Treyvon
Ułożyłem się wygodnie na tym obskurnym materacu i zamknąłem powieki. W dość szybkim czasie zapadłem w krainę Morfeusza.
-Mhm...- staruszek mruknął i zaczął zapisywać wszystko na jakiś kartkach.
Zmarszczyłem czoło i wychyliłem się lekko z krzesła by zobaczyć, co zapisuje.
-Co Pan robi?- zapytałem widząc obszerne notatki a przy nich daty, były one z dni w których przychodziłem do niego na sesje.
-Ma Pan silny problem z pohamowaniem agresji, tak? - zapytał poprawiając oprawki okularów które zsunęły mu się na sam czubek nosa.
Odchrząknąłem i skinąłem w odpowiedzi.
-Obawiam się, że cierpi Pan na zespół stresu pourazowego, który cechuje się właśnie tym, że osoba która przeszła w życiu wiele złego ma koszmary, ataki agresji w skutek czego...
Już od początku jego wypowiedzi miałem ochotę wstać stamtąd i wyjść.
Facet zaczął mnie wkurwiać, w skrócie. Żałowałem , że dałem namówić się Kate na pójście do psychologa, to było złe posunięcie.
-Proszę skończyć dobrze?!
-Chce ci pomóc! - uniósł się a ja nie wierzyłem własnym uszom.
On się kurwa uniósł w moim kierunku!
Zacisnąłem dłonie na oparciu krzesła. Patrzyłem na niego spode łba.
-Nie przypominam sobie byśmy przeszli na "ty" - wysyczałem.
-Właśnie o tym mówię. Tobie trzeba pomóc chłopcze!
-Żegnam!
Wściekły wyszedłem z tego gabinetu. Po drodze mijałem mnóstwo innych, przygnębionych osób na które szczerze?
Miałem głęboko wyjebane.
Kiedy wyszedłem na zewnątrz ciepły wiatr owiał moją twarz. Byłem w jebanym dołku. Mój telefon wydał z siebie dźwięk, przekląłem pod nosem i wyjąłem z kieszeni garniturowych, granatowych spodni.
Nie patrząc na wyświetlacz odebrałem.
-Czego?!
-Kochany....- głos Simony rozbrzmiał w moich uszach.
Serce stanęło mi na moment, a usta jedynie otworzyły się. Żadne słowo nie wypłynęło z nich.
-Trey, możemy się spotkać? Proszę - po jej tonie mogłem wnioskować, że była bliska płaczu.
Dopiero po chwili jak jebany debil odzyskałem głos i przełknąłem głośno ślinę.
-Po co? Przecież...
Nie dała mi dokończyć.
-Proszę, tylko chwilę. Spotkajmy się w kamienicy, zrób ostatnią rzecz dla mnie - słyszałem to błaganie, na wskutek którego zawsze ulegałem, tak było i tym razem.
Kiedy spięty przemierzałem ulice miasta miałem w sobie dziwne obawy, cholerny strach prześladował mnie od śmierci ojca.
Widząc znajomy budynek wziąłem głęboki wdech, zerknąłem na zegarek i siarczyście przekląłem.
Byłem spóźniony...
Wręcz wybiegłem z auta i poleciałem w kierunku metalowych drzwi które były otwarte.
To co zobaczyłem w środku...załamało mnie kolejny raz. Ciało mojej ukochanej wisiało na samym środku tej nory.
Krzyknąłem i w biegu znalazłem nożyczki które nie wiem z jakiej racji się tam znalazły po czym zacząłem ją ratować...ale na nic.
Simona popełniła samobójstwo a jedyne co zrobiła to zostawiła mi kartkę leżącą na betonie. Jej treść zastała w moim mózgu miejsce i tam została.
Kocham cię Trey, ale dłużej nie mogłam bez ciebie żyć, Ja i maluszek odchodzimy już na zawsze.
Opadłem na kolana i zacząłem pierwszy raz w życiu płakać trzymając jej ciało na ręku.
Jej niegdyś piękna, wesoła twarz była sina i nie wyrażała żadnej emocji. Ułożyłem delikatnie rękę na jej brzuchu a ból w środku rozrywał mnie na strzępy.
Zostawiłem ją by była bezpieczna, a teraz? Straciłem ją na dobre, ją i nasze małe szczęście które w sobie nosiła.
Obudziłem się kolejny raz zlany potem. Moje ciało drżało z natłoku emocji.
W tym momencie jedyne co czułem to pragnienie wzięcia narkotyku bądź leku który załatwił mi Nicolas. Mój przyjaciel a zarazem facet na którego barki teraz spadło nadzorowanie całego kartelu.
Wyjąłem spod poduszki opakowanie leków które przemyciłem i je otworzyłem.
Dwie tabletki wypadły od razu na moją dłoń kiedy potrząsnąłem buteleczką. Otworzyłem buzię i drżącą dłonią nakierowałem proszki do buzi.
Połknąłem je bez popicia i odchyliłem głowę do tyłu.
Tak bardzo chciałem uciec od tych zdarzeń, ale z roku na rok jest coraz gorzej.
YOU ARE READING
Uwikłani w Sobie |18+
RomanceTreyvon Garcia to 30- latek. Facet opisany jako sam ludzki diabeł w obliczu pięknego, idealnego wcielenia. W ciele niczym wyrzeźbionym przez Michała Anioła , a twarzy namalowanej przez samego Leonardo da Vinci. Lauren Collen to 24- latka. Kobieta d...