Rozdział 17

298 20 1
                                    

Zawał.

Ktoś przykucnął przy mnie i poczułam rękę tego kogoś na ramieniu.

- Ejjj, spokojnie. Daj telefon, ja zadzwonię. - usłyszałam głos Felixa i dopiero teraz zdałam sobie sprawę że mam policzki mokre od łez.

Podałam mu telefon, a on po chwili mi go oddał. Mistrz Fu już jedzie naszą karetką na sygnale w te stronę. Czułam ból na całym ciele a mięśnie zaczęły piec od wysiłku lecz to teraz nie było ważne.

I wtedy stało się najgorsze. Adrien nie miał pulsu.

- Kurwa przysięgam że jeżeli nie zaczniesz oddychać to cie znienawidzę. - wycedzilam przez zęby. Pocałowałam go i cicho tak żeby Felix nie słyszał powiedziałam "kocham cie".

Oddycha. Zadziałało. Po chwili ratownicy już zabierali ciało blondyna do karetki.

- Adrien Agrest. - powiedziałam tylko, oni znajdą teczkę z jego danymi.

Ratownik kiwnął głową a ja osunęłam się na ziemię na której było pełno krwi chłopaka którego kocham.

- Trzeba to sprzątnąć. Chodź, zaniosę cie do sypialni, a potem to sprzątnę.

Nic nie mówiąc wstałam z jego pomocą. Zaniósł mnie do łóżka i okrył pierzyną. Pogłaskał po głowie i pochylił nade mną.

- Mogę? - zapytał znacząco.

Rozchyliłam lekko wargi ale nic nie powiedziałam. Musnął moje usta, delikatnie i ostrożnie. Nie cofnęłam się, a Felix pogłębił pocałunek. Położyłam jedną rękę na jego policzku, a on przejechał ręką po moim boku.

Kiedy się odkleił ode mnie ciężko dyszeliśmy, bo brakowało nam tlenu przez pocałunek. Pocałował mnie w czubek głowy. A ja się uśmiechnęłam.

- Prześpij się, ja sprzątnę krew.

Kiwnęłam głową, a Felix wyszedł. Napisałam esemesa Nino i Plagowi o Adrienie i zasnęłam.

Czułam tylko jak Felix kładzie się obok mnie. Położył się znacznie niżej przez co wtulił się w mój brzuch. Bliższą rękę położyłam mu na głowie. W plotłam palce w jego włosy a blondyn jeszcze bardziej się we mnie wtulił.

Zasnęłam.

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Rodzice przyszli mnie odwiedzić. Zrobili zakupy i przyszli zobaczyć jak się czuje. Ucieszyli się kiedy zobaczyli Felixa.

- Mamo, Adrien został pobity pod moimi drzwiami. Możemy pojechać do skrzydła szpitalnego? Tak we dwie?

- Jasne. Pojedziemy twoim autem.

Felix pomógł dojść mi do samochodu, ale został w domu z tatą. Po drodze postanowiłam powiedzieć mamie o moich podejrzeniach. Ściszyłam radio i mimo że niedługo dojedziemy odwróciłam się w stronę rodzicielki i na jednym wdechu przedztawiłam moje podejrzenia.

- Myślę że to Felix pobił Adriena.

- Co? Mari skąd te podejrzenia? - i za to kochałam moją rodzicielkę. Nie wyśmiała mojej tezy tylko sama się w nią zagłębia.

- No bo Adrien pojechał po grafik i do ojca. Felix gdzieś dzwonił. Może zadzwonił do Gabriela i zapytał się czy Adrien już wyjechał. Po tym telefonie wyszedł, a dosłownie 15 minut później Adrien został zaatakowany. Wyszłam i widziałam ich w sumie 8. No pomyśl: Viktor, Alexandre, Camille, Jacob, Lucas, Michelle i Nicolas plus Felix. Jedyne co to jeden miał tatuaż na kostce. Czarny krzyż. Kiedy uciekli dosłownie 5 minut później zjawił się Fel. Napastnicy mieli kaptury więc nie mam pewności. Ale Lucas miał taki tatuaż. Na 100% i ta sama noga.

- Felix byłby do tego zdolny?

- Chciał się ze mną bzykać. W pewien sposób kiedyś coś do mnie czuł, a teraz zachowuje się... Dziwnie?

- Widzę jak na ciebie patrzy. - dojechaliśmy a moja rodzicielka mówiąc to rozpinała pasy. - Kocha się w tobie od dawna. Serio tego nie wiesz?

- No... nie. W każdym razie wszystko się zgadza. Mówiłam mu o mnie i Adrienie. No i powiedziałam mu o zdradzie. Powiedział że zajmie się Adrienem.

- Musimy się mu bliżej przyjdzieć. - powiedziała wychodząc z auta i pomagając mi. - A co z tą zdradą. Prawda to?

Powiedziałam mamie wszystko co wiem. Skończyłam akurat kiedy wchodziłam do sali w której leżał blondyn. Otwarłam drzwi i zobaczyłam jego ciało i mnóstwo kabli wokół ciała.

Usiadłam na krzesełko przy łóżku i delikatnie dotknęłam jego ręki. Wtedy wszedł ordynator. Znałam go. Też należy do mafii ale głównie zajmuje się pacjentami ponieważ ma już swoje lata. Lepiej sprawdza się jako lekarz.

- Dzień dobry Marinette. Dzień dobry Sabine.

- Dzień dobry Simon. - przywitałyśmy się.

- Wyprzedzając wasze pytania. Adrien Agrest uległ wstrząsowi mózgu, może mieć problemy z wysłowieniem się ale mówić będzie umiał. Po prostu będzie się zacinał w stylu yyyy... Eeee... Ten... - przedztawił nam jedna z diagnoz. - Oprócz tego ma liczne rany po pobiciu i jest w śpiączce. Nie potrafi oddychać sam. Jest podłączony do respiratora i póki się nie obudzi nie odłączymy go. A gdy się obudzi oprócz wymienionego na początku powinno być wszystko dobrze.

- Rozumiem. A kiedy się obudzi? - zapytałam.

- Tego nie wiemy. Gdy się obudzi i zacznie sam oddychać respirator automatycznie się wyłączy.

Kiwnęłam głową, a lekarz wyszedł. Pogłaskałam mojego ukochanego po głowie uważając na wszystkie rurki. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach i zrobiło mi się niedobrze. Weszłam do łazienki która była na pokoju i zaczęłam wymiotować. Oczywiście mama zareagowała. Pomogła mi i była przy mnie kiedy myłam zęby.

- Wystarczy na dziś. - powiedział i pomogła mi wyjść.

- Do jutra kocie. - powiedziałam wychodząc.

*wieczorem*

Leżałam w łóżku patrząc się w sufit. Właśnie do sypialni wszedł Felix bez koszulki. Spojrzałam na jego mięśnie, a on na mnie.

- To nie fair że ja ci tu na pół na go chodzę a ty mi nawet bluzki z dekoltem nie chcesz założyć. - zaśmiał się.

- Ten twój dekold jest do pempka więc dzięki.

Położył się obok mnie i teraz oboje patrzyliśmy się w sufit. Chciałam zapytać z mostu czy to on lecz mnie wyprzedził.

- Kazałaś coś zrobić moim kuplom? Powiedzieli że są zastraszani i ktoś kazał zrobić im coś strasznego i kiedyś się dowiem czego.

- Nie, z resztą ja miałam bym ich szantażować? Ledwo na nogach stoję a nawet jeśli to by mnie wyśmiali i pomyśleli że żartuję.

- Racja. Jak mój kuzyn.

- Jest w śpiączce i nie oddycha sam ale reszta jest spoko.

- Jutro go odwiedzimy razem.

Ostatnie słowa wypowiedział jakby pytaniem a jednak twierdzeniem. Sama nie wiem. Zamyśliłam się i nawet nie zauważyłam kiedy mnie pocałował.

Jeździł palcami po mojej szyi, a kciukiem po rzuchwie. Zamknęłam oczy i pozwoliłam mu pogłębić pocałunek. Lubiłam je, ale czułam się z nimi źle. Czułam że w jakiś sposób ciągle należę do Adriena.

A co ja robię? Całuję się z jego kuzynem. Nosz kurwa Marinette jesteś genialna. Ideał do naśladowania.

Kiedy się ode mnie odkleił zgasił światło. Odwrócił się do mnie przodem. Wtulił się w moje włosy a jednym ramieniem objął mnie w pasie.

I wtedy zrobił coś co mnie zatkało.

- Kocham cie Marinette Dupain - Cheng



Hej, miło mi że czytacie i że widzę coraz więcej wyświetleń, ale byłabym zaszczycona gdybyście dali gwiazdkę. To pokazuje czy podoba wam się rozdział czy jednak nie. Przynajmniej będę wiedziała kiedy schrzaniłam. Miłego czytania ☺️

Przyjmiesz mnie do mafii, Marinette? /miraculumWhere stories live. Discover now