2. Rozdział 26

8K 203 27
                                    

Lauren

Myślałam, że wybuchnę gromkim śmiechem. Ledwo co powstrzymywałam się widząc zaskoczenie i zmartwienie na jego twarzy. 

-Ale jak to? Byłaś u lekarza? - podleciał spanikowany do mnie i złapał za dłonie. 

Postanowiłam zagrać w pewną gierkę z nim, musiałam zobaczyć czy mu naprawdę na mnie zależy. Wymusiłam smutny wyraz twarzy i westchnęłam. 

-Byłam, okazało się, że jest złośliwy trzustki - przy każdym słowie myślała, że już nie wytrzymam i naprawdę zaśmieje mu się prosto w twarz. Był cały blady, i miał nieobecny wzrok. 

-Poradzimy sobie, wyleczysz się, rozumiesz?! -pociągnął mnie w stronę kanapy. Posadził na niej i kurwa. On klęknął przede mną! 

-Treyvon...

Przerwał mi natychmiast. 

-Posłuchaj, teraz cię tym bardziej nie opuszczę. Nie chce stracić ponownie osoby którą kocham, dla której mógłbym zabić każdego, nawet sam zginąć. To już powinnaś wiedzieć. Pojedziemy do najlepszych specjalistów, mogę zapłacić każdą kwotę za to by się tobą zajął, mogę zrezygnować ze wszystkiego! Nie mogę cię już stracić, nie mogę - on miał łzy w oczach. 

Wtedy poczułam ogromne wyrzuty sumienia, jego wypowiedź poruszyła mnie tak samo więc postanowiłam zakończyć te szopkę. 

-Treyvon, nie mam raka - wyszeptałam.

Zastygł w miejscu i puścił moje dłonie. Czułam, że namieszałam jeszcze bardziej, kurwa ja byłam tego pewna. 

W pewnym momencie złapał za mój kark i nakierował na siebie. Widziałam na jego twarzy ulgę. 

-Nie rób tak więcej, jeśli chcesz mnie sprawdzić każ kurwa przynieść sobie gwiazdę z nieba, ale nigdy tego. Nie przeżyłbym gdybyś zmarła, już tyle razy mogłem cię stracić...- oparł czoło o moje i zamknął powieki. 

Delikatnie rozchyliłam usta i subtelnie musnęłam jego. Położyłam dłoń na jego gładkim poliku. Zaskoczony otworzył usta. Pogłębił pocałunek tak, że czując jego język chciałam więcej. 

Treyvon nie zrobił tak naprawdę nic, ale jego zachowanie, jego przejęcie...Uległam po raz kolejny, moje serce ciągle rwało się do niego, ale próbowałam to jakoś pohamować, lecz wtedy moja ludzka bezradność dała o sobie znać. 

-Wybaczysz mi? 

Oderwałam się delikatnie od niego i zagryzłam wargę. 

-Możemy spróbować, ale wiedz, że dalej w pełni nie potrafię ci zaufać - przyznałam.

Skinął głową. 

-Lauren rozumiem to, ale dłużej nie mogę wytrzymać, muszę cię mieć w nocy obok siebie, ostatnio aż mnie serce bolało kiedy odchodziłem. 

-Możesz przestać? Zaraz się rozkleję, a tego już nie chcę - uśmiechnęłam się delikatnie. 

Wstał z kolan i przysiadł obok. Posadził mnie na swoich kolanach i zawołał Michaela który niczym żabka przyleciał od razu. Wdrapał się w moje ramiona i wtulił się. 

-W końcu czuje, że dotarłem tam gdzie powinienem - wyznał. 

Oparłam sama głowę na jego barku i westchnęłam. Czułam jak wszystko co się działo było jak sen, ale potem Michael lekko uderzył mnie nóżką. 

To było prawdziwe. Musiałam zaakceptować każdy minus życia z nim, ale kiedy powoli zaczęło się układać, nie widziałam żadnych przeciwności. 

Uwikłani w Sobie |18+حيث تعيش القصص. اكتشف الآن