Posypka #7

10.5K 548 39
                                    

- Zgaduje, że nowa gosposia - uznała i zaczęła robić co a swoim iPhonie. - Tylko porządnie umyj podłogę - dodała, stałam jak wryta.
- Kochaniutka, jeśli twoje IQ nie zwiększy się, to podłogi będziesz myla z tymi swoimi tipsami do końca życia - odpowiedziałam.
- Stracisz prace głupia szmato- Syknęła.
- Ja tu mieszkam - odpowiedziałam.
- Córka Luka urwana z lumpeksu- zaśmiała się.
Mój strój składał się z szarych, zwężaych dresów, bokserki z nadrukiem i jakichś białych stópek, tak aby było mi wygodnie w samolocie.
- Lepiej zakryj dupe, chyba, że jesteś puszczalską kurwą - spojrzała na swoją krótką, obcisłą sukienkę.
- Wylecisz z tego domu w maks tydzień - powiedziała pewna siebie.
- Masz rację, wole mieszkać z 1D, w końcu traktują mnie jak swoją młodszą siostrę - dogryzłam jej.
- I co jeszcze -prychnęła. - Za to za mną latają wszyscy w gimnazju* - Będziemy chodziły do tej samej szkoły. UGH, za jakie grzechy.
- To super - uznałam z sarkazmem w głosie.
**
- Chyba nie mówisz poważnie, że mam założyć to gówno - zwróciłam się do mojego "stwórcy", gdy rano wręczył mi mundurek szkolny.
- Wybacz, wymogi szkoły - zaśmiał się.
Udałam się do łazienki, przeczesałam włosy, założyłam czarną spódniczkę, zakolaówki i białą koszule, uznałam, że w spódnicy będzie wyglądać ładniej. Gdy spojrzałam na czarne lakierki od razu założyłam swoje trampki, podróby vansów.
Zabrałam swoje rzeczy, co najważniejsze telefon i słuchawki, po czym dałam se do wyjścia.
Czy to będzie dziwne gdy pojadę na deskorolce? Melody, może nie pierwszego dnia pomyślałam.
- Panienko, czekamy - powiedział jakiś napakowany gość w garniturze, otworzył mi drzwi do czarnej limuzyny.
Na siedzeniu czekała na mnie torba śniadaniowa z jabłkiem, sokiem i 50 dolarami.
Jechaliśmy dobrą chwile gdy ujrzałam budynek, do którego miałam zaraz się udać.
- Zatrzymaj się - poprosiłam kierowcę, ten zrobił od razu to co powiedziałam, wiec wyszłam z samochodu i dalszą drogę postanowiłam przebyć pieszo.
**
W dłoni miałam swój plan lekcji, pierwsza matma w sali 23, ugh ze tez ten nudny przedmiot. Matematykę łapałam dość szybko, ale była po prostu nudna. Wiecie ja pijąc poranną kawę przecież oblicza obwód kubka i jego pole. Same rzeczy, które niezbyt mi się przydadzą w życiu.
Zauważyłam Mercedes przy grupce chłopaków, po ich minach wywnioskowałam, że nie są z tego powodu zadowoleni. Natarczywie chciała coś powiedzieć znajomemu szatynowi, który niezbyt ją słuchał.
- Patrzcie, lumpiara idzie - powiedziała blondynka.
- Samochód, nie pozwalaj sobie na zbyt dużo - powiedziałam z uśmiechem, a w niej się zanotowało.
- Te blondneczko - zawołał szatyn.
- Dajesz Piotruś wygarnij jej - to będzie ciekawe.
- Te szatynek - odpowiedziałam mu.
Podeszłam do niego, a on zamknął mnie w szczelnym uścisku, to było super, ale mina Mercedes jeszcze bardziej.
- No hej słońce, poznałem cie pi tym twoim niewyparzonym języku - uratował czubek mojej głowy.
- A ja cie po tych twoich zmielonych oczętach słońce - kiedyś zaczęliśmy mówić na siebie słońce, słoneczko, ogólnie tego typu i tak już zostało.
- To moi kumple - puścił mnie, ale objął w talii i wskazał na swoich towarzyszy. - Od prawej Tobby, Will i James, a to Melody - posłałam im uśmiech, oni za to odpowiedzieli tym samym.
- Zrywamy się dziś z dwóch ostatnich lekcji, idziesz z nami? - spytał wysoki chłopak o bladej cerze i czarnych włosach, James.
- Tak! - powiedziała Mercedes.
- Pytałem Melody - powiedział zniechęcony.
Spojrzałam na swój plan.
- Idę, nienawidzę wf - uznałam.
- Dlatego jesteś gruba - uznała Mercedes.
Podniosłam koszule do góry i zaczęłam szczypać swój delikatnie umięśniony brzuch.
- Tą fałdkę nazwała Maciuś - uśmiechnęłam się, myślałam że chłopaki posikają się ze śmiechu.

Ciastko // 5SOSWhere stories live. Discover now