Rozdział 11- Smocza kula ukryta! Karo ma kłopoty!?

96 7 3
                                    

Vegeta leciał przed siebie czując dwa dość duże źródła mocy. Chciał się przekonać czy to, co mówił Dodoria, było prawdą. Rozglądał się po terenie polegając na swojej nowej technice wyczucia KI. Jednak nie opanował jej na tyle aby była niezawodna. Latał w jedną i drugą stronę, aż nagle z wody nie wyskoczył gigantyczny potwór. Vegeta postanowił ich ostatecznie olać i wyruszył aby szukać kul, aby pokrzyżować plany Freezie.  Z rozmyślań, wyrwały go nagłe odgłosy rozmów. Zatrzymał się w powietrzu i spojrzał w dół. Była to wioska nameczan, której Freeza nie zdążył odnaleźć. To była świetna wiadomość dla księcia. Lekko się uśmiechnął i wylądował pośrodku wioski.

- Wiem, że macie smoczą kulę oddajcie ją!- Krzyknął głośno i wyraźnie.

Wywołując niezłą wrzawę, z tłumu wyłonił się starszy nameczanin, który powiedział, że nie odda mu owej kuli, gdyż wyczuwa od niego zło. Vegeta niezbyt zadowolony taką odpowiedzią, chciał zestrzelić starszego promieniem ale jeden z mieszkańców zajął jego miejsce i to on przyjął na siebie śmiertelny strzał. Reszta kosmitów patrzyła z przerażeniem na zaistniałą sytuację. Książę skończył być miły i zaczął nokautować każdego nameczanina jednego po drugim. Gdy w końcu cała wioska została wybita, Vegeta osiągnął swój cel i odnalazł kulę z czteroma gwiazdami. Uśmiechając się chwycił ją i wrzucił do wody. Miał przewagę nad Freezą i on doskonale o tym wiedział. Po chwili spojrzał na horyzont i lekko się uśmiechnął.  Poleciał w stronę, gdzie prawdopodobnie znajdywała się kolejna wioska.

W tym samym czasie, Zarbon przemierzał Namek w tym samym celu co Vegeta. próbował szukać kolejnej wioski aby odnaleźć kulę. Nagle jego uwagę przykuł dziwny odgłos z jaskini. Chwilę przyglądał się jej z daleka, po czym wszedł do środka,  dokładnie sie rozglądając. Przysłuchiwał się bardzo uważnie wyczulając wszystkie swoje zmysły. Tak jak się spodziewał, z cienia wyskoczyła na niego jakaś postać ale on bez problemu ją chwycił uśmiechając się złowieszczo. Wychodząc z jaskini zorientował się, kto to jest. A była to Karolin. Zarbon trzymał ją obiema rękoma pod pachami i wyginał ją ostro do tyłu. Dziewczyna krzyczała przeraźliwie nie mogąc się uwolnić z ucisku. 

- Co? Taka mądra by nas zdradzić a nawet nie umie się obronić?...- Spytał kpiąco mężczyzna dalej ją trzymając. 

Karolin już miała mu odpyskować ale Zarbon dalej ją tak wyginając uderzył ją z kolana w wygięty kręgosłup. Saiyanka wpadła na pomysł. Zaparła się na ziemi najmocniej jak umiała i przerzuciła Zarbona przed siebie. Gdy w końcu była wolna z przyśpieszonym oddechem zaczęła uciekać przed Zarbonem. Nagle zderzyła się z kimś głowami. Mając zamknięte oczy pocierała się za bolące miejsce.

- Patrz jak latasz durniu!- Krzyknęła 

- I z wzajemnością głupia!- Krzyknął jakiś męski głos. 

W końcu obydwoje przestali się pocierać za głowy i otwarli oczy. Popatrzeli na siebie przez chwilę z z szeroko otwartymi oczami. 

- V.Vegeta?....- Spytała Karolin łamiącym się głosem.

- Pewnie, że ja trójeczko a kto by inny?- Spytał z uśmiechem Vegeta

Karolin nie mogąc wytrzymać pod wpływem emocji mocno przytula swego kuzyna i urania kilka łez. Vegeta lekko ją objął po czym spojrzał z powagą za nią. Okazało się, że Zarbon cały czas siedział jej na ogonie. Nagle mężczyzna był przy nich. 

- Co tam pięknisiu pamiętasz mnie? Nic tak nie odżywia wspomnień jak dobry sparing. Dodoria przyznałby mi rację, gdyby jeszcze żył-  Powiedział śmiejąc się w stronę Zarbona.  Mężczyzna spojrzał ostro zszokowany na Vegetę. Dziewczyna tak samo. Obydwoje byli pod sporym wrażeniem umiejętności młodego saiyanina. 

- Dlaczego nas zdradziliście? A zwłaszcza ty, Karolin. Ginyu pokładał w tobie tak duże nadzieje..- Zaczął Zarbon. 

- Nie słuchaj go Karoli! On chce wywołać w tobie poczucie winy!- Krzyknął wściekły Vegeta

- Zdradziłam was.. Bo nigdy nie chciałam należeć do armii złożonej z takich nieudaczników, oraz z wodza co boi się kilku saiyan i nie sprawdzonej legendy o super saiyaninie- Odparła z pogardą Karolin po czym pokazała mu środkowy palec.  Wtedy granice cierpliwości mężczyzny osiągnęły punkt krytyczny. Wściekły zaczął atak na młodą saiyankę. Dziewczyna starała się unikać czy też oddać mu mocniejszym atakiem i nawet jej to wychodziło, aż nie rozproszyła się i Zarbon nie trafił jej w kark przez co dostała chwilowego paraliżu. Karolin opadła na ziemię i przeklinała pod nosem, że to zagranie poniżej pasa. Nagle mężczyzna uśmiechnął się przerażająco i przeobraził  się w obrzydliwego potwora i zaczął wściekły atak na Vegetę. Młody saiyanin dał się niemiłosiernie bić, podczas gdy saiyanka męczyła się ze wstaniem. Walka dobiegła końca.. Vegeta leżał na ziemi bez sił a Zarbon podleciał do ledwo wstającej Karo i chwycił ją za szyję dusząc. 

- Będziesz miał motywację aby nas znaleźć.. Żegnaj Vegeto!- Krzyknął z uśmiechem po czym odleciał w dal wraz z Karolin.

-Pożałujesz tego ścierwo... Stanę się silniejszy a wtedy... Zapłacicie za to co zrobiliście mi oraz Karolin.. będziecie cierpieć...- powiedział Vegeta resztą sił po czym padł nie przytomny na ziemię...

Zamiana stron: Alternatywna historiaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt