Przełknęłam głośno ślinę, gdy Sebastian zamknął za nami drzwi od swojego pokoju. Cała ta sytuacja wydawała mi się wyjątkowo nie na miejscu, stąd stres spowodowany czekającą mnie rozmową.
-Wszystko w porządku? - usłyszałam nad uchem szept szatyna, przez co moje ciało przeszył dreszcz.
-Ciężko stwierdzić - wyznałam zgodnie z prawdą. - Zje mnie? - spojrzałam na szatyna z udawanym przerażeniem, na co on pokręcił głową, uśmiechnięty.
-Zależy, ale jest taka możliwość - zakpił, splatając nasze palce, po czym pociągnął mnie za sobą w dół schodów. Zdecydowanie mi nie pomógł. Wzięłam głęboki wdech, usiłując jakoś sprowadzić się na ziemię. - Nie panikuj - parsknął śmiechem.
-Łatwo ci mówić - mruknęłam.
Gdy pokonaliśmy ostatni stopień, do moich oczu rzuciła się średniego wzrostu, trzydziestokilkuletnia szatynka, która automatycznie uśmiechnęła się w naszą stronę. Miała śliczne, zielone oczy i wyjątkowo smukłą sylwetkę. Odniosłam wrażenie, że biła od niej wyjątkowo pozytywna energia.
-Dzień dobry - wydukałam, nie do końca wiedząc, co powiedzieć.
-Maeve, poznaj moją mamę - wtrącił szatyn, nim zdążyłam do reszty się zbłaźnić - Octavię. Mamo, poznaj Maeve, moją... - rzucił mi jednocześnie niepewne i pytające spojrzenie, na które automatycznie skinęłam głową, unosząc kąciki ust ku górze. - Moją dziewczynę - dodał w końcu.
-Miło cię w końcu poznać, Maeve - rzuciła, robiąc krok w moją stronę, po czym lekko mnie uścisnęła. Zbita z pantałyku, odwzajemniłam gest dopiero bo krótszej chwili.
-Cała przyjemność po mojej stronie, proszę pani - uśmiechnęłam się promiennie w kierunku szatynki.
-Tylko nie pani, błagam - wzdrygnęła się teatralnie. - Po prostu Octavia - dodała z uśmiechem. Wydawała się naprawdę sympatyczna. - Sebastian trochę mi o tobie opowiadał, a uwierz mi, że dla niego to wielki wyczyn - oznajmiła, kpiarskim tonem. - Tak, czy inaczej, zostajesz na śniadaniu?
Moje oczy automatycznie powędrowały w stronę wyraźnie speszonego szatyna, który posyłał rodzicielce karcące spojrzenie. Uśmiechnęłam się szyderczo, natychmiastowo wracając wzrokiem w stronę kobiety.
-Ach tak? - zakpiłam. - W takim razie, chętnie zostanę i posłucham - wzruszyłam ramionami, kierując się w stronę sporych rozmiarów stołu, na którym kobieta akurat rozstawiała talerze i jedzenie.
-Bardzo chętnie z tobą porozmawiam. Widzisz, Sebastian jest ostatnio nie do zniesienia - wykręciła oczami, robiąc nacisk na każde pojedyncze słowo. - Mam go dosyć - dodała, wywołując u mnie śmiech.
-Mamo, mogłabyś...
-Nie, nie mogłabym - przerwała szatynowi, wytykając przy okazji język w jego stronę. - To sama prawda, a twoja dziewczyna wydaje się naprawdę dwa razy bardziej interesująca niż ty, synu, więc czemu obie miałybyśmy nie skorzystać? - zagryzłam wargę, próbując nie wybuchnąć głośnym śmiechem. - Zresztą, śmiało można stwierdzić, że to nie żadna sztuka, żeby znaleźć kogoś ciekawszego - dodała, klepiąc go delikatnie po ramieniu, po czym skinęła głową w stronę stołu.
-Mamo - jęknął, łapiąc się za głowę. - Jeśli nie chcesz, nie musisz tego słuchać - spojrzał na mnie błagalnie, nawet nie próbując ukryć zażenowania.
-Dlaczego? - parsknęłam śmiechem. - Jeśli o mnie chodzi, to naprawdę świetnie się bawię - dodałam, zajmując miejsce przy stole.
-I kto tu robi komu na przekór? - wyszeptał nad moim uchem, gdy siadał obok.
Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że gdy przyjdzie co do czego, będę tak zrelaksowana i zadowolona spotkaniem z mamą Smythe'a. Sądziłam raczej, że ludzie z tych wyjątkowo wysokich sfer, bywają poważni, a jedyne, czym wykazują zainteresowanie, to stan czyjegoś portfela i etykieta, która została przypięta tej osobie. Zresztą, wyniosłam ten nawyk z domu, więc nie ma czym się dziwić. Miłe zaskoczenie.
Zabrałam się za jedzenie, stale wysłuchując upokarzających historii z życia Sebastiana. Zdecydowanie powinnam częściej bywać w tym domu.
-Naprawdę? - zapytałam, stale podśmiechując, gdy kobieta wygłosiła kolejną z zabawnych anegdotek. - Byłeś słodkim dzieckiem - mruknęłam, układając dłoń na ramieniu szatyna, który jedynie przewrócił oczami.
-Poczekaj aż zobaczysz zdjęcia - oczy szatyna momentalnie się powiększyły, a on sam zerwał się z miejsca.
-Bardzo chę...
-Może przy następnej okazji. Maeve spieszy się do szkoły - stwierdził na jednym wdechu, posyłając mi przy tym wymowne spojrzenie.
-Racja - uśmiechnęłam się, podnosząc z miejsca. - Naprawdę miło było panią poznać - wyznałam zgodnie z prawdą.
-Z wzajemnością, kochana - odparła, kierując się w moją stronę, po czym szybko mnie uścisnęła. - Mam nadzieję, że niedługo ponownie się zobaczymy - dodała z uśmiechem.
-Koniecznie - odparłam. - I niech przygotuje pani album - zaśmiałam się.
-Zrobię co w mojej mocy i...
-Żadna pani - zacytowałam jej słowa, przewracając oczami.
-Dokładnie, trzymajcie się, dzieci - skinęła głową na pożegnanie.
✿ڿڰۣ-
CZYTASZ
ALMOST LOVE || Sebastian Smythe ✔
Fanfiction❝𝑇ℎ𝑒 𝑜𝑝𝑝𝑜𝑠𝑖𝑡𝑒 𝑜𝑓 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑖𝑠 𝑛𝑜𝑡 ℎ𝑎𝑡𝑒; 𝑖𝑡'𝑠 𝑖𝑛𝑑𝑖𝑓𝑓𝑒𝑟𝑒𝑛𝑐𝑒..❞ Miłość? Nienawiść? Totalne brednie. W końcu, co to za różnica? Nie ma dobrej i złej strony. Jedyne, co się liczy, to zabawa i miłe towarzystwo...