Rozdział 25

55 14 0
                                    

Rose

Biblioteka w Sanktuarium była największą, jaką do tej pory widziałam. Przyznaję, lubiłam tu przychodzić, bo tutaj, w przeciwieństwie do innych bibliotek mogłam jeść to, na co miałam ochotę, nawet gdybym przyszła z najbardziej chrupkimi chipsami, jakie znalazłabym w sklepie.

Siedziałam na jednym z krzeseł, przeglądając księgi, w poszukiwaniu czegoś przydatnego. Pewnie, gdyby David mnie teraz zobaczył, kazałby mi jeszcze usiąść prosto...

Uniosłam głowę, spoglądając na świetliste liczby zegarów, które wskazywały czas, który płynął poza Sanktuarium. Byłam tu przynajmniej cztery dni, a po drugiej stronie nie minęło nawet kilka godzin. Mając Kryształ za fundamenty, wiele było możliwe.

- „Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy" – usłyszałam donośny głos Mistrzyni Kleopatry.

- Albert Einstein. - powiedziałam, rozpoznając cytat. - Nie był magiczny, ani nie potrafił się samodzielnie przemieszczać w czasie.

- To prawda. - przytaknęła, okrążając stolik i siadając naprzeciwko mnie. - Ale jego spostrzeżenia były bardzo trafne. Na przykład to... Musisz przewidzieć następne ruchy Colosusa.

- Ale Mistrzyni... - zaczęłam, nie rozumiejąc do czego zmierza. - Dalekie spoglądanie w przyszłość jest niedozwolone.

- I wcale nie każę Ci tego robić. - pokręciła głową. - Bez tego musisz wydedukować, co jeszcze Colosus może zrobić. Nie wszystko, co musisz wiedzieć znajduje się w tych księgach.

Zastanowiłam się na chwilę, zagryzając wargę. Przyznaję, czułam nadmierną potrzebę przestrzegania zasad, bo skoro powstały, to musiał być do tego jakiś powód.

- Już wiesz, że możesz popsuć technologię magią, ale nie możesz zepsuć magii technologią. - ciągnęła dalej, jakby nie zwróciła uwagi na moje skonfundowanie. - Tylko zawsze jest jakieś „ale". Tym razem też i to bardzo poważne „ale". Poprzednim Wybrańcem, obdarowanym przez elementy kryształu był ojciec Twojego przyjaciela. Na swoje nieszczęście związał się ze swoją siostrą, która stworzyła urządzenie potęgujące jego moc.

Uniosłam głowę, zdając sobie sprawę, że tego dotyczył mail od Nico, który dotarł do mnie, zanim weszłam na teren Sanktuarium. Odkrył to zanim Mistrzyni Kleopatra mi o tym powiedziała.

- To go zabiło. - powiedziałam za nią, powoli zatrzaskując księgę. Żałowałam, że nie wzięłam notesu i czegoś do pisania. Frank chciałby spojrzeć takie notatki. - Zwielokrotniona moc nie była dla niego naturalna, więc musiał za nią zapłacić.

Mistrzyni Kleopatra wstała i podeszła do regału. Przyjrzała się ustawionym na nim księgi, ale nie wzięła żadnej z nich. Przesunęła palcem po grzbietach odpornych na kurz i spojrzała na mnie znad swojego turbanu.

- Powiedz przyjaciołom, żeby ukryli swoje elementy Kryształu. - powiedziała, zabierając ze stolika przy ścianie jedną z magicznych lamp.


Powrót do Paryża był jak kubeł zimnej wody. Tym razem dosłownie. Kiedy pojawiłam się na klatce schodowej Franka, powitało mnie zimno tak głębokie, że zmroziło mi oddech. No jasne, było już sporo po Nowym Roku, więc w Europie nadal było mroźno.

Czym prędzej wbiegłam na górę i zapukałam do drzwi mieszkania swojego narzeczonego. Otworzył niemal natychmiast i bez słowa wciągnął mnie do środka.

- Dlaczego nie przeniosłaś się od razu do mieszkania? - zapytał, obejmując mnie ramieniem i prowadząc do kanapy w niewielkim saloniku. Pocałował mnie w skroń, jego ciepło niemal mną

- Bo Clive się boi, kiedy w pomieszczeniu znikąd pojawia się portal. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Nie w tym rzecz. Gdzie schowaliście swoje czasomierze?

- W gabinecie Leny, w skrytce. - wzruszył ramionami, przebiegając do niewielkiej przestrzeni kuchennej i sięgnął po czajnik, żeby nalać wody do środka.

- To dobrze. - kiwnęłam głową. - Nikt bez zezwolenia nie ma tam wstępu, szczególnie magiczny.

Postawił czajnik na kuchence i powoli obrócił się w moją stronę. Wiedział, że dostanie się do Biura nie było takie łatwe, szczególnie jeśli się tam wcześniej nie było.

- Jesteś pewna? - uniósł brwi. - Przecież Ty możesz tam wchodzić kiedy chcesz.

- Tak, bo Ty i Lena daliście mi zezwolenie. - wyjaśniłam, nadal szczękając zębami. Powinnam była pamiętać, że w tym rejonie jest zimno i przenoszenie się tu w koszulce z krótkim rękawem nie jest zbyt roztropne. - Dopóki Colosus nie znajdzie sposobu jak wyważyć te drzwi, są bezpieczne.

Zauważyłam, że Frank zagryza wargę i zdejmuje z siebie polarową bluzę, żeby położyć mi ją na ramionach. Dopóki woda się nie zagotuje, usiadł blisko mnie.

- Jesteś pewna? - zapytał pochylając się nade mną. - Widziałaś go dzisiaj?

- Nie, odkąd mnie zaczepił na ulicy. - odpowiedziałam, powoli się rozgrzewając. - Został wygnany z Sanktuarium za zamordowanie Mistrza Galahada. Poza tym, to zdrada, więc odebrano mu status Mistrza.


- To bardzo zły pomysł. - oznajmiła Lena, kiedy powiedzieliśmy jej o planie Franka. - Bardzo, bardzo zły. Szalony.

- To nie jest zły pomysł. - zaprzeczył jej Nico, jednocześnie się z nami zgadzając. - Jeśli mam być szczery, to jest nawet niezły.

Lena spiorunowała go spojrzeniem, ale on wydawał się tym niewzruszony. Tak naprawdę nie powinno mnie dziwić, że nie chce się na to pisać.

- Żartujesz sobie? - pisnęła z oburzeniem. - Oni chcą zbudować więzienie na zasadzie Biura, ale poza Biurem. Uwięzić Colosusa, a potem go przesłuchać.

- Wysłuchać. - sprecyzowałam. - Chce zostać wysłuchany. Nie tylko szuka wyznawców, chociaż...

- Za bardzo nie ma w kim wybierać. - Frank wpadł mi w słowo. - Posłuchaj, jeśli wszystko powie, możemy zdobyć na niego dowody.

- I co? - wzruszyła z wściekłością ramionami. - Odbiorą mu moc?

Ja i Frank spojrzeliśmy po sobie z niepokojem. Prawda była taka, że nie da się nikomu odebrać mocy podarowanej przez Kryształ, a on sam nigdy tego nie zrobił.

- To niemożliwe. - pokręciłam głową. - Ale jeśli Wszechmistrzowie uznają go za wystarczające zagrożenie, wyczyszczą mu pamięć i będą obserwować. Zupełne wyczyszczenie pamięci jest bardzo ryzykowne, bo może wywołać zaawansowaną demencję.

Lena zmarszczyła brwi, patrząc na mnie z zainteresowaniem. Nie zabijemy człowieka, szczególnie Magicznego, ale jeśli dożyje swoich dni poza Sankturaium nie będzie już zagrożeniem. 

Mamy czas || Znajdź mnie w ParyżuWhere stories live. Discover now