2. Rozdział 14

7.8K 230 26
                                    

Treyvon

-Panie Garcia - dotarł do mnie głos z końca korytarza. Obróciłem głowę i wstałem z dzieckiem na ręku - Robiliśmy wszystko co w naszej mocy. Mimo ogromnego zagrożenia, że nie uda nam się przywrócić funkcji życiowych pacjentki udało się, ale jej stan może się mimo wszystko pogorszyć, z racji, iż Pan nie chciał jednak przewieźć pacjentki do szpitala, musi być tu odpowiedni lekarz i pielęgniarka. 

W pewnym momencie zacząłem śmiać się jak pojebany, 

Michael na moim ręku zaczął podskakiwać. Sam chciałem to zrobić. W tamtym momencie nie liczyło się nic innego jak Lauren i Michael, to kurwa dla nich postanowiłem stać się pierdolonym Aniołem ze świecącą aureolą na łbie. 

-Mogę do niej zajrzeć? 

-Tak, ale proszę nie robić żadnych pochopnych ruchów, jest w śpiączce. 

Zacząłem się wkurwiać. 

-Uśpiliście ją do kurwy nędzy?! 

Uniósł wysoko ręce do góry i spanikowany zaczął się delikatnie cofać.

-Musieliśmy, inaczej organizm  niemiałby szans na regenerację, do jej żył został wstrzyknięty pewien kwas, musieliśmy to zrobić.

-Jaki kurwa kwas? 

-Z tego co udało się nam ustalić na podstawie podstawowych badań, i oględzin, że Panienka miała w żyłach ten sam kwas którym zostało oblane jej ciało. Zapewne gdyby nie szybka reakcja nie byłoby co nawet ratować. Wypłukaliśmy wszystko co mogliśmy, cały krwioobieg zaczął mieszać się z tą substancją przez co krew nie dopływała do żadnej części ciała.

W tamtym momencie nie liczyło się dla mnie to co mówił, chciałem zobaczyć jej ciało. 

Ominąłem go i wszedłem do środka, wygoniłem całą resztę. 

Zauważyłem, że Michael ciągle przyglądał mi się z uwagą. Postawiłem go na podłodze a on jak mały wariat  podleciał do łóżka na którym leżała moja bogini. 

Oddychała! Kurwa jej cudowne piersi unosiły się równie z klatką piersiową tempem powolnym. 

-Michael nie można - podleciałem do niego i oderwałem jego rękę która złapała za rurkę kroplówki która leciała w zawrotnym tempie do jej żył. 

Nie miałem pojęcia jakim cudem w jej żyłach znalazł się ten jebany kwas. Pytałem wuja o to co planuje względem osoby którą miał schwytać za dług, nic poza oblaniem kwasem nie było powiedziane, a już na pewno nie wstrzyknięcie go. 

W ramach pomocy z opieką nad Lauren postanowiłem zadzwonić do nie świadomej Violet która jak tylko się o tym dowiedziała zaczęła głośno płakać. Od razu zaczęła drzeć się na męża by kupował bilety do Nowego Jorku. 

Spojrzałem na syna który próbował skupić śpiącej Lauren uwagę na siebie. Jęczał i kwiczał w dość zabawny sposób ale widząc, że mama nie reaguje na niego poddał się i smutny obszedł łóżko po czym ledwo co wdrapał się na nie i położył obok. 

Zaczął ssać smoczek i wtulił się w ramie matki, już po chwili zasnął obok, a ja na ten widok uroniłem jebaną łzę szczęścia.  

Uwikłani w Sobie |18+Where stories live. Discover now