Rozdział 6

790 78 87
                                    

George prawie nigdy nie podejmował decyzji pochopnie. Był tym typem człowieka, który najpierw myśli, potem robi. Pomimo, że czasami zdarzało mu się robić różne rzeczy za namową jego znajomych, to z reguły najpierw to przemyślał. Dlatego rano, przy śniadaniu zastanawiał się czy dobrym pomysłem, będzie pojechanie tego wieczoru na stację i prawdopodobne spotkanie się z tajemniczym blondynem. Pomijając fakt, że szanse na ich ponowne spotkanie w tym samym miejscu nie były za duże, to George chciał spróbować. Obawiał się jednak tego, co może się wydarzyć. Nie wiedział o nim prawie nic. Był dla bruneta jedynie podejrzanym mordercą. To już powinno dawać do myślenia ale Davidson naprawdę nie mógł wyobrazić sobie tego mężczyzny w roli zabójcy. To fakt, wydawał mu się pewny siebie i arogancki, co pasuję do cech charakteru mordercy, gdyż większość z nich zazwyczaj taka jest lecz czy naprawdę ludzka krew mogła spływać po jego dłoniach? Nick, siedząc na przeciwko jego przyjaciela przypatrywał mu się wnikliwie.

- O czym myślisz? - zapytał nagle, a Davidson w końcu uniósł głowę z nad talerza pełnego prawie nie tkniętego jedzenia.

- Oh, o niczym konkretnym - odpowiedział i włożył sobie do ust widelec z jajecznicą - W zasadzie to mam prośbę. - odezwał się ponownie po krótkiej chwili.

- Jaką? - powiedział Sapnap znów kierując swój wzrok na starszego.

- Zawiózłbyś mnie dzisiaj na stację? - odparł niepewnie George patrząc z całkowicie poważnym wyrazem twarzy na swojego przyjaciela.

- Dopiero robię kursy, nie mogę. Dlaczego akurat na stację? - dopytywał młodszy wstając od stołu i odkładając brudne naczynia do zlewu, aby ciemnooki włożył je później do zmywarki. Zazwyczaj wyglądało to tak, że Nick zamiast od razu po sobie sprzątnąć zostawiał wszystko na wierzchu, a starszy musiał to po nim sprzątać.

- Umówiłem się tam z przyjacielem.

- Trochę dziwne miejsce na spotkanie - podsumował Sapnap ponownie siadając przy stole na swoim wcześniejszym miejscu - Może Karl cię zawiezie. Idę do niego wieczorem, możesz pójść ze mną i się go zapytać. Nie będzie mnie na noc, zostanę u niego. - powiedział włączając swój telefon i coś na nim przeglądając. George jedynie kiwnął głową na zgodę.

- Ostatnio coraz częściej przesiadujesz u Karla. - odparł Davidson opadając na oparcie krzesła.

- To mój przyjaciel, a jego siostra wyjechała, więc nie chcę aby siedział cały czas sam. - odpowiedział Nick odrywając na chwilę wzrok od telefonu.

- No tak, ale... Nie wiem.

- Sugerujesz coś, George? - zapytał się podejrzliwie młodszy z mężczyzn, z lekkim uśmiechem na twarzy, patrząc się wyzywająco w ciemne tęczówki drugiego.

- Nie, po prostu pomyślałem... Nie ważne. - powiedział brunet spuszczając w dół swój wzrok.

- Głupi zboczeniec. - odparł Sapnap śmiejąc się z całej sytuacji.

- Co? - zaśmiał się drugi brunet.

- Może mam zapytać o tego twojego kolegę, z którym chcesz się dzisiaj zobaczyć na stacji, huh? - zapytał, a na policzki starszego wkradł się lekki rumieniec.

- Zamknij się. - odpowiedział dalej trochę się śmiejąc. Nick wstał i wyszedł z kuchni klepiąc George'a w lewę ramię, przy mijaniu go. Davidson, po tym jak zjadł, udał się do swojego pokoju. Usiadł na łóżku przypatrując się wszystkim rzeczom na jego biurku oraz zapisanym na tablicy. Zastanawiał się, co wydarzy się dzisiejszego wieczoru. Nie wiedział nawet co powiedzieć do blondyna o ile by go w ogóle spotkał. Nie miał pojęcia jak zacząć rozmowę i o czym z nim rozmawiać. Uznał, że tym razem zobaczy co mu los przyniesie. Położył się na łóżku i po chwili pochłoną go sen. Wstał trzy godziny później jak Sapnap zaczął nim potrząsać.

Morderca z ulic Brighton | DNFWhere stories live. Discover now