Chapter 36

233 24 71
                                    

Dzwonek do drzwi sprowadził mnie na ziemię. Cały zastrzyk adrenaliny uleciał, pozostawiając po sobie jedynie stertę niepewności. Natychmiast pożałowałam swojej decyzji. Co mi strzeliło do tego pustego łba?

Odetchnęłam głośno i podeszłam w stronę wejścia. Uchyliłam drzwi, próbując zachować neutralny wyraz twarzy i dałam szatynowi znak ręką, aby wszedł do środka. Naprawdę tego zaczynałam żałować.

-A więc? Czemu zawdzięczam to zaproszenie? - kpiarski uśmiech zawitał na jego ustach. Przywitajmy pana dupka gromkimi brawami. Komu brakowało go tak samo, jak mi?

-Myślałam, że miałeś przestać zachowywać się jak palant - wypomniałam mu. - Raczej średnio wychodzi ci udowadnianie czegoś innego, poza tym, jak wielkim kretynem jesteś - skrzyżowałam ręce na piersi i zmrużyłam oczy. - Oddasz mi zdjęcia Hudsona, zanim z Puckiem zrobią coś głupiego, czy muszę cię zbędnie przekonywać?

-Czyżbyś się o mnie martwiła? - mruknął, wyraźnie zadowolony z siebie. Naprawdę wychwycił tylko ten fragment? Ten chłopak miał zdecydowane problemy z ego. - To urocze - skwitował. - Dlaczego zakładasz, że oddam ci te zdjęcia? - westchnęłam. Sama nie wiem, może dlatego, że przed chwilą powiedziałam mu, że dwaj futboliści chcą go pobić?

-Nie negocjuję z tobą - warknęłam. - Próbuję zapobiec tragedii i uratować twoją śliczną buźkę przed zdeptaniem - oznajmiłam z uśmiechem, przechylając głowę w bok i zrobiłam krok w jego stronę.

-Uważasz, że mam śliczną buźkę? - parsknął śmiechem.

-Nienajgorszą - wzruszyłam ramionami. Udawanie przekonującej na ogół nie stanowiło dla mnie zbytniego problemu, ale w obecności Smythe'a jedynym, co skupiało moją uwagę, było to, czy zaraz nie oberwę po oczach koktajlem z solą kamienną. No, pomijając oczywiście momenty, w których akurat nie byłam zajęta całowaniem się z nim, czy wpatrywaniem w parę hipnotyzujących tęczówek. - Ale jeśli chcesz się nią jeszcze pocieszyć, radziłabym ci pozbyć się fotek - dodałam, stale uśmiechnięta.

-Wiesz, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wygrać regionalne? - uniósł brew ku górze, na co wywróciłam oczami.

-W takim razie powinieneś przyłożyć się do treningów, a nie terroryzować konkurencję - odparłam.

-Spójrz na to z drugiej strony - mruknął. - Jedynym potencjalnym zagrożeniem dla Skowronków jest Rachel.

-A jedynym potencjalnym zagrożeniem dla twojego tyłka jest dwójka idiotów, którzy chwilami dorównują ci debilizmem, więc oddaj mi te przeklęte zdjęcia i zapomnijmy o całej sytuacji - nalegałam.

-Nie sądzę - odparł, rozbawiony. - Co niby będę z tego miał?

-Nie pisałam się na żadne układy - przewróciłam oczami, stając naprzeciw niego. Niemal stykaliśmy się ciałami. Mimo wszystko, wolałam jednak zachować bezpieczną odległość. - Liczyłam na to, że po prostu usuniesz te piekielne zdjęcia i skupisz się na sobie, bo, nie oszukując, to wychodzi ci najlepiej.

-Przynudzasz - przewróciłam oczami. - Gdzie w tym zabawa? - parsknął śmiechem.

-Poważnie? - uniosłam brwi ku górze. - Terroryzowanie New Directions cię bawi? - przytaknął. - Nie masz innych rzeczy, które sprawiają ci radość? Bardziej normalnych?

-W zasadzie mam - oznajmił, formując usta w podejrzanym uśmiechu. Szatyn zrobił krok w moją stronę, łapiąc mnie za ręce, po czym przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. - Myślę, że nawet je podzielasz - dodał.

I koniec rozmowy. Usta Sebastiana znalazły się na moich.

Jakim, cholernym cudem, zawsze do tego dochodziło? Poważnie, ten chłopak potrafił obrócić chyba każdą możliwą sytuację w pocałunek. Miałam tego powyżej uszu. Chociaż z drugiej strony... Gdy przychodziło co do czego, nawet nie potrafiłam go od siebie odepchnąć.

✿ڿڰۣ-

strasznie się opierdalam 

i chciałabym jeszcze dodać że jestem strasznie zażenowana tym, że ten rozdział wyszedł spod mojej ręki wiec wybaczcie jak macie podobnie XD

ALMOST LOVE || Sebastian Smythe  ✔Where stories live. Discover now