Rozdział 1

462 25 1
                                    

Rose

Pochylając się nad łóżkiem, żeby wysunąć skrzynię, usłyszałam stukanie w okno. Wyprostowałam się i zobaczyłam Franka, stojącego na zewnętrznej ramie okna i machającego do mnie z szerokim uśmiechem. Rozluźniłam ramiona, kiedy podeszłam do niego i otworzyłam okno, żeby mógł wejść do mojego pokoju. Według naszej tradycji, wprawnym ruchem ściągnęłam mu z głowy jego steampunkowy kapelusz, z którym się nie rozstawiał i odłożyłam go na biurko.

- Hej... - westchnął, niemal natychmiast przyciągając mnie swoich ust. - Rozmawiałem z Leną.

- Leną-baletnicą? - zapytałam dla upewnienia, chociaż wiedziałam, że nie może być innej Leny.

- Tak. - kiwną głową, kiedy znów pochyliłam się nad łóżkiem i w końcu wysunęłam tę skrzynię. - Chce Cię poznać. Reszta też pewnie nie będzie miała nic przeciwko temu.

Wyciągnęłam z dna księgę z Sanktuarium, którą ostatnio pożyczyłam. Uniosłam głowę, obserwując jak siada na krawędzi mojego biurka i częstuje się jedną z rodzynek królewskich, które podjadałam przy nauce.

- A wspomniałeś jej może, że podróżuję w czasie? - zapytałam unosząc brwi. - Tylko zupełniej inną metodą niż wy?

- Nie. - pokręcił głową. - Widziała wiele rzeczy, ale nie wiem w co jest w stanie uwierzyć na słowo. Więc... Może mogłabyś się przenieść do paryskiego parku... swoją metodą? Na razie pożyczyłem od Leny jej czasomierz, żeby móc się tu teleportować, ale od razu po powrocie będę musiał go zwrócić.

Westchnęłam, odchylając głowę do tyłu.

- Nawet nie żartuj... - wymamrotałam. - A jeśli to zobaczy ktoś, kto nie może tego zobaczyć?

Frank wzruszył ramionami, sięgając po kolejne kilka rodzynek.

- Wykasujesz im pamięć, czy co tam robicie w takich przypadkach...

- Dobrze wiesz, że nie mogę jeszcze grzebać ludziom w mózgach. - powiedziałam cicho. - Wiem, podoba Ci się, kiedy wychodzę z portalu, ale na serio nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Poza tym...

Podniosłam się z podłogi i odłożyłam księgę na krzesło.

- Cieszę się, że masz przyjaciół przed którymi chcesz mnie ujawnić. - powiedziałam cicho, zarzucając mu ręce na ramiona. - Poprzednio stwierdziłeś, że lepiej nie, bo za bardzo przestrzegam zasad... Cokolwiek miałeś na myśli.

Frank uśmiechnął się i oparł swoje czoło o moje. Uśmiechnęłam się, pozwalając mu się pocałować. Poczułam, jak walczy z uśmiechem. Jedną z dłoni wplotłam w jego blond włosy i lekko je pociągnęłam, kiedy się ode mnie odrywał. Spojrzałam w jego lodowe oczy, kiedy jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.

- Kocham Cię... - wyszeptał, mimo że w pokoju nikogo poza nami nie było.

- Ja też Cię kocham, mój Galway Boy. - odpowiedziałam równie cicho. - Ale zacznij wreszcie używać tej komórki, którą Ci dałam.

- Dbam o nią. - zachichotał szeptem. - To nie wystarczy?


Dwa razy sprawdziłam strefy czasowe i jeszcze dla upewnienia ustawiłam sobie alarm w telefonie, żeby na pewno się nie pomylić. Dam radę. W końcu to tylko... dziewięć stref czasowych.

Wstałam o czwartej, żeby się odpowiednio ubrać. Koszulka, jeansy i moje okulary przeciwsłoneczne. Tyle powinno wystarczyć. Wrzuciłam sobie do kieszeni pierścień, który pomagał mi na szkoleniu wydobyć swoją moc, a teraz tylko pomagał mi ją trochę wzmocnić. Jako nowicjuszka nadal musiałam zawsze mieć go przy sobie.

Piąta rano. W Paryżu jest teraz druga po południu, więc muszę tylko znaleźć się w odpowiedniej toalecie kawiarni i już jestem na miejscu.

Podejrzałam, żeby się upewnić, że nikogo nie ma i rozszerzyłam szczelinę, żeby swobodnie móc przez nią przeskoczyć.

