2. Rozdział 11

7.5K 235 20
                                    

Lauren

Nie wierzyłam własnym oczom. Przede mną stał wkurwiony do granic możliwości Treyvon trzymający na ręku mojego, naszego syna. 

-Do chuja co to ma być?! 

Michael na jego głośny ton zaczął płakać, jak i z resztą ja. Podał mi maluszka który od razu zaczął ssać smoczek i rzucił się w moje ramiona. Czując jego dziecięcy zapach wiedziałam, że gdzie kolwiek bym nie była, aby był tylko mój syn to przejdę nawet najgorsze piekło na ziemi. 

-Michael - zaczęłam głaskać jego plecki. Opadł na moje uda i patrzył na Treyvona. 

-Pierdoliłaś się na boku z innym kiedy ja latałem za tobą jak jebany szczeniak! 

Otworzyłam szeroko oczy z szoku. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Każdy mięsień się spiął a syn puścił mnie i poleciał chwiejąc się w kąt, tam ułożył się na kocyku i zaczął usypiać. 

Wróciłam wzrokiem do czerwonej ze złości twarzy bruneta. 

-Wiesz co? Teraz aż żałuje, że powstrzymałem wuja przed tym co planował na tobie zrobić, może w końcu poczułabyś się upokorzona jak i ja! Kurwa cały, jebany czas żałowałem, że nie pognałem za tobą i nie zatrzymałem, ale teraz? Wiesz co o tobie myślę? - zbliżył się do mnie i złapał boleśnie za tył głowy - Jesteś okropną dziwką która mnie omotała, ale to skończyło się z czasem kiedy dowiedziałem się, że masz bękarta z jakimś szmaciarzem, dobrze zrobił, że cię zostawił - zakpił. 

Słowa które wypowiedział patrząc mi prosto w oczy zabolały mnie jak niegdyś widok jego i tamtej kobiety w łóżku. 

Każde zdarzenie które działo się z pryzmatu kilku dni wstecz zadawało mi ostateczne ciosy. 

Łzy nawet nie wiedziałam kiedy wypływały powoli z moich oczu. 

-Nie nabierzesz mnie na te swoje gierki, już nie! - wykrzyczał mi to- Masz kurwa stąd zniknąć raz na zawsze, nigdy więcej nie zjawiać się w życiu moim, mojej rodziny! 

Okropny ból znowu zaczął mnie rozdzierać kiedy na moje barki spływała słona ciecz. Lekkie zderzenie nawet ze słoną cieczą która coraz bardziej płynęła spowodowało, że zaczęłam się wierzgać i krzyczeć. 

Puścił mnie a ja resztkami siły próbowałam wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Nie miałam już sił walczyć z nim, wiedziałam, że i tak przegram, ale dla Michaela musiałam jakoś przetrwać. 

-Zapytam cię kurwa zanim zdechniesz kim jest ojciec tego bękarta? - zaśmiał się. Pokręciłam głową - Nawet nie masz odwagi mi powiedzieć prosto w twarz kto ci go zrobił, i z kim się puszczałaś na boku? Aż tak ci wolność odbiła kiedy pozbyłem się Filipo? 

Ledwo co mogłam złapać oddech, zaczęłam się dusić i trząść. W tamtym momencie bałam się, że to już ostatnie chwile kiedy mam okazję zobaczyć syna. 

-Kurwo pytam o coś! Kim jest ten chuj z którym się puściłaś!

Nie wytrzymałam i po tym jak już czułam, że koniec zbliża się w moją stronę szybkim tempem postanowiłam powiedzieć mu prawdę.

-Michael jest twój...

Nagle wszystko zniknęło, ból zniknął, zniknęło tak naprawdę wszystko. 

Uwikłani w Sobie |18+Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon