Rozdział 33 - Zmiana postawy

50 10 108
                                    

Szpital

Całą wczorajszą noc, Stiles przebywał w szpitalu przy boku Lydii. Nie miał nawet w planach jej zostawiać, ponieważ mimo dobrych wieści od pani McCall co do zdrowia dziewczyny, Stilinski musiał być pewny, że dziewczynie nic nie jest. Pragnął spojrzeć w jej piękne, zielone oczy. Ujrzeć jej uśmiech i usłyszeć jej śliczny głos, który mówi " Wszystko jest okay", ale niestety tak się nie stanie, ponieważ Martin wciąż spała. Melissa mówiła, że musi odpoczywać, a obudzić się może dopiero wieczorem, więc Stiles musiał czekać.

Klinika weteryjnaryjna

Deaton obejrzał ranę zadaną przez kotołaka. Theo zaś, zaczął panikować oraz pytać co pięć minut, czy to przypadkiem nie jest śmiertelna rana. Te pytania denerwowały Alan'a jak i samego Liam'a, który cały ten czas był przytomny.

LIAM: Nie przesadzaj proszę. - oznajmił mając jednocześnie dosyć słuchania jego głosu. Usiadł na stole i dodał. - Naprawdę cię kocham i dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś, ale ze mną jest wszystko dobrze. - mówił z uśmiechem, podnosząc koszulkę i pokazując ranę, która się goiła. Alan uśmiechnął się do obu i nic nie mówiąc, zostawił ich samych.

THEO: Rana wyglądała na poważną. - powiedział ze smutnym wyrazem twarzy, nie patrząc nawet na Dunbar'a.

LIAM: Jestem wilkołakiem i nie wiem czy pamiętasz. - zrobił lekką przerwę, aby wstać ze stołu. Stanął przed Reaken'em i podniósł jego twarz tak, aby chimera patrzyła mu w oczy. - Uzdrawiam się. - skończył szeroko się uśmiechając, a po chwili złożył na ustach ukochanego długi i namiętny pocałunek. Theo objął twarz bety i oboje zapomnieli już o wszystkim, nawet o pracującym tutaj Deaton'ie.

Loft

Wczorajszego dnia, Derek nie chciał słyszeć o sytuacji w lesie. Był oczywiście tego ciekawy, ale do nikt się nie rwał do wyjaśnień. Dziś jednak, mężczyzna nie miał zamiaru przekładać tej rozmowy na inny dzień. Pragnął wysłuchać jej dzisiaj, a nawet nie pragnął, a musiał ją usłyszeć dziś.

PETER: Witam mojego siostrzeńca, zwanego też - nie skończył zdania, ponieważ przerwał mu Derek.

DEREK: Daj sobie spokój i opowiedz mi lepiej co się stało wczoraj w lesie. - oznajmił stanowczo. W tym czasie, Malia schodząc na dół, usłyszała zdanie wypowiedziane przed chwilą przez kuzyna. Od razu zaczęła się kierować na górę, ponieważ nie miała zamiaru tłumaczyć tego wszystkiego co się stało wczoraj, poza tym wierzyła w ojca i wiedziała, że poradzi sobie z opowiedzeniem całego tego zdarzenia (wie że jest w tym dobry). - W tył zwrot Malia. - powiedział, patrząc na kuzynkę. - Pomożesz ojcu w gadaniu. - dodał lekko się uśmiechając.

Malia i Peter spojrzeli na siebie w taki sposób, jakby nie mieli zamiaru nawet zaczynać tego tematu (tak w sumie było), jednak uznali, że lepiej to powiedzieć i mieć to wszystko z głowy.

PETER: Dobra, co chcesz wiedzieć? - spytał z niechęcią w głosie.

DEREK: Najlepiej wszystko. - oznajmił, siadając na kanapie.

MALIA: Przyszliśmy na miejsce i w którymś momencie wyskoczył kotołak. - mówiła, nie dając dojść do słowa ojcu. - Zaczął atakować kogo popadnie, aż w końcu zranił Liam'a. Chciał go zabić, ale Emma. - przerwała, kierując wzrok na Peter'a.

DEREK: Emma co? - spytał zaciekawiony i lekko przerażony. Miał już w głowie czarne scenariusze.

MALIA: Emma - powtórzyła imię, ponieważ nie miała pojęcia jak to powiedzieć. Nie było nic złego w tym, że chciałam uratować przyjaciela, ale Derek miałby w głowie inną myśl.

PETER: Emma strzeliła temu czemuś w głowę. Ratowała betę. - powiedział, po czym zaczął kierować się do wyjścia. Uznał, że jego siostrzeniec wie już wystarczająco, a co o tym pomyśli to już go nie obchodziło.

DEREK: Zabiła tę dziewczynę? - spytał z niedowierzaniem. Mimo, że słyszał, iż ratowałam w ten sposób Liam'a, pomyślał, że mogło być całkiem inaczej.

Współpracowałam z Peter'em i mogło być tak, że przegadałam z nim jaką wersję zdarzeń mu przedstawią. Co do Malii nie miał pomysłu. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna ma swój rozum i jeżeli wie, że sytuacja wymaga prawdy, powiedziałaby ją, jednak chroniąc mnie i nie powodować kłótni między mną, a jej kuzynem, również mogłaby zmienić wersję wydarzeń.

W tej chwili mężczyzna nie miał pojęcia czy wierzyć najbliższym, dlatego postanowił porozmawiać ze mną. Chciał usłyszeć moje wyjaśnienia oraz po prostu mnie zobaczyć. Tęsknił za mną i bardzo pragną usłyszeć mój głos, dlatego nie wymawiając ani słowa, wyszedł od razu po wuju z loftu.

Dom Scott'a

Przyszłam pod dom McCall'a. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale uznałam, że wysłucham go. Zdałam sobie sprawę, że chłopak dobrze zrobił starając się powstrzymać mnie przed zabiciem dziewczyny.

Zrozumiałam, że Scott chciał po prostu jej pomóc i naiwnie wierzył, że jest to możliwe. Nie jego wina, że wyszło jak wyszło, dlatego postanowiłam go wysłuchać, a później przyjąć jego przeprosiny.

Weszłam do jego domu nie pukając (pewnie nauczyłam się tego od Derek'a, który nie miał w zwyczaju pukać albo od Isaac'a, który również nie miał tego w naturze, więc w sumie trudno stwierdzić kto mnie "zainspirował").
Scott siedział na kanapie i wyglądał, jakby na mnie czekał. Oboje patrzyliśmy na siebie, a cisza, która między nami nastała była niepokojąco przerażająca, jakby zaraz miało coś się stać.

--Więc, o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytałam nieśmiało, siadając obok niego.

SCOTT: Zrozumiałem, że to co zrobiłaś w lesie było koniecznie i nie jestem zły na ciebie. - mówił, patrząc mi głęboko w oczy. - Zrobiłbym pewnie to samo, ale to, że współpracowałaś z Peter'em - przerwał, ponieważ bardzo bolał go ten fakt, że będąc w jego stadzie, postanowiłam działać z Hale'em.

--Współpracowałam z nim, ponieważ miałam powód. Kiedy mnie o to zapytał, byłam tuż po ataku tej dziewczyny. Zabiła mi prawie wuja, więc co ja miałam niby zrobić? - spytałam ze wściekłością w głosie. Nie mogłam uwierzyć, że miał do pretensje.

SCOTT: Wiem, że byłaś w szoku. Byłaś wściekła i żądna zemsty, ale to nie powód, by współpracować z Peter'em. Sama wiedziałaś jaki jest, ponieważ ci o nim mówiliśmy. Wiedziałaś, że wszystko co robi, robi tylko dla swojego zysku. Taki już jest. - mówił zdenerwowanym głosem. Zdawał sobie sprawę z tego, że miałam trochę racji. Gdyby kotołak zaatakował jego matkę, byłby pewnie wściekły i pragnąłby zemsty, ale mimo wszystko chciał przemówić mi do rozumu. Chciał pokazać mi, że Hale'owi nie warto ufać.

--Jakby kotołak zaatakował twoją mamę, co byś zrobił? Powiedział
"Trudno, bywa" czy może chciałbyś zemsty? - Scott zamilkł, ponieważ nie spodziewał się takiego pytania, a wiedział, że odpowiedź mnie usatysfakcjonuje. - Tak myślałam.
Więc, jeżeli chciałeś wmawiać mi, że współpraca z Peter'em była zła, ale to co zrobiłam w lesie było dobre, to ja podziękuje i wyjdę. - po tych słowach wstałam i zaczęłam kierować się do wyjścia, ale w ostatniej chwili McCall złapał mnie za nadgarstek i przybliżył do siebie, tak bardzo, że odległość między nami była bardzo mała.

Patrzyłam mu w oczy, tak jak zresztą on, ale do niczego nie doszło, ponieważ od razu się odsunęłam.

SCOTT: Chcę znów ci ufać. - powiedział przyciszonym głosem.

--Przykro mi, że przestałeś to robić. - odparłam, mając łzy w oczach. Gdy tylko zamknęłam drzwi, Scott opadł na kanapę. Po tej rozmowie wiedział, że to jego wina. Usłyszawszy, że Peter zaproponował mi współpracę tuż po ataku na Chris'a, zrozumiał, że miałam powód by zabić Avę.

Ta sytuacja pokazała chłopakowi, że nie wszystkich da się uratować i nie wszystkich trzeba ratować.
Wiedział też, że musi zmienić swoje nastawienie i myśleć o stadzie, a nie ratowaniu wszystkich dookoła.

Łowca od podstaw Tom II •SKOŃCZONE•Où les histoires vivent. Découvrez maintenant