Rozdział 41. To nie może być prawda

141 3 2
                                    

Perspektywa Applejack

Z snu wyrwał mnie nie budzik, a dzwonek mojego telefonu, ledwo otwarłam oczy, na wyświetlaczu pojawiło się połączenie od Sunset, co ona może chcieć o tej godzinie? To jedyne co byłam w stanie pomyśleć. Bez chwili wahania chwyciłam za komórkę i leniwo przyłożyłam ją do ucha, wtem usłyszałam spanikowany głos dziewczyny, ale także przerażony.

- AJ! Potrzebujemy cie!

Usłyszałam.

- No dobra, ale co się dzieje cholera jasna?!

Do moich uszu dobiegł dźwięk przełykania śliny przez ognistowłosa.

- To nie istotne teraz! Powiemy ci na miejscu! Do szpitala tego niedaleko centrum! Szybko!

- Dobra, już. Daj mi 10 minut, a będę.

Rozłączyłam się, wylazłam szybko z łóżka, nie miałam czasu by je ścielić, nie miałam na nic czasu, coś poważnego się musiało stać, w każdym razie, podeszłam do szafy, wyciągnęłam jasne Jeansy i czerwona koszule, pośpiesznie narzuciłam na siebie ubrania. Zbiegłam po schodach tak szybko jak się dało, i mało nie skręciłam kostki, założyłam buty kowbojskie, dłonią poprawiłam włosy i założyłam kapelusz, nie miałam czasu. Wybiegłam z domu, zaczęłam szybko biec w stronę szpitala. Biegłam tak chwile, aż w połowie drogi straciłam siłe na biegnięcie dalej, przy szpitalu przyśpieszyłam swoje tempo jeszcze bardziej, za to w drzwiach już w nie wleciałam, wbiegłam do szpitala, podeszłam do recepcji, by zapytać gdzie mogę znaleźć Shimmer.

- Pierwsze piętro.
Odpowiedziała uprzejmie.

Podleciałam z prędkością światła do windy, otwarła się a ja weszłam do niej, to było najdłuższe 30 sekund życia jak nią jechałam, wyszłam z niej, zastanawiałam się w którym korytarzu znajduje się dziewczyna, wychyliłam się zza ściany i ujrzałam wszystkie, tylko nie Dash... modliłam się by nie chodziło o nią, podbiegłam do Nich.

- Co się dzieje u licha!

Widziałam ich przerażone miny, żadna nie odpowiadała, podeszłam do drzwi z napisem OIOM. Wtem Sunset zaczęła.

- Rainbow została pobita...

- Nie mogłaś tak od razu?!

Usłyszałam ciszę.

- Czemu tu siedzicie? Nie chcecie mi chyba powiedzieć że ona jest na Oiomie?

- Ona jest w stanie krytycznym! Leży tam i o życie walczy!

- Nie No, nie śmieszne te twoje żarty...
Nie dowierzałam, drzwi od oddziału się otworzyły, lekarze wyjechali z Rainbow na łóżku, chciałam się na nią rzucić, od razu poczułam jak gorzkie łzy spływają po moich policzkach.

- Co się z nią dzieje?!
Spojrzałam na lekarzy którzy się spieszyli.

- A jest pani kimś z rodziny?
Jeden z lekarzy się zatrzymał.

- Jestem jej dziewczyna.
Lekarz spojrzał na mnie dziwnie po czym powiedział.

- Dziewczyna potrzebuje operacji, gdyż skutki pobicia nie są byle jakie, to tyle mogę przekazać na ta chwile.
Lekarz odszedł, chciałam biec do ukochanej, zaczęłam się dusić łzami, Dziewczyny mnie złapały z całej siły, przytuliły się by mnie uspokoić, było mi dość ciężko.

- Dziewczyny...
Powiedziałam ledwo przez łzy.
- Ja muszę zadzwonić do rodziców Dash...

Te tylko pokiwały głową twierdząco, wciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mamy dziewczyny.

- Dzień dobry Applejack, nie ma z tobą Dash?
Do moich uszu dostał się radosny głos mamy dziewczyny, nie chciałam jej o tym mówić...

- Właśnie... Rainbow...
Głos mi się zaczął łamać.
- Ona... Jest na Oiomie...

- Co?
Powiedziała Pani Windy z niedowierzaniem.
- Ale jak to?! Co się stało!?

- Ona została pobita...
Ostatnie słowo powiedziałam dość cicho gdyż znowu zaczęłam czuć łzy w oczach, które po sekundzie były na policzkach.
- Jesteśmy w szpitalu, niedaleko centrum...
Tyle byłam w stanie powiedzieć, rozłączyłam się, usiadłam się pod ściana, przyciągnęłam kolana do siebie i schowałam w nich głowę, pogrążając się w rozpaczy, dziewczyny do mnie podeszły i zaczęły mnie uspokajać.

- To moja wina... pozwoliłam jej iść samej!
Wykrztusiłam.

Nie wiem ile czasu minęło, ale tuż po chwili rodzice Dashie byli już w szpitalu, poczułam jak dziewczyny się odsuwają, a mama dziewczyny położyła rękę na moim ramieniu. Nie umiałam spojrzeć na rodziców gitarzystki, to wszystko przez mnie, gdybym jej nie puściła samej, to było by inaczej...

Ognistowłosa kiedy zobaczyła że nie potrafiłam powiedzieć jej rodzica prosto w twarz, tego co się stało ich dziecku, wzięła ich na bok i zaczęła im wszystko tłumaczyć.

———————————————————————————
Hejka, dzisiaj taki nie za długi rodzial, nie chce mi się rozpisywać wiec, miłego dnia, nocy czy czego kolwiek, A ÓSMOKLASISTĄ ŻYCZĘ POWODZIENIA NA EGZAMINACH!!!💗

To tylko przyjaźń. A nie AppleDash show [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now