Rozdział 21 - Nie dziś

48 10 51
                                    

Miejsce treningu
Godzina 12:00

Nie tracąc czasu zaczęłam strzelać do drzewa. Strzelając, myślałam o wszystkich moich problemach. Nazbierało się ich, więc miałam o czym myśleć. W pewnym momencie, gdy ostrzeliwałam drzewo, puściłam łuk i zaczęłam płakać. Przypomniały mi się chwile, gdy byłam w tym miejscu wraz z innymi ze stada i ćwiczyliśmy. Wiem, że za bardzo przeżywam, ale naprawdę mi tego brakuje.

Patrzyłam na ziemię, ocierając łzy z policzków, gdy nagle ujrzałam przed oczami dłoń. Spojrzawszy w górę, zobaczyłam Isaac'a. Nie sądziłam, że tu przyjdzie i nie wiedziałam, że wie gdzie mogę być.

--Co tu robisz? - zapytał zaskoczona, podając rękę chłopakowi.

ISAAC: Chciałem z tobą porozmawiać - powiedział z nieśmiałym uśmiechem.

--Jak mnie znalazłeś? - spytałam z czystej ciekawości.

ISAAC: Wczoraj zauważyłem, że zerwałaś z Derek'iem. Uznałem, że chciałabyś się odstresować, a tobie strzelanie właśnie w tym pomaga. - powiedział ze spokojem. Patrzyłam na niego z uśmiechem. W tym momencie coś poczułam, jakby ciepło w brzuchu. Coś, co czułam gdy byłam z Hale'm.

--O czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam, podnosząc łuk z ziemi.

ISAAC: O nas. - oznajmił niepewnie. Nie chciał o tym zbytnio rozmawiać, ale wiedział, że tak trzeba. Szczerze mówiąc, ja również nie miałam zamiaru o tym gadać. Nie to, że chciałam unikać tematu, ale to nie był ten czas.

--Isaac, nie chcę. - zaczęłam wahając się, ale Lahey wyręczył mnie w skończeniu zdania.

ISAAC: Muszę ci to powiedzieć, ale jeżeli nie chcesz mogę poczekać, aż skończysz trening. - powiedział z powagą. On sam nie miał chęci na tę rozmowę, jednak musiał to wyjaśnić, dlatego dał mi czas.

Bez zastanowienia zaczęłam ćwiczyć. Wolałam robić to, niż rozmawiać o uczuciach. W trakcie tej czynności wpadł mi do głowy jakiś pomysł. Skoro strzelać już potrafię, a Isaac jest na miejscu to czemu nie poćwiczyć walki wręcz.

--Poćwiczyłbyś ze mną walkę wręcz? - zapytałam niepewnie.

ISAAC: Oczywiście. - powiedział z szerokim uśmiechem.

Oparłam łuk o drzewo i czekałam na uderzenie chłopaka. Starałam się bronić, a nie walczyć, ale w którymś momencie miałam okazję powalić chłopaka na ziemię. Bez wahania ruszyłam w jego stronę i chciałam trafić w jego nogi (aby upadł), jednak on skoczył i się ode mnie odsunął. Zaczęłam więc celować pięściami w jego brzuch, jednak ten przybliżał się coraz, jednocześnie unikając moich ciosów, aż w końcu złapał mnie za szyję i przywarł do pobliskiej brzozy. Uścisk był dosyć mocny, aż ciężko mi się oddychało. Może to przez uścisk, a może przez bliskość chłopaka. Lahey był centymetry ode mnie, a ja aby się uspokoić, patrzyłam mu w oczy. Chociaż normalną jego reakcją na to, powinno być wypuszczenie mnie z uścisku, on wciąż trzymał mnie za szyję (oczywiście lżej niż wcześniej). Patrzył mi raz w oczy, a raz na usta i gdy zaczął się przybliżać, szepnęłam.

--Isaac. - spojrzałam na las za plecami chłopaka. - Isaac, za tobą. - krzyknęłam, ale było za późno.

Dom Chris'a

Argent usiadł obok McCall'a i czekał na pytania ze strony chłopaka, na temat kotołaka. Mężczyzna nie miał pojęcia o czym opowiedzieć. Nie wyglądało jednak, aby cisza została przerwana, dlatego Chris zaczął rozmowę.

CHRIS: Co chcesz wiedzieć? - zapytał, nie tracąc czasu.

SCOTT: Najlepiej wszystko. - powiedział, lekko się śmiejąc. - Czym to jest? Czym się charakteryzuje? Jak to unieszkodliwić, tak aby nie zabić tej dziewczyny? - zapytał z nadzieją, że Argent na wszystko mu odpowie. Musiał poznać przeciwnika, a łowca na pewno go zna.

Łowca od podstaw Tom II •SKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz