~Tony Stark~
Kiedy patrzyłem przez kamery, co odwala ten dzieciak, zrobiło mi się jakoś tak dziwnie. Czułem, że nie mogę go tak zostawić i to było nienormalne. Przynajmniej dla mnie. Nigdy mi na kimś nie zależało i w sumie to dalej tak zostało. Przecież to tylko głupi gówniarz, który nosi przy sobie broń i straszy śmiercią. Nic szczególnego. Jednak kiedy położył się na tej ziemi, z całymi zakrwawionymi pięśćmi, nie rozumiałem, czy on definiuje ból jako nauczkę, czy może jako karę albo jeszcze ucieczkę?
Westchnąłem ciężko i z powrotem zerknąłem na monitor. Chłopak zasnął. W tym swoim stroju może i wyglądał jak przestępca, ale w głębi wiedziałem, że tylko takiego udaje. Twardego i niedostępnego dupka, którym w zasadzie nie był. To ja mogłem się nim nazwać, a nie jakiś co najwyżej dwudziestolatek.
Usiadłem na fotelu w warsztacie i zacząłem rozmyślać.
- FRI, jaki jest stan tego dzieciaka? - zapytałem, wyrywając się z innego świata.
Wcale nie chciałem tego wiedzieć. Ta wiedza była mi w końcu zbędna. Niepotrzebna i zaśmiecająca mój umysł.
- Chłopak zasnął dwadzieścia minut temu. Ma podwyższone tętno i płacze. Chyba ma koszmar sir.
- Ma koszmar?! To on jest koszmarem - prychnąłem i zająłem się dłubaniem przy jakimś projekcie.
Nie obchodziło mnie, co robią teraz Avengers albo że jakiś dzieciak groził mi bronią. Tak w zasadzie, to dlaczego nie mogłem przestać o nim myśleć? To tylko bachor. Głupi i niebezpieczny gówniarz, którego trzeba osadzić w jednej z cel i tyle.
Kiedy tylko o tym pomyślałem, stwierdziłem, że najlepszy moment na to, żeby go zabrać za kratki, będzie właśnie teraz, jak śpi.
Wstałem z fotela i ruszyłem do windy. Zjechałem na najniższy poziom, a gdy drzwi się rozsunęły, od razu ujrzałem skulonego na ziemi, zapłakanego chłopaka. Nie przejąłem się tym strasznie i podszedłem bliżej niego.
Chciałem go podnieść, żeby było mi łatwiej go zanieść, lecz on jęknął cicho, kiedy wykonałem ten ruch.
Ciekawiło mnie, co spowodowało taką reakcję. Może miał jakąś ranę? W końcu robił niebezpieczne rzeczy i mogło się zdarzyć, że coś sobie uszkodził.
Uniosłem go więc bardziej delikatnie i udałem się z powrotem do windy.
Trzymając w objęciach śpiącego chłopca, przypomniałem sobie siebie z dzieciństwa. Sam sprzeciwiałem się obowiązującym regułom i chciałem robić rzeczy niedozwolone. On był zwyczajnie zagubiony i może, jeśli ktoś pokazałby mu tą właściwą stronę, zmieniłby swoje nastawienie?
Z taką myślą dotarłem na piętro z celami, jednak gdy tylko drzwi się rozsunęły, poleciłem FRIDAY, aby podwiozła nas na piętro mieszkalne. Nie mogłem go tam zostawić. Zbyt bardzo przypominał mnie i zrobiło mi się zwyczajnie żal. Nie było to jakieś super ważne, ale jednak go tam nie zostawiłem.
Westchnąłem i położyłem go na sofie w salonie. Nie zastałem tam nikogo, bo znając życie gdzieś wyszli. Pewnie poinformował mnie o tym Steve lub Natasha, ale ja ich jak zwykle zignorowałem.
- Gdzie udali się Avengers? - zapytałem i usiadłem na fotelu po drugiej stronie.
- Nie ma ich w Wieży od pół godziny sir. Wyjechali do Clinta na wieś na weekend i wrócą za dwa dni.
Uśmiechnąłem się lekko, z myślą, że nikt nie będzie mi przeszkadzać, pytać o dzieciaka, czy krytykować moich pomysłów.
- Wspaniale - rzuciłem do siebie i poprawiłem się wygodnie na fotelu.
![](https://img.wattpad.com/cover/300963426-288-k245215.jpg)
YOU ARE READING
WRONG ENEMY
FanfictionPeter Parker od dziecka pracuje dla znanego szefa mafii Kingpina. Pewnego dnia otrzymuje nietypowe zlecenie, które musi wykonać. Czy je przyjmie? Co wydarzy się dalej? 12.02.2022 - POCZĄTEK 11.07.2023 - KONIEC