Znajdując się po drugiej stronie, odetchnęłam z ulgą, bo nikt mnie nie zaskoczył. Wyszłam na salę główną i niemal natychmiast zauważyłam w tłumie jasną czuprynę Franka. Uśmiechnęłam się mimowolnie i zaczęłam iść w jego stronę. Siedział przy stoliku z dwiema dziewczynami i chłopcem w naszym wieku. Im bardziej się przybliżałam, on zorientował się, że podchodzę i wstał z krzesła. Uśmiechnął się od ucha do ucha i pocałował mnie na powitanie.

- No, tego się nie spodziewałam... - usłyszałam cichy komentarz Mulatki siedzącej naprzeciwko krzesła Franka.

- Ta przemiła to Ines, obok niej Lena i Nico. - wskazał kolejno na ciemnoskórą dziewczynę z kręconymi włosami spiętymi w luźny kucyk, potem na blondynkę (podejrzanie rozradowaną) w różowej koszulce i bruneta z dziwnie poważnym wyrazem twarzy. - To jest Rose, moja narzeczona.

Lena wstała jako pierwsza, błyskawicznie okrążyła stolik i przyciągnęła mnie do siebie. Jej uścisk był gwałtowny, ale delikatny. Ponad jej ramieniem zobaczyłam, jak Frank mruga do mnie porozumiewawczo.

- Tak bardzo się cieszę, że w końcu Cię poznałam. - powiedziała roześmianym tonem. - Frank mówił o Tobie jak o ósmym cudzie świata.

- Opowiadał o Tobie w takich superlatywach, że mieliśmy wątpliwości, czy w ogóle istniejesz. - dodał Nico, kiedy Lena mnie puściła, a Frank odsunął mi krzesło, żebym mogła usiąść.

Uśmiechnęłam się do nich, siadając. Wyglądali na miłych i to mnie cieszyło. Mieli na Franka dobry wpływ, a tego właśnie potrzebował.

- To jak się poznaliście? - zapytała Ines, stawiając przed sobą kubek z koktajlem mlecznym.

- Tutaj, w Paryżu. - oznajmił. - Dosłownie kilka ulic dalej. Uratowała mi życie w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia.

Przez chwilę patrzyli na mnie z zaskoczeniem. Uśmiechnęłam się do nich, wiedząc, że mój narzeczony specjalnie zaplanował ich o tym poinformować „niby przypadkiem".

- To Ty też podróżujesz w czasie? - Lena uniosła brwi.

- O tym nie raczyłeś wspomnieć. - westchnęła Ines.

- Podróżuję w czasie, ale inną metodą niż Wy. - powiedziałem spokojnie.

- Rose jest Czarownicą Czasu. - wyjaśnił, pod stolikiem łapiąc mnie za rękę. - Urodziła się z Darem.


Cześć! Jesteście tu? Mam nadzieję. Zacznę od tego, że trudno mi się tworzy postać Rose. Kiedy tak po prostu o niej piszę, o jej interakcjach, jest dobrze, ale jak mam zrobić sobie "wytyczne", wtedy zaczynają się schody. Do niemal ostatniej chwili nie miała nawet imienia. Aż do końca pisania pierwszego rozdziału nazywałam ją "Agnes", co było pierwszym imieniem, jakie mi przyszło do głowy. Kiedy wybrałam jej imię musiałam stworzyć listę jej nawyków, wad których Frank nie zauważa i rzeczy które robi dla niego, kiedy on nie patrzy. Początek był łatwy, ale potem zrobiło się trudniej. Dlatego postanowiłam poszukać aktorki, która wyglądem najbliżej odpowiada mojemu wyobrażeniu. Wybór padł na Auli'i Cravalho, której nie widziałam w absolutnie żadnej produkcji, ale za to znałam jej głos z piosenki. Tam na samej górze macie jej zdjęcie... W ogóle nie wiem, na jakiej podstawie będę wybierała ilustracje do rozdziałów... Może to czasami będzie jakiś film z You Tube... Piosenka, albo cokolwiek innego... kto wie. 
Tak w ogóle, to staram się mieć co najmniej jeden rozdział do przodu i kiedy piszę to a/n zabieram się za pisanie rozdziału trzeciego, którego prawie całą scenę mam już napisaną. 

Ode mnie to tyle. Dajcie znać, czy Wam się podoba i czy czerpiecie jakąś przyjemność z czytania tego czegoś. Trzymajcie się! Cześć!

Mamy czas || Znajdź mnie w ParyżuWhere stories live. Discover now