Chapter 7

349 36 43
                                    

-Jesteś pewnien, że to tu? - uniosłam brew, lustrując budynek podejrzliwym spojrzeniem. Średnio przypominał miejsce, do którego człowiek pokroju Sebastiana przyszedłby chociaż raz bez odczuwania odrazy. Wiem, bo sama miałam ochotę zwymiotować. Blaine przytaknął, wyciągając trzy fałszywe dowody z kieszeni. Odebrałam swój i parsknęłam śmiechem. - Naprawdę wyglądam na trzydzieści lat? - zapytałam, nie kryjąc sceptyczności.

-Trzydzieści osiem - odparł. Czy on mnie właśnie obraził? Oburzona, wbiłam w niego wzrok, wciągając głośno powietrze, na co pokręcił głową. - Mówiłem o sobie - wyjaśnił, śmiejąc się.

-Super - mruknął wyraźnie niezadowolony Kurt. - Ja jestem Hawajczykiem. Aloha - dodał, pokazując dowód facetowi, stojącemu przy bramce, który wbił we mnie zdziwione spojrzenie. W tamtym momencie, zaczęłam zastanawiać się, co robię ze swoim życiem.

-Też nie wiem, czemu tu jestem - powiedziałam, wbijając wzrok w mężczyznę, który poświecił latarką po moim dowodzie i skinął dłonią, dając nam pozwolenie do wejścia.

-Dziś piątek z Drag Queen. Dobrej zabawy - mruknął ze znudzeniem. 

-Kurt! - uniosłam głos, podchodząc do stojącego już w środku szatyna i złapałam go pod ramię - Mówiłam coś o facetach poprzebieranych za laski? - upomniałam się, zażenowana, gdy minęliśmy pierwszą osobę tego typu.

-Mówiłaś - przyznał ze spokojem. - Ale możesz wyjść dopiero, jak zaczną wywijać na rurkach - wzruszył ramionami, na co posłałam mu zdenerwowane spojrzenie.

-Serio? - spuściłam dłonie, stając w miejscu.

-Widzę Sebastiana - oznajmił czarnowłosy, podchodząc do baru.

Podążyłam za nimi, wbijając wzrok w dłoń Kurta, która zacisnęła się mocno na ramieniu ciemnowłosego. Niezauważalnie parsknęłam śmiechem. Szatyn miał zdecydowane problemy z hamowaniem zazdrości.

-Nie lubię go - mruknął z niezadowoleniem, podążając spojrzeniem w miejsce, w które wpatrywał się czarnowłosy.

-Jest nieszkodliwy - Blaine wzruszył ramionami.

Mój wzrok skupił się na luźno ubranym szatynie, posyłającym obu chłopakom cyniczny uśmieszek. Na pierwszy rzut oka, moją uwagę skupiła tona żelu na jego dosłownie błyszczących się włosach. Z miejsca zapragnęłam cofnięcia się w czasie i powstrzymania się przed wszystkimi złośliwymi odcinkami odnośnie włosów Blaine'a, które zdążyłam skierować w jego stronę mimo zaledwie tygodnia znajomości.

Nie wiedziałam, co Akademia Dalton robiła z ludźmi, ale jeżeli każdy chłopak, który do niej uczęszczał zmagał się z podobnymi problemami odnośnie nadużywania żelu, powinnam zacząć zastanawiać się nad produkcją tego kosmetyku w Ohio. Poważnie, mogłabym zostać milionerką.

Zjechałam spojrzeniem na twarz szatyna, skupiając się na hipnotyzujących tęczówkach zielonego koloru, sprawiających wrażenie wyjątkowo przebiegłych i przenikliwych. Sebastian Smythe na pierwszy rzut oka budził we mnie uczucie niepewności do takiego stopnia, że byłam skłonna do zrozumienia obaw Kurta, wcześniej wydających się idiotycznymi.

Szatyn pomachał dłonią w stronę obu chłopaków, wbijając wzrok w niższego. Nawet nie starał się ukryć zainteresowania Blainem. Ten jedynie stanął obok niego, uśmiechając się szeroko.

-A więc, to jest właśnie Maeve - powiedział czarnowłosy, wskazując na mnie ręką. - A to Sebastian - skinął głową w stronę szatyna.

Mimo tego, iż Smythe z miejsca nie przypadł mi do gustu, uśmiechnęłam się jak najbardziej przekonująco i wystawiłam dłoń w jego stronę. 

-Miło poznać - rzuciłam, gdy szatyn ujął moją dłoń, następnie ją unosząc, by finalnie wstać z miejsca i złożyć delikatny pocałunek na jej wierzchu. Za żadne skarby świata, nie spodziewałabym się, że mogłoby dojść do TAKIEJ sytuacji w TAKIM miejscu. Oniemiała, wstrzymałam oddech na ułamek sekundy, tępo wgapiając się w zielonookiego.

-Cała przyjemność po mojej stronie - uśmiechnął się szarmancko, gdy połączyłam fakty i wysunęłam swoją dłoń z delikatnego uścisku, po czym wrócił na miejsce. - Piwo dla Blaine'a, - podał czarnowłosemu butelkę - Shirley Temple z ekstra wisienkami dla Kurta - spojrzał wymownie w stronę niezadowolonego szatyna. - Słyszałem, że dzisiaj prowadzisz - wzruszył ramionami. - I Pina Colada dla Maeve - przesunął kieliszek z białym płynem w moją stronę, wywołując delikatny uśmiech na mojej twarzy. 

Zajęłam swoje miejsce, lustrując wzrokiem Kurta, który sprawiał wrażenie, jakby miał rzucić się na o głowę wyższego szatyna i wydrapać mu oczy. Podążyłam wzrokiem za Hummelem i nagle zrozumiałam, skąd całe to zdenerwowanie. Blaine dał się złapać w pułapkę hipnotyzujących tęczówek. Westchnęłam bezgłośnie, kręcąc głową.

-A więc - zaczęłam, podnosząc głos, gdy próbowałam wymyślić, jak uniknąć kłótni. - Skąd się znacie? - zerknęłam w stronę czarnowłosego, udając głupią.

-Sebastian jest nowym kapitanem Skowronków.

-Naprawdę bardzo chciałem poznać Blaine'a - oznajmił Smythe, wbijając wzrok w czarnowłosego, jakby otwarcie domagał się atencji. W przeciwieństwie do Kurta, który kurczowo zaciskał palce na blacie, potrafił zachować przy tym swego rodzaju grację. - Nie ma osoby w Dalton, dla której nie byłby autorytetem - dodał, stale się uśmiechając. 

-New Directions będą miały dużą konkurencję na zawodach - mruknęłam spod przymrużonych powiek, biorąc pojedynczy łyk drinka i dyskretnie przygryzłam wargę, chcąc stłumić niezręczny śmiech, który w każdej chwili mógł uciec spod mojej kontroli. Temu, ile trudu w siebie wkładałam, próbując ukryć zażenowanie, zdecydowanie należała się jakaś nagroda.

Z każdym wypowiedzianym słowem czułam się jak coraz większa idiotka. Nie sądziłam, że kiedykolwiek dotrwam do chwili, w której będę zmuszona do podrywania chłopaka, a co dopiero geja. "Niezłe wyzwanie," jak to ujęła Berry. 

W tamtej chwili zaczęłam się zastanawiać, kogo powinnam zabić za ten wieczór błaznowania: siebie, Kurta, Rachel, czy każdego, kto był świadkiem tego średnio zabawnego pokazu żenady.

✿ڿڰۣ-

There he is 🙈

There he is 🙈

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
ALMOST LOVE || Sebastian Smythe  ✔Where stories live. Discover now