Rozdział 5

696 68 8
                                    

George, po tym jak wrócili z ich małego wypadu na stacje, powiedział, że nie czuję się najlepiej i pójdzie do domu. W zasadzie to nie kłamał. Po tym co się stało naprawdę nie czuł się dobrze. Nick uznał, że dzisiejszą noc prześpi u Karla, gdyż zaplanowali jeszcze obejrzeć parę filmów, więc Davidson, po długim czasie spędzał noc w domu sam. Był pewny, że nie zaśnie. Lampka paliła się na jego biurku, a on chodził po pokoju w tą i z powrotem. W dalszym ciągu ogarniał go chaos, zdezorientowanie i lekkie przerażenie. Starał uspokoić swój organizm i myśli biorąc głębokie wdechy. Ostatecznie usiadł na chwilę na jego łóżku i postanowił ponownie wszystko przeanalizować. Możliwe jest, że właśnie spotkał się twarzą w twarz z seryjnym mordercą i to był fakt. Najlepsze jest to, że dla George, mężczyzna, którego widział godzinę temu wcale nie wyglądał na żadnego mordercę. Wyglądał jak zwyczajny człowiek. Brunet wmawiał to sobie, gdyż nie mógł nawet wyobrażać tego, że patrzyłby w ostatnich chwilach życia w te zielone, głębokie oczy. Wydawało mu się, że blondyn jest zbyt przystojny na prawdziwego mordercę lecz wcale nie wykluczał takiej opcji. Uznał, że jeśli w tamtym momencie spotkał się z mordercą to może być teraz na jego celowniku. Wszystko zależało od tego czy ten mężczyzna naprawdę zabijał ludzi czy nie. Jednak brunet nie mógł zrozumieć jednego. Tego jak się zachowywał i co czuł kiedy spojrzał w zielone tęczówki. Mógł to tłumaczyć strachem lub zszokowaniem przez szybkość całej sytuacji. Bo przecież wszystko stało się całkowicie nagle, niezapowiedzianie i bez zaplanowania przez George'a czegokolwiek. Odtwarzał w głowie całą sytuację w zwolnionym tempie. Moment kiedy blondyn wpadł na niego i wyciągnął do niego dłoń z batonem, który mu upadł. Wtedy zamiast wziąć od niego jedzenie, które chciał kupić, wpatrywał się w oczy faceta. Nie mógł z nich nic wyczytać. Wydawało się jakby miały przed sobą zamkniętą bramę, niemożliwą do otworzenia. Dopiero kiedy wyższy pstryknął przed jego oczami palcami, jakby się obudził. Pamiętał ciepły dotyk dłoni przy odbieraniu batonika. Jak ciepłe były dłonie mężczyzny oraz jak łagodnie i delikatnie dotknął go w lewę ramię chwilę później. George'a wtedy przeszły ciarki, których też nie wiedział jak usprawiedliwić. Wspominał moment, kiedy zielonooki wychodził z budynku, jak widział tylko jego plecy odziane w jedynie bluzę. Brunet zrozumiał, że przez cały ten czas był ubrany w piżamę. Potarł swoją twarz dłońmi i z głośnym westchnieniem opadł na łóżko kładąc się na całej jego długości. Znajdował się w takiej pozycji przez chwilę, aż postanowił wziąć prysznic. Z szafy chwycił czarne spodnie dresowe oraz białą koszulkę, która należała do Nicka lecz brunet lubił w niej chodzić, więc znajdowała się w jego rzeczach. Pomimo, że znajdował się w domu sam, zamknął drzwi do łazienki na zamek, po czym włączył wodę w prysznicu, aby była ona odpowiednio nagrzana. Podszedł do lustra i oparł się obiema rękoma o zlew. Patrzył w swoje odbicie przez krótką chwilę i przytłoczony swoimi myślami zaczął zdejmować z siebie ubrania.

- Musisz się uspokoić, George. - powiedział sam do siebie wchodząc pod gorącą wodę. Całym ciałem poczuł krople cieczy spływające po jego nagim ciele. Rozluźnił się i zamknął oczy lecz kiedy tylko to zrobił ujrzał zielone tęczówki. Wydawało mu się, że ich obraz zrobił sobie specjalne miejsce w jego umyśle. George chciał je znowu zobaczyć. Nie myśląc, że ich właściciel może być niebezpieczny. Wiedział, że będzie myśleć pozytywnie o zielonych oczach, które widział raz w życiu lecz wydawały mu się tak okropnie piękne. Brunet postanowił, że wróci na tą stację. Że ponownie sobaczy się tam z blondynem. Po godzinnym prysznicu, ubrał się w wybraną przez siebie odzież i poszedł do kuchni coś zjeść. Jedząc kolację oglądał film i skończyło się na tym, że ostatecznie zasnął o drugiej nad ranem. Nick przyszedł do domu o 09:00 i zobaczył bruneta śpiącego w salonie na kanapie. Nie chciał go obudzić, więc udał się do swojego pokoju. On również spędził przyjemny wieczór razem z Karlem. Oglądali filmy, a około godziny pierwszej postanowili się położyć. Rano Sapnap obudził się z wyższym brunetem wtulonym w jego tors. W żadnym stopniu na to nie narzekał, ponieważ lubił Karla. Był jego dobrym przyjacielem i uwielbiał jak jego przyjaciel lubił dotyk. Lubił jak się uśmiechał, przytulał i śmiał. Uwielbiał widzieć go szczęśliwego. Uwielbiał na niego patrzeć. Jednak Nicka ostatniego dnia uszczęśliwiło to, że razem z nim, i z wyższym brunetem spędzał czas George. Martwił się o niego, a chwila kiedy widział jak spędzają czas razem jakby nic złego dookoła się nie działo wprowadzało spokój i szczęście. Przez to, że mieszkał razem z brunetem czuł się po części za niego odpowiedzialny. Obserwując jak ten zatraca się w głupim śledztwie, które według Nicka ostatecznie nic mu nie da, dobijało go. Kiedy zobaczył go wczoraj, śmiejącego się i zachowującego całkowicie normalnie, nie wspominającego o tym całym gównie praktycznie wcale, koiło myśli młodszego. Miał nadzieję, że niedługo już to wszystko się zakończy. To całe szaleństwo z tym całym mordercą. Że wszyscy to na spokojnie przetrwają i wyjdą z tego cali i zdrowi. Żył myślą, że nic złego nie spotka ich przyjaciół i tego uparcie się trzymał praktycznie wmawiając sobie tą myśl. Chciał aby była prawdziwa.

Morderca z ulic Brighton | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz