- Że Carrie? - kiwa głową - Była oziębiona i ledwo żyła. Trzy rany postrzałowe i ubytek dużej ilości krwi. Przez wypadek ma tez uraz nogi, ale to nic groźnego.

- Chłopie to jeszcze gorzej niż sytuacja z Cam.

- Mówisz serio?

- Ona miała siniaki i złamania. Ale szybko dostała pomoc medyków, a u ciebie sam ją znalazłeś.

Rozmawiamy jeszcze chwilę i to nie nie najgorszy pomysł. Z tymi ludźmi w okolicy Laskary i Cybo. W międzyczasie przychodzi Mattia i bada dziewczynę. Ja kończę pracę i znów mówię do kobiety w śpiączce.

- Wiem że powinnaś mnie słyszeć. Na pewno słyszałaś moja rozmowę i proszę cię bądź ostrożna. Twoja rodzina zgodziła się abyś mieszkała ze mną pomimo nowego mieszkania. Twoje rzeczy są w dużej mierze przenoszone do mojego domu. - robię przerwę i się uspokajam - Jak się wybudzisz polecimy gdzie będziesz tylko chciała i na ile. Ja sam muszę odpocząć. Tylko Ty, ja i dzieci. Pewnie też kilku ochroniarzy, ale to norma już. Proszę wybudź się. Za kilka dni święta.

Czuje na dłoni mojej kobiety mokre ślady od łez, moich łez. Co ta kobieta ze mną wyprawia? Płaczę, a to zdarza się żadko. Teraz prawie co godzinę.

- Wiem że chcesz, abym spędził je w domu i dla ciebie to zrobię. Ale jak coś się stanie będę tu w przeciągu trzech minut.

~~~~~

Wróciłem do domu, a tam zostałem zaatakowany przez Carol i Nico. Wskoczyli na mnie, a ja razem z nimi w objęciach upadłem. Muszę z nimi trochę czasu spędzić, bo oststnio tylko wieczorami je widuje. Kiedy kiedy już doszedłem do siebie po upadku zacząłem łaskotać dwójkę koczkodanów.

- Tato przestań. To nie jest śmieszne. - śmieje się moja córeczka

- Nie? To dlaczego się śmiejesz?

- Bo to łaskocze. Przestań! - powiedziała głośniej Carol

- Carol on nie odpuści. - Nico jest po mojej stronie, więc go puszczam. Od jakiegoś czasu Caroline nie lubi być nazywana Lina i każe do siebie mówić Carol. Ja to szanuje tak samo jak reszta.

- Dobra idziemy na spacer? - pytam

- A gdzie mama? - pyta się mój klon. On i Carolina to moje kopie, ale Carol jest też podobna do Carrie. Obie mają zielone oczy o identycznych kolorach. Sofia była ruda i cieszę się że dzieci odziedziczyły to po mnie. (przepraszam ale nie pamiętam jak opisywałam sof i niech tak zostanie że ruda z zielonymi oczami. Przepraszam 😔)

- Możecie do niej pójść, ale jest prośba.

- Jaka? - dopytuje dziewczynka

- Nie płaczcie.

- Okej - odpowiedziały po tym jak na siebie spojrzeli. Podczas ciąży często się chowali za siebie i raz była widoczna dziewczynka, raz chłopiec, a na kolejnej wizycie widzieliśmy bliźniaki.

- Mama jest w szpitalu i śpi. - odpowiadam - Nie wiem kiedy się obudzi. A teraz idźcie się ubrać i zrobić kartki, ja musze coś zrobić z chłopakami.

Dzieci szybko biegną do pokoju i przez najbliższe pół godziny mam spokój. Idę jeszcze do Margaret poprosić, aby zrobiła mi i dzieciakom jedzenie i udaje się do gabinetu.

Jak szukać miłości - to we Włoszech [ZAKOŃCZONE] जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें