Rozdział 24

297 16 0
                                    

- Serio? - powiedziałem myśląc że żartuje.

- Poważnie. Przeciwzakrzepowy. Od Felixa.

- Ja nie wezmę zastrzyku od niego...

Wtedy wybuchła śmiechem. Zaczęła zwijać się ze śmiechu rzucając zastrzyk na podłogę. Nie mogła przestać się śmiać a ja dałem się nabrać.

- Ha ha bardzo śmieszne...

- Noo... Haha.. Żebyś zobaczył swoją minę... - powiedziała prawie dusząc się ze śmiechu.

~~~

Uspokoiłam się trochę. Podniosłam zastrzyk i poszłam wyrzucić. Wzięłam nasze śniadania i usadowiłam się obok niego. Wziął do ręki kromkę posmarowaną masłem.

Podłożył mi pod nos dając do zrozumienia że mam wziąść gryza. Już otworzyłam buzię i się zbliżyłam kiedy w ostatniej chwili wziął swoje śniadanie i podłożył sobie pod nos.

Zaczął się ze mnie śmiać. Powstrzymałam przez chwilę śmiech robiąc groźną minę która robię kiedy kogoś zabijam. Tak zwana twarz mordercy. Kiedy ją zobaczył przestał się śmiać i zbladł.

Ja wtedy zrobiłam taki ruch, że kromka, którą chwilę temu trzymał przy twarzy włożył sobie w twarz. Był cały od masła a ja wybuchnęłam śmiechem.

- Nie mogę... Hahaha...- śmiałam się w głos.

Wtedy Adrien też zaczął się śmiać. Wtedy z oczu zaczęły mi lecieć łzy. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się śmiałam że płakałam. I nagle bum...

Spadłam z łóżka.

Adrien spoważniał. Szybko spojrzał czy nic mi się nie stało cały zmartwiony a ja wtedy wybuchłam jeszcze głośniejszym śmiechem. Nagle dostaliśmy jakiegoś szału. Rzucaliśmy się poduszkami i gilgaliśmy.

W pewnym momencie gdy na środku pokoju Adrien oberwała ode mnie w głowę z poduszki padł na podłogę.

- Szlak... - powiedziałam chwytając jego wielkie bezwładne ciało.

Delikatnie położyłam je na podłogę podkładając mu moja poduszkę pod głowę. Usiadłam ta nim okrakiem. Delikatnie próbowałam go ocucić. I w pewnym momencie...

- BUUU! - wydarł się a ja się tak wystraszyłam że pociecialam do tyłu na jego nogi.

Wtedy on zaczął niemożliwe rechotać. Próbowałam powstrzymać się i wygodniej usadowiłam się na jego nogach. Wtedy do pokoju weszła mama. Kiedy zobaczyła nas w takiej pozycji zaczęłam się śmiać a Adrien prawie się ze śmiechu dusił.

Moja mama bardzo poważnie zaczęła mówić więc się trochę uspokajałam.

- Marinette, z ojcem jest coś nie tak. Zachowuje się... Dziwnie. Nic do niego nie dochodzi... Jak opentany...

- Szlak... - powiedziałam szybko wstając.

~~~

Słuchałem ich w ciszy próbując coś zrozumieć. Nie rozumiałem za wiele. W pewnym momencie Marinette jak poparzona wstała i zaczęła się ubierać w jakieś sensowne ciuchy.

Zrobiłem to samo. Już miała wychodzić kiedy zatrzymała mnie w progu.

- A ty gdzie? - zapytała.

- Jadę z tobą czy Ci się to podoba czy nie. Zostawiłem cie na chwilę samą i zostałaś porwana.

- Ale w 80% dałabym radę się uwolnić tak jak na końcu kiedy przyjebałam im z kija bejsbolowego, a ciebie na chwilę samego zostawić to zostajesz wrobiony albo pobity. Nie chcę cię narażać.

Przyjmiesz mnie do mafii, Marinette? /miraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz