolanach.

- Okej, George. Czyli wracamy do gry pytanie i odpowiedź? Nawet nie wiem dlaczego ci cokolwiek mówię. Powinienem siedzieć cicho, do cholery. - Widać było, że zaczyna się denerwować. Starszy czuł się jeszcze bardziej zdezorientowany przez zachowanie jego porywacza. Miał wrażenie, że zaczynał obserwować Claya w początkowej fazie jego rozpadu. W tamtym momencie wyglądał jakby faktycznie miał Davidsona dość. Jakby on był przyczyną tego wszystkiego, a przecież tak nie było. On sam był przyczyną i pomimo, że w głębi duszy wiedział o tym, to i tak starał się obwiniać oto wszystko bruneta, który nie miał z tym nawet nic wspólnego.

- J-Jeśli nie chcesz przecież nie musisz mi odpowiadać. - wyjąkał George.

- Tyle, że ja kurwa już nie wiem co chcę, a co nie, okej?! - krzyknął. Ciarki prawie od razu pojawiły się na ciele bruneta. Krzyk, który usłyszał przypominał krzyk rozrywającej duszy. Już sam nie był pewny czy Clay jest wkurwiony, czy może jednak tak zdezorientowany i nie pewny, że zaraz zacznie przed nim płakać. Nagle podszedł do łóżka bruneta i wyjął kluczyk z kieszeni jego czarnych dresów. Szybkim ruchem odpiął kajdanki, po czym zmusił George'a przez złapanie jego ramienia, aby wstał z materaca. Ten bał się postawić, więc bez oporu wykonywał to co młodszy chciał. Obrócił go tak, że teraz Davidson stał do niego tyłem. Złapał za nadgarstki i spiął je za jego plecami.

- Idziemy. - powiedział i lekko pchnął mężczyznę do przodu. Przez cały czas trzymał go za jego ręce oraz prowadził w tylko sobie znanym kierunku. Stanęli przed drzwiami, które Clay zaraz otworzył. Praktycznie wepchnął bruneta do środka. Ten stanął w miejscu nie dowierzając w to co widzi. Nie był pewien czy jest teraz w szoku, a może czy jest przerażony. Pomieszczenie, w którym się teraz znajdował było ewidentnie pokojem blondyna. Średnich rozmiarów łóżko stało przy ścianie po prawej stronie, a po lewej była spora szafa. Na przeciwko wejścia stał komputer na szerokim biurku pod oknem. Wszystko byłoby całkowicie zwyczajne gdyby nie to, że całe pomieszczenie było poobwieszane w różnego rodzaju papierach. Panował tam tak wielki nie porządek, że George od razu uznał, że jest gorzej niż u niego w pokoju. Szafa była praktycznie cała zakryta w wycinkach z gazet. Na podłodze walały się ubrania blondyna, a było ich tak wiele, że ledwo dało się tamtędy przejść. Na biurku widać było jakiegoś rodzaju notatki, które można byłoby posegregować w spore rozmiary stosy. Komputer był wyłączony, a roleta na oknie zaciągnięta, tak samo jak firanka. Jedynie na łóżku było czysto pomijając nie zaścieloną kołdrę.

- Proszę, to chciałeś zobaczyć? Chciałeś wiedzieć wszystko to proszę bardzo. Tu masz wszystko. Szukaj czego kurwa sobie chcesz. - mówił zdenerwowany blondyn. Oczekiwał teraz wszystkiego po brunecie ale na pewno nie tego co ten ostatecznie zrobił. Przykucnął i wziął w dłonie jedną z koszulek, które leżały na ziemi. Ponownie wstał i odwrócił się twarzą do Claya ściskając za plecami jedną z jego brudnych już koszulek. W oczach George'a widać było jedynie współczucie i tylko to. Nic więcej. Blondyn zmarszczył brwi w dezorientacji i usiadł na łóżku.

- Co ty robisz? - zapytał już spokojniejszym głosem.

- Potrzebujesz pomocy. - powiedział starszy siadając obok młodszego. Stykali się ramionami i nogami lecz żadnemu z nich to nie przeszkadzało. W zasadzie dawało im to pewien rodzaju komfortu. Zielony oczy spotkały się z tymi ciemnymi.

- Dlaczego taki jesteś? Przetrzymuję cię tutaj. Porwałem cię! Dlaczego ja jestem taki wobec ciebie? - mówił Clay. Chciał uzyskać odpowiedź, nawet jeśli byłaby ona od George'a. Brunet jedynie wzruszył ramionami. I pomimo, że on też chciał znać odpowiedzi na te pytania, siedział cicho. Oboje patrzyli się w ciszy, w jakiś punkt na przeciwko nich. Widzieli tam jedynie strony wyrwane z gazet. Byli już zmęczeni i równie zdezorientowani przez swoje własne emocje. Im obojgu przydałaby się pomoc. 

Morderca z ulic Brighton | DNFWhere stories live. Discover now