Chapter 1

558 48 67
                                    

Denerwujący głos, wydobywający się z głośników wybudził mnie z błogiego stanu, powszechnie znanego jako sen. Lot nie trwał długo. Łącznie z delikatnym opóźnieniem, zajął zaledwie trzy godziny.

Samolot wylądował na pasie lotniczym, powoli zwalniając, co nawiasem mówiąc, zawsze przyprawiało mnie o mdłości. Tym razem jednak obyło się bez potrzeby angażowania torebki foliowej, którą w razie czego ze sobą przytargałam. 

Po dłużącej się minucie podniosłam sporą torbę, leżącą na pobliskim siedzeniu i skierowałam się w kierunku już otwartych drzwi. Nieprzyjemny wiatr natychmiastowo powitał mnie na lotnisku nieopodal Limy. Pokręciłam głową, czując nagłe pobudzenie, spowodowane zimnem i zaczęłam się rozglądać.

O rodzinie, do której domu najzwyczajniej się wpieprzyłam, nie wiedziałam praktycznie niczego poza tym, że była to dwójka mężczyzn z córką. Z racji tego, że sama byłam lesbijką, nie robiło mi to zbyt dużej różnicy.

Nawiasem mówiąc, mój coming out pozostawiał sobie naprawdę wiele do życzenia. Nie to, że spotkałam się z nękaniem w szkole, bo każdy doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zabiłabym go samym spojrzeniem, gdyby rzucił chociaż jedną uwagę w moją stronę, ale w sprawach rodzinnych, popierał mnie chyba tylko ojciec.

Może i nie byłoby w tym niczego złego, gdyby pomiędzy tym przeklętym Londynem a Madison było chociaż trochę mniej dystansu. W każdym razie, tak długo, jak nie spotykałam się z wyparciem rodzicielki, było mi to szczerze obojętne.

Niemal dostałam zawału, gdy dwie drobne ręce objęły mnie z imponującą siłą. Po chwili zza moich pleców wyskoczyła całkiem ładna brunetka, na której twarzy malował się szeroki uśmiech.

-Maeve, tak? - zapytała podekscytowana. Przytaknęłam.

-Dla ciebie po prostu M - uśmiechnęłam się, na co skinęła ze zrozumieniem. Skoro miałyśmy razem zamieszkać, utrzymywanie dobrych stosunków było podstawą.

-Rachel - oznajmiła, wystawiając dłoń, którą natychmiastowo ścisnęłam. - Jestem mega podekscytowana - wyznała, gdy obok niej pojawiło się dwóch mężczyzn. Ścisnęłam dłonie obu z nich, wracając wzrokiem do brązowookiej. - Tak często siedzę sama w domu, że aż mnie to męczy - jęknęła, łapiąc mnie pod ramię i zaczęła iść w stronę parkingu, nie dając mi zbytniej okazji na zapoznanie z pozostałymi lokatorami. - Myślałam, że fajnie byłoby mieć siostrę, ale raczej nie było opcji, żebym się jej doczekała - rzuciła mi sugestywne spojrzenie, na co parsknęłam śmiechem. - No ale teraz możemy być przyjaciółkami i ogólnie mega się cieszę - stwierdziła, klaszcząc w dłonie.

-Dzięki? - mruknęłam zdezorientowana.

-Rachel, spokojnie - skarcił ją niższy z mężczyzn. 

-Na szczęście twój pokój ma klucz - szepnął drugi, pochylając się minimalnie nad moim uchem. - Wiesz, jakbyś miała jej dość - wzruszył ramionami, na co ponownie parsknęłam śmiechem.


✿ڿڰۣ-

Rachel okazała się wyjątkowo specyficzna osobą. Ciągle nawijała, praktycznie nie dając mi dojść do głosu, a nasze tematy dotyczyły głównie jej przyszłości w Nowym Jorku. Czy mi to przeszkadzało? Nie całkiem. Cieszyłam się, że dziewczyna, którą zdążyłam polubić mimo zaledwie kilku godzin znajomości, ma ambicje i mierzy wysoko, nawet jeżeli przy tym jej ego robi się wyjątkowo nieznośne.

Z drugiej strony, o czym niby miałyśmy rozmawiać? Jedyne, czym mogłam się pochwalić, to wysokie wyniku w cheerleading'u, ale o tym właściwie wiedziała, nim pierwszy raz ujrzała mnie na oczy. Natomiast kwestie rodzinne pozostawiały sobie wiele do życzenia, bynajmniej w moim przypadku.

ALMOST LOVE || Sebastian Smythe  ✔Where stories live. Discover